Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Zep dla GOL24: Świadomość piłkarzy jest wyższa niż kiedyś [ROZMOWA]

Konrad Kryczka
Wojciech Zep
Wojciech Zep Wojciech Zep (facebook)
- Przy zachowaniu pewnych nawyków i rygoru święta nie stanowią dla zawodowych sportowców problemu. Ponadto mamy teraz krótką przerwę na mecze reprezentacji i kilku naszych zawodników wyjechało na zgrupowania kadry, więc można powiedzieć, że mamy nawet mniej pracy niż zwykle - powiedział w rozmowie z naszym serwisem dietetyk Legii Warszawa, Wojciech Zep.

Lubisz Wielkanoc?
Oczywiście, to w końcu możliwość spotkania z rodziną i spędzenia z nią czasu.

A w kontekście pracy?
Tak naprawdę nie ma jej tak dużo. Przy zachowaniu pewnych nawyków i rygoru święta nie stanowią dla zawodowych sportowców problemu. Ponadto mamy teraz krótką przerwę na mecze reprezentacji i kilku naszych zawodników wyjechało na zgrupowania kadry, więc można powiedzieć, że mamy nawet mniej pracy niż zwykle.

Praca z zawodnikami w tym czasie jest w jakiś sposób szczególna?
Warto pamiętać, że nie mamy tak dużo wolnego. W niedzielę nie ma wprawdzie zajęć, ale w poniedziałek popołudniu już tak. Nawet jeżeli ktoś w święta za bardzo by się najadł, to nie ma mowy o tym, żeby przytył. Po prostu na początku będzie mu się nieco gorzej trenowało. Ruch po obfitym posiłku będzie jednak pomagał.

Co jeżeli święta wypadają na czas ligowych meczów, a nie w przerwie?
Staram się, żeby w takim przypadku na naszych wspólnych posiłkach w klubie dało się zauważyć pewne świąteczne akcenty. Na stole mogą się pojawić kaczka, indyk, czy żurek. Ne jestem zwolennikiem podawania na śniadanie kiełbasy, ale mazurka po posiłku nie uważam już za nic szkodliwego.

Trudniej to wszystko dostosować niż w święta Bożego Narodzenia?
Zdecydowanie łatwiej. W przypadku świąt Bożego Narodzenia mamy bowiem do czynienia z naprawdę długą przerwą. Zawodnicy wyjeżdżają z klubu w połowie grudnia, a wracają do niego w pierwszym tygodniu stycznia. Brak wysiłku połączony z biesiadowaniem podczas tej przerwy, gdzie jeszcze jest sylwester, powodują, że dietetyk ma więcej pracy. Musi on zwracać uwagę na poziom tkanki tłuszczowej u zawodników i informować ich o tym, że powinni ją zredukować.

Pod względem ciężkostrawności potraw piłkarze mocno odczuwają różnice między świętami?
Nigdy nie sprawdzałem wprawdzie, który zestaw posiłków jest bardziej kaloryczny, ale wydaje mi się, że może to być ten, który jest podawany na Wielkanoc. Na stole pojawiają się jajka w połączeniu z majonezem, kiełbasa biała parzona, czy gęś lub kaczka, które też są dosyć tłustymi potrawami. Dlatego myślę, że te święta są bardziej kaloryczne.

Ale i tak wszystko jest dla ludzi.
Owszem, zwłaszcza jeżeli się ruszamy, to nie ma możliwości, żeby nabrać nadmiernych kilogramów. Wszystko należy jednak robić z umiarem. Można spróbować każdej potrawy, ale w odpowiednim czasie. Nie można jeść wszystkiego od razu. Powinniśmy podzielić posiłki. Najpierw spokojnie zjeść śniadanie. Nie spieszyć się, przecież stół wielkanocny nigdzie nie ucieknie. Po dwóch-trzech godzinach zjeść mazurka i wypić kawę. Rozłożenie posiłków w ten sposób bardzo nam pomoże, ponieważ dzięki temu nie „wrzucamy” do organizmu ogromnej liczby kalorii w jednym posiłku.

Nawyki żywieniowe u piłkarzy stoją już na odpowiednim poziomie?
Świadomość zawodników jest już zdecydowanie wyższa niż kiedyś, choć oczywiście zdarzają się im bardziej grzeszne dni, pewne niedociągnięcia. Teraz przeczytałem w gazecie, że piłkarz Jagiellonii został zesłany do rezerw, ponieważ po wprowadzeniu diety bezglutenowej wyglądał gorzej na treningach. Nie wiem, czy to prawda, ale jeżeli ktoś źle dobiera sobie dietę i nie dostarcza sobie odpowiedniej liczby kalorii, to automatycznie nie będzie miał wystarczająco dużo energii do trenowania.

No właśnie, dieta bezglutenowa. Czasami zawodnicy nie podążają zbytnio za modą?
Nie zabraniam im tego. Czasami muszę im po prostu wytłumaczyć niektóre kwestie i pokazać zamienniki dla produktu, którego ma zostać wyeliminowany z diety. Zresztą, przeprowadzaliśmy testy nietolerancji pokarmowej. Ich wyniki odpowiedziały nam na pytanie, czy ktoś rzeczywiście powinien przechodzić na dietę bezglutenową, bezlaktozową, czy z wykluczeniem innych składników. Takie testy są naprawdę dobrym narzędziem, dzięki któremu możemy przekazać zawodnikom odpowiednie rekomendacje żywieniowe. Możemy im powiedzieć „Słuchaj, musisz zmienić to, to i to” albo „słuchaj, nie masz nietolerancji na gluten i nie potrzebujesz diety, która go wyeliminuje”.

Dochodzimy do tego, że to kwestia indywidualna, a czasami można usłyszeć plotki, jakoby dieta bezglutenowa, czy jakakolwiek inna, była dobra i wskazana dla wszystkich.
Wydaje mi się, że m.in. właśnie dlatego zostałem zatrudniony w Legii, żeby rozwiewać tego typu wątpliwości. Moim celem jest wiedząc, jak zawodnicy pracują na co dzień, kierować ich w kontekście żywienia.

Praca dietetyka w polskich klubach była przez długi czas marginalizowana?
Zawsze wszystko zależy od podejścia trenera oraz samych zawodników. Jeżeli oni stosując się do pewnych zasad, czują się lepiej, osiągają lepsze wyniki, a ich sylwetka ulega poprawie, to widzą też sens takiej współpracy. Nie wydaje mi się jednak, żeby rola dietetyków była kiedykolwiek marginalizowana. Po prostu wcześniej nie zwracano na te kwestie aż tak wielkiej uwagi. Brakowało również odpowiednich narzędzi, dzięki którym można było zmierzyć efekty, czy rekomendacji. Wcześniej większą rolę odgrywały plotki, czy przekonania trenera, który był osobą od wszystkiego. To on mówił, jak piłkarze mają biegać, jak postępować taktycznie, a do tego jeszcze, co mają jeść. Wszystko zależało od jego podejścia.

A jeżeli trener nie miał odpowiedniej wiedzy o żywieniu, a decydował o tym, co jedzą piłkarze, to w dużym stopniu mogło im to zaszkodzić?
Jestem zdania, że nie każdy może być znawcą każdego tematu. Ja trzymam się dietetyki sportowej i jeżeli ktoś przychodzi do mnie z problemem klinicznym, to odsyłam go dietetyka, który zajmuje się daną jednostką chorobową. Ale czy trener bez odpowiedniej wiedzy żywieniowej może zaszkodzić swoimi pomysłami? Czasami tak. Jeżeli drużynie przed meczem zaserwuje się schabowego z ziemniakami i kapustą kiszoną, to zawodnikom może to zaszkodzić. Zarówno pod względem samopoczucia na boisku, jak i nawet zmniejszonymi możliwościami wydolnościowymi.

Co do decyzji trenerów – w Legii Henning Berg zabronił kiedyś podawać naleśników.
To rzeczywiście miało miejsce. W jego przekonaniu naleśniki to sam cukier, a po pewnym czasie jego spora dawka może spowodować hipoglikemię, czyli obniżenie poziomu cukru we krwi. A w takim stanie człowiek nie ma siły i ochoty trenować. Nie pomogły tłumaczenia, że do wyrobu naleśników były używane mąki ryżowa lub gryczana, które mają niższy indeks glikemiczny. W menu miało nie być naleśników i już.

Teraz już wróciły?
Zdarzają się. Jestem zdania, że zdrowe węglowodany – o niskim lub średnim indeksie glikemicznym – mogą pojawić się na stole w dni, kiedy intensywność treningów jest wysoka.

Z nutellą pewnie byś ich nie podał?
Obecnie nutella również wypadła z jadłospisu.

Pytam, bo kiedyś w Koronie Kielce trener przygotowania fizycznego był zbulwersowany tym, że zawodnicy jedzą nutellę.
Wszystko zależy od tego, jak wygląda proporcja między makroskładnikami takimi jak białka, tłuszcze, węglowodany. Jeżeli proporcja jest odpowiednia, to można dołożyć sobie nutelli. Nie może jednak być tak, że piłkarz je 5 naleśników i do każdego dokłada 50 gram nutelli. Wtedy to już „zabójstwo”.

Trenerzy, z którymi współpracowałeś, wyrzucali jeszcze coś z jadłospisu?
Trener Rumak bardzo nie lubił pomidorówki. Tej zupy nie mogło być w jadłospisie. O trenerze Bergu już mówiliśmy, a jeżeli chodzi o trenera Czerczesowa, to on na razie nie zgłasza żadnych zastrzeżeń względem menu.

Wróćmy do nawyków – z jakimi najdziwniejszymi się spotkałeś?
Najbardziej skrajne nawyki dotyczyły jedzenia chipsów i picia coli oraz Red Bulli. A to produkty, które należy ograniczyć do minimum, a najlepiej z nich zrezygnować. Najgorsze jest to, że dopóki zawodnik nie zmieni nawyków, to będzie twierdził, że wszystko jest ok. Różnicę da się zauważyć dopiero wtedy, kiedy przeprowadzi się zmiany żywieniowe. Najpierw trzeba więc przeforsować prawidłowy model żywienia, a dopiero później dać zawodnikowi wybór.

Warto zauważyć, że do pewnego wieku nie ma problemu z tkanką tłuszczową, ponieważ organizm łatwiej spala tłuszcz. Po 22-24. roku życia metabolizm się jednak zmienia. Wtedy człowiek zaczyna obrastać w tłuszcz i to właśnie na piłkarzy w tym wieku – którzy wcześniej mieli złe nawyki żywieniowie – należy zwrócić szczególną uwagę.

Jak w ogóle tłumaczyli się piłkarze, którzy na co dzień popijali sobie colę czy Red Bulla? Że zawsze tak robili?
To jest najczęstsza odpowiedź. Spotkałem się również – to nie jest akurat przykład z Legii – z sytuacją, w której piłkarz zakomunikował, że jeżeli nie dam mu w klubie danego produktu, to on pojedzie do domu i tam zje dziesięć razy więcej tylko dlatego, że nie otrzymał tego ode mnie. Wiadomo, są zawodnicy, którzy mogą sobie pozwolić na więcej, ale generalnie większość powinna trzymać się prawidłowych nawyków.

A jak kończyła się rozmowa z piłkarzem, który stwierdził, że w domu i tak zje dany produkt i to w większej ilości?
Dla mnie to była sytuacja patowa. Nie zamówiłem wtedy większej ilości tamtego posiłku i tyle. W takich sytuacjach, kiedy próbuje się coś przeforsować, trzeba się czasami o coś pokłócić.

Co do forsowania zasad - trudniej pracuje się z zawodnikami, którzy przychodzą do Legii, czy wcześniej Lecha, z niższych lig, gdzie trudno o dietetyka?
Dziś większość zawodników współpracuje już indywidualnie z dietetykami. Piłkarze starają się czytać i dowiadywać nowych rzeczy nt. żywienia, ponieważ wiedzą, jaki to ma wpływ na ich możliwości wysiłkowe. Oczywiście, nie wszyscy mają takie podejście. Dokształcają się przede wszystkim zawodnicy, którzy mają ambicje, żeby grać gdzieś wyżej. Jeżeli natomiast kogoś nie interesuje, jak będzie wyglądał i zadowala go gra w IV czy V lidze, to już jego sprawa.

Legioniści też korzystają z prywatnych dietetyków?
Nie, chociaż mogą korzystać z konsultacji. Ostateczna decyzja jest natomiast podejmowana wspólnie. Piłkarze wiedzą, że jestem dla nich dostępny przez 24 godziny na dobę. Mogą dzwonić i wysyłać zdjęcia posiłków, które przygotowali. W niektórych przypadkach tak właśnie się dzieje. Mimo wszystko najważniejsze są jednak nawyki, czyli to, jak zachowujemy się na co dzień.

Nie ominiemy tematu używek, w tym alkoholu. Dzisiaj to duży problem wśród piłkarzy?
Nie posiadam wiedzy na ten temat. Jasne, są pewne markery, które mogą wskazywać na spożywanie alkoholu przez dłuższy czas, ale nie zauważam takich problemów u zawodników.

Byli piłkarze nie raz opowiadają, że kiedyś mogli ciągle pić, a ja i tak grali dobrze. Wyobrażasz sobie coś takiego w dzisiejszych realiach?
To musiałoby być bardzo męczące. Nie ma jednak możliwości porównania dokładnych wyników testów wydolnościowych z tamtego okresu. Trudno więc powiedzieć, jak dziś graliby zawodnicy, którzy kiedyś w tak słabej formie wychodzili na boisko. Nie chodzi tylko o alkohol, ale też kwestię odwodnienia organizmu i możliwość odniesienia kontuzji. Kiedyś grało się raz w tygodniu, a teraz w niektórych okresach gramy praktycznie co trzy, cztery dni.

Pracujesz w Legii, ale zaczynałeś w Lechu. Trener Bakero nazwał cię wtedy jednym z najważniejszych transferów poznańskiego klubu.
To były bardzo miłe słowa. Nie wiem, czy przypadkiem nie byłem wtedy pierwszym dietetykiem zatrudnionym na stałe przez polski klub. Pamiętam, że początkowo miałem dużo pracy, ale i efekty były chyba dobre. Fajnie, że w ogóle trafiłem do świata piłki nożnej i że ostatecznie znalazłem się w Legii. To praca, która daje naprawdę dużo możliwości.

Po odejściu Bakero twoja rola w klubie uległa zmniejszeniu?
Nie, po prostu kolejny trener, którym był Mariusz Rumak, widział moją rolę w klubie w inny sposób. Nie potrzebował mnie na co dzień. Twierdził, że wystarczy, jeżeli osoba pełniąca tę funkcję będzie dostępna kilka razy w miesiącu. Z tego, co wiem, teraz w Lechu jest już jednak zatrudniona na stałe osoba na stanowisku dietetyka.

Byłeś w Lechu, teraz pracujesz w Legii i reprezentacjach młodzieżowych. Co dalej?
Na razie o tym za bardzo nie myślę. Dobrze mi w Warszawie. Pracuję w komfortowych warunkach i ciągle mogę się rozwijać. Legia walczy również o najwyższe cele w kraju, więc myślę, że na tę chwilę znajduję się w odpowiednim miejscu.

Opcją byłaby chyba tylko zagranica?
Nawet o tym nie myślę. Co kraj, to obyczaj. Wydaje mi się, że trudno byłoby się wkomponować w zagraniczny zespół, więc nawet nie szukam pracy poza Polską.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24