Emocji było co niemiara, a to, co wyprawiali Brazylijczycy, nie strzelając seryjnie karnych w finale meczu z Wenezuelą, zapadnie nam w pamięć na długo. Ku przestrodze, że wszystko w piłce zaczyna się i kończy w głowie graczy i ich trenera. I można żonglować piłką w reklamach i na plaży, ale jak głowa nie wytrzymuje presji, to i z karnego trudno trafić w bramkę.
Długo będziemy też pamiętać sąd Argentyńczyków nad nieszczęsnym Leo Messim i trenerem Sergio Batistą. Pierwszy wedle swoich rodaków sam powinien wygrywać mecze nie tylko dla Barcelony, ale i dla swojej ojczyzny bez względu na okoliczności. Zresztą im okoliczności mniej sprzyjające, tym gorzej dla Messiego, bo winny i tak będzie zawsze.
Batista zaś, po meczu z Urugwajem poczuł się pewnie tak samo jak trener Brazylijczyków Flávio Costa po finale MŚ w 1950 r. Milcząca Maracana po najbardziej spektakularnym zwycięstwie Urusów w historii, to symbol podobny do atmosfery panującej w Santa Fe po ostatnim karnym strzelonym przez Martína Cáceresa. Szloch i zgrzytanie zębów - tyle zostało Argentyńczykom.
Tymczasem okazało się, że jedenastki Urugwaju i Paragwaju, które tak dobrze wypadły rok temu na MŚ w RPA, potwierdzają swoją przewagę nad rywalami w Ameryce Południowej. Szczególnie jedenastka prowadzona przez Óscara Tabáreza nawiązuje do sukcesów największych drużyn z małego kraju wciśniętego pomiędzy Brazylię i Argentynę. Aż trudno uwierzyć, że niespełna trzyipółmilionowy naród jest w stanie produkować niczym na fabrycznej taśmie dobrych i bardzo dobrych piłkarzy. A później zestawić z nich reprezentację zdolną do walki o najwyższe trofea na kontynencie i świecie.
Zawsze zastanawiał mnie ten fenomen niezwykłej, piłkarskiej wydajności Urugwajczyków. Zapytałem o tę tajemnicę swego czasu Jarka Gugałę, który miał szczęście przez cztery lata ambasadorować w Montevideo. Odpowiedział mi krótko: w Urugwaju wszyscy grają w piłkę bez względu na majątek, pochodzenie i kolor skóry. A boiska są wszędzie - dosłownie. Tyle Jarek.
Na takie dictum nie chciałem od razu dać wiary, ale ilekroć miałem dostęp do kogoś, kto jako tako poznał Urugwaj, powtarzał mi tę samą wersję jak mantrę. Zatem jak mamy już dwa tysiące boisk orlików, to jeden warunek w drodze do sukcesu już spełniliśmy. Teraz tylko, żeby nam wszystkim chciało się grać.
Marian Kmita jest szefem sportu w Polsacie i publicystą Polska The Times
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?