Z dużej chmury zero goli, bezbramkowy remis w Katowicach

Piotr Szymański
W pierwszoligowych derbach Śląska GKS bezbramkowo zremisował z Piastem
W pierwszoligowych derbach Śląska GKS bezbramkowo zremisował z Piastem Marzena Bugała / Polskapresse
Tuż przed pierwszym gwizdkiem zapowiadało się na burzę. Ostatecznie lekko pokropiło i na tym skończyły się głośne zapowiedzi. Podobnie w przypadku samego spotkania. Małe derby Górnego Śląska typowano jako szlagier kolejki, który hitem się jednak nie okazał (WIDEO)

Mimo zera stopni Celsjusza na termometrach, spotkanie przyciągnęło na stadion sporą rzeszę kibiców. 5200 wiernych fanów liczyło na pierwszą w tym roku bramkę strzeloną na własnym obiekcie oraz na pokonanie gliwickiego Piasta. Jak miało się później okazać, żadnego z tych marzeń spełnić się nie udało.

Od pierwszych minut lepiej w mecz weszli przyjezdni. Znakomitą okazję miał w 8. minucie Jakub Biskup, lecz mając przed sobą tylko Jacka Gorczycę, posłał futbolówkę tuż obok prawego słupka. Lewemu pomocnikowi Piasta pozostało tylko złapać się za głowę.

GieKSa starała się powoli wyprowadzać akcje przez duet stoperów Jacek Kowalczyk - Wojciech Szala, lecz im bliżej bramki Jakuba Szmatuły, tym większy chaos panował w poczynaniach gospodarzy. Aktywnie do gry pokazywali się przede wszystkim Rafał Sadowski i Tomasz Sokołowski.

Pierwszy z nich próbował szczęścia w indywidualnych akcjach, które na dobrą sprawę samą siłą fizyczną "kasowali" defensorzy Piasta. - Oni go chyba dzisiaj zabiją! - dało się usłyszeć na trybunach z ust zaprawionych w bojach kibiców. Natomiast ustawiony na prawej obronie Sokołowski, podłączał się jak tylko potrafił, jednak za każdym razem brakowało dokładnego, ostatniego dogrania. Przed przerwą znakomitej okazji nie wykorzystał jeszcze Brazylijczyk Maycon, który sprawiał sporo problemów kapitanowi GKS-u.

Druga połowa to już wyraźna dominacja gości. Świetnej szansy nie wykorzystał m.in. Łukasz Krzycki, który w zamieszaniu po rzucie rożnym sprawdził powracającego między słupki katowiczan, Gorczycę. - Wróciłem do bramki i wreszcie poczułem tę adrenalinkę meczową. Bramkarz musi być zawsze gotowy do gry - mówił po końcowym gwizdku zadowolony golkiper.

Wcześniej prawdziwe wejście smoka mógł mieć, a w zasadzie powinien, Michał Chałbiński. 34-letni napastnik pojawił się na placu gry w 74. minucie i w kilkadziesiąt sekund zmarnował dwie piłki meczowe. Najpierw fatalnie wykończył sytuację sam na sam, po której uderzył anemicznie obok słupka, a chwilę później stojąc pięć metrów przed bramką, nie trafił w piłkę. Więcej nieporadnych prób w ofensywie już nie uświadczyliśmy.

Walki w dzisiejszych małych derbach z pewnością nie zabrakło, ale nie zobaczyliśmy najważniejszego, a mianowicie goli. - Taka jest piłka, tego się nie da oszukać - stwierdził po meczu, obrońca GKS-u Mateusz Niechciał.

Zobacz co powiedzieli trenerzy po meczu!

Fantastyczny doping na Bukowej:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24