Mistrzowski Lech Poznań charakteryzował się tym, że tracił mało goli, był skuteczny u siebie, a w końcówce sezonu był mocny mentalnie, fizycznie i taktycznie. Maciej Skorża wiele wymagał od siebie, ale też od zawodników. Wycisnął z tej grupy piłkarzy to co się dało, a nawet więcej. Odbudował piłkarsko Amarala, Milicia, Karlstroema, Salamona, Kownackiego, nawet Mickey van der Hart, który wszedł do bramki pod koniec rozgrywek, bronił na miarę swoich możliwości. Ci zawodnicy oraz Jakub Kamiński stanowili o sile mistrzowskiej drużyny.
Kolejorz wiele sytuacji stwarzał sobie po akcjach skrzydłami "Kamyka" i współpracujących z nim bocznych obrońców. Gdy reprezentant Polski potrzebował chwili oddechu, włączał się Michał Skóraś. Z roli skrzydłowego nieźle wywiązywał się też Dawid Kownacki. Maciej Skorża miał kilka opcji w ofensywie, lecz przecież jego drużynie też w wielu meczach "szło jak po grudzie". Prawie zawsze jednak mógł liczyć na to, że swoje zadania wypełnią gracze defensywni. To był klucz to sukcesu.
Obecny Lech fizycznie i mentalnie, a także personalnie znacznie odbiega od tego, który w połowie maja święcił triumf. Stracił dwa ważne ogniwa w ataku i biorąc pod uwagę kłopoty zdrowotne Satki, Milicia oraz Salamona trzech podstawowych obrońców.
- Patrząc na to, jak odbieramy piłkę, w jaki sposób stwarzamy sobie sytuacje, widać spore różnice w porównaniu z ubiegłym sezonem - zauważył w programie "Wokół Bułgarskiej" były trener Lecha Mariusz Rumak. - W meczu z Wisłą zespół chciał pressować, tylko rywale kilka razy przegrali piłkę z jednej na drugą stronę, zrobili sobie miejsce i stworzyli od razu okazję bramkową. Piłkarze byli zbyt daleko od siebie, zespół nie był kompaktowy, były duże odległości między formacjami, zespół był o tempo spóźniony - dodał Mariusz Rumak.
Skorża na takie błędy nie pozwalał, natychmiast korygował ustawienie. Piłkarze doskonale wiedzieli, co mają robić na boisku. Tej jakości teraz nie ma. Na środku obrony w niedzielę grał debiutant Szwed Filip Dargestal oraz młodziutki Maksymilian Pingot. Dargestal popełnił błędy przy wszystkich bramkach.
- Jeśli chodzi o obronę, był duży znak zapytania już przed meczem. Na newralgicznych pozycji zagrali ludzie, którzy zupełnie się nie znają - zauważył Marcin Drajer.
Nasi eksperci nie chcieli krytykować van den Broma, ale przecież Holender mógł oszczędzić w Batumi choćby Satkę i byłby on gotowy na mecz z Wisłą. Zresztą nie był to jedyny błąd nowego trenera Lecha. Wystawienie Filipa Marchwińskiego na skrzydle okazało się kompletnym nieporozumieniem.
Po odejściu Kamińskiego lewe skrzydło Kolejorza praktycznie istnieje tylko na papierze. Ba Loua jest kontuzjowany, Velde częściej ma kompromitujące zagrania niż te dobre, widać frustrację odciętych od podań Amarala i Ishaka. Jedynym piłkarzem, którego można pochwalić za postawę w ostatnich meczach, jest Michał Skóraś.
A przecież to dopiero początek sezonu. Lecha zwykle kryzys dopadał dopiero na przełomie września i października. Teraz już na początku sierpnia zapaliła się czerwona lampka, bo Kolejorz znalazł się na ostatnim miejscu w tabeli.
Sytuacja jest trudna, bo ledwo sezon się zaczął, a już trzeba go ratować. Właściciele Lecha od lat zapewniają kibicom szorstką miłość z klubem.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?