Z rezerw Bayernu Monachium do Energie Cottbus. Poznajcie Sebastiana Mrowcę

Jerzy Filipiuk/Gazeta Krakowska
19-letni Sebastian Mrowca grał w Bayernie Monachium przez 9 lat. Na początku razem ze starszym o 2 lata bratem Patrykiem. W minionym sezonie był kapitanem młodzieżowej drużyny Bayernu.

Wimbledon 2013: Będzie polski ćwierćfinał. Jerzy Janowicz zagra z Łukaszem Kubotem [ZDJĘCIA]

- Rozegrałem nawet 4 mecze w pierwszej drużynie. Mogłem przez kolejne 2 lata występować w rezerwach, miałem propozycje ze Szwajcarii i z trzech klubów z Bundesligi, ale zdecydowałem, że przejdę do Energie Cottbus - mówi 19-letni defensywny pomocnik Sebastian Mrowca, którego rodzice pochodzą z Małopolski.

W ubiegłym tygodniu podpisał trzyletni kontrakt z klubem z 2. Bundesligi, z którym dziś rozpocznie zgrupowanie w Austrii. Razem z nim do Energie, ale do drugiej drużyny, trafił lewoskrzydłowy Patryk. W klubie tym przed laty grali m.in. Andrzej Juskowiak, Radosław Kałużny, Andrzej Kobylański, Mariusz Kukiełka, Witold Wawrzyczek, Tomasz Bandrowski czy Piotr Rowicki.

Jak piłkarz, który niedawno zadebiutował w reprezentacji Polski do lat 19, trafił do Bayernu i tak długo poznawał w nim tajniki futbolu?

Zakochani w sporcie

To historia, którą zapoczątkowała miłość do... siatkówki (jego dziadka) i do hokeja (jego ojca). Futbol pojawił się później. W siatkówkę (- Nigdy w piłkę nożną - od razu zastrzega), na podwórku, grywał najstarszy z rodu Józef Mrowca. Urodził się w 1930 roku w Załucznem (powiat nowotarski), z zawodu był cholewkarzem.

Pasjonowała go nie tylko siatkówka. Uczył strzelania, chodził na mecze hokejowe w Nowym Targu. Przez wiele lat był prezesem LZS w Gronkowie k. Nowego Targu. Po wojnie 2 lata spędził w więzieniu, bo podpadł "bezpiece". Sportem interesuje się do dziś. Jego żona Józefa, pochodząca ze Skrzeszowic (powiat krakowski), była nauczycielką, założycielką publicznej biblioteki. - Jako pierwsi w Gronkowie mieliśmy w domu telewizor. Oglądaliśmy na przykład "Bonanzę" - chwali się senior rodu.

Mają dwóch synów. Adam Mrowca urodził się w 1953 roku w Czarnej Górze k. Bukowiny Tatrzańskiej, a Wiesław 2 lata później w tej samej wiosce. Obaj, gdy było ciepło, uganiali się za piłką (w LZS Gronków), zimą grali w hokeja. Ich mama w szkole prowadziła sklepik. Pewnego razu za zarobione pieniądze kupiła synom i jeszcze komuś łyżwy i kije. Stali się "prawdziwymi" hokeistami, rozgrywali międzyszkolne mecze.

- Zauważyłem, że mają smykałkę do hokeja - wspomina Józef Mrowca. A że znał się z Mieczysławem Chmurą (reprezentantem Polski, olimpijczykiem, trenerem m.in. Podhala i kadry narodowej), zaprosił go do siebie, by zobaczył, jak synowie grają na lodowisku, które zrobili przed swoim domem. Chmura nie miał wątpliwości, że to talenty. I chłopcy trafili na kilka lat do Podhala. Starszy grał na lewym skrzydle, młodszy na środku rozegrania. - Do Nowego Targu jeździliśmy rowerami, wracaliśmy, gdy było już ciemno, wioząc ciężki sprzęt na plecach przez 7 kilometrów - mówi Adam Mrowca.

Potem znaleźli się w Unii Oświęcim (Adam o rok szybciej), a po kilku latach w Baildonie Katowice, w którym sięgali nawet po wicemistrzostwo Polski, grając z takimi tuzami hokejowymi jak Tadeusz Obłój, Robert Góralczyk, Wiesław Jobczyk czy Jan Piecko. Obaj grali w reprezentacji Polski juniorów (starszy wystąpił w ME grupy B, młodszy 2 lata później w ME grupy A); Adam Mrowca zaliczył też kilka występów w kadrze U23 i kadrze seniorów.

Nowy kraj i dyscyplina

Gdy ten ostatni miał 28 lat, wyjechał z bratem do Niemiec, gdzie ich ojciec miał znajomego. Przez 4 lata grał w TSV Miesbach (50 km od Monachium) w III lidze. Potem rok był trenerem tego klubu, a przez kolejne 10 lat szkoleniowcem w klubowej szkółce.

Żonę Jolantę z Nowego Targu, absolwentkę technikum ekonomicznego, poznał u znajomego. Ślub wzięli w 1989 roku - cywilny w Bukowinie Tatrzańskiej, kościelny w Nowym Targu (wesele odbyło się w hali Podhala). W Polsce bywają rzadko, raz na rok. Mieszkają w Hausham. Pan Adam jest zatrudniony w firmie elektronicznej. Mają troje dzieci, wszystkie urodziły się w Rosenheim. 22-letnia Kamila trenowała gimnastykę artystyczną, ale zrezygnowała ze sportu. Rodzice byli zaangażowani w dowożenie synów na treningi (zmieniło się to dopiero, gdy Sebastian otrzymał od Bayernu służbowe audi). - Córka była niezadowolona, że musiała przerwać uprawianie gimnastyki, ale poświęciła się dla braci, by oni mogli kontynuować karierę - mówi Adam Mrowca.

19-letni dziś Sebastian i 21-letni Patryk od małego lubili piłkę nożną. Ten drugi przez 2 lata grał także w hokeja, ale w końcu postawił na futbol. To za sprawą synów piłką zainteresował się ich ojciec. Przekwalifikował się z trenera hokejowego na piłkarskiego. Przekonuje, że nie było to nic trudnego. - Uczyłem chłopców w domu. Mieli piłeczkę do tenisa, robili z nią slalomy - wspomina. Był drugim trenerem w TSV Schliersee. - Moi chłopcy się wybijali na boisku, byli najlepsi w regionie. Strzelali po 60-70 bramek, byli typowymi napastnikami, łowcami goli - zaznacza.

Tylko się przyglądał

Patryk na 2 lata trafił do tzw. kadry alpejskiej bawarskiego związku. Dostrzegli go skauci Bayernu i zaprosili na sprawdzian. - Sebastian stał z boku boiska. Jeden z trenerów zapytał go, co tu robi. Odpowiedział, że przygląda się testom brata. Na to trener zaproponował, że da mu koszulkę i niech też potrenuje. Sebastian miał na nogach adidasy. Gdy zobaczyli, jak gra, zapytali mnie, czy obaj mogliby przejść do Bayernu. Ja oczywiście powiedziałem, że tak - opowiada Adam Mrowca.

Starszy z braci trenował w Bayernie przez 3 lata. Potem na 3 kolejne lata trafił do Rosenheim, a stamtąd do III-ligowego Wackeru Burghausen. - Miał zajęcia o godzinie 10 i 16.30, a ja kończyłem szkołę o godzinie 13, więc mogłem trenować tylko po południu - wyjaśnia Patryk. Studiuje wieczorowo ekonomię przemysłową.- Nie wiem, kim będę w przyszłości, może piłkarskim menedżerem... - zastanawia się Patryk. I wyjaśnia powody swych przenosin do Cottbus: - Idę tam razem z bratem, bo chcę mu pomagać. To także mój przyjaciel. Będę go wspierał, żeby się nie nudził, będę mu też gotował. Znam trenera Energie Rudolfa Bommera (byłego piłkarza m.in. Fortuny Duesseldorf, Bayeru Uerdingen i Eintrachtu Frankfurt - przyp. J.F.), który był moim szkoleniowcem w Wackerze.

Postawił na futbol

Sebastian postawił na futbol. Systematycznie podnosił swe umiejętności, grywał w kolejnych rocznikach Bayernu, aż w końcu został kapitanem jego drużyny młodzieżowej. Pytany o swe zalety, odpowiada, że jest wszechstronny. Dobrze spisuje się w grze obronnej, umie wygrywać pojedynki, ma dobry odbiór piłki, jest szybki, potrafi wspomóc atak (w ubiegłym sezonie strzelił cztery gole).

4 razy wystąpił w I drużynie Bayernu - w meczach sparingowych. - Grałem z kilkoma gwiazdorami, którzy podpowiadali mi, co mam robić na boisku, gdy coś mi nie wyszło, i chwalili, gdy dobrze zagrałem - mówi. Jego ojciec dodaje: - Funkcja kapitana drużyny była dużym wyróżnieniem dla Sebastiana. By ją otrzymać, trzeba posiadać nie tylko wysokie umiejętności, ale i dużą kulturę osobistą. A syn cieszy się zaufaniem ze strony kolegów, jest bardzo lubiany przez nich i trenera. Nigdy nie słyszałem żadnych uwag na temat zachowania obu synów.

W Bayernie Sebastian poznał wielkie gwiazdy niemieckiego i światowego futbolu. Za swego kumpla uważa o 2 lata starszego Davida Alabę. Poznali się przed dwoma laty, gdy austriacki obrońca, grając jeszcze w drugiej drużynie Bayernu, raz w tygodniu przychodził na treningi młodszych roczników. - To normalny, sympatyczny piłkarz, a nie gwiazdor. Interesują się nim AS Monaco i Arsenal Londyn, ale myślę, że zostanie w Bayernie - mówi.

Wybrał drugą ligę

Miał oferty ze Szwajcarii oraz z trzech klubów 1. Bundesligi, których nazw nie chce jednak zdradzić. Zdecydował się jednak na II-ligowe Energie. Dlaczego? - Jestem zadowolony z pobytu w Bayernie, choć na początku było mi ciężko. Było moim marzeniem grać w tak wielkim klubie. Z kolei w I lidze trzeba się wykazać, bo konkurencja jest bardzo duża. A mógłbym nie pasować trenerowi do koncepcji. Dlatego chcę spróbować swych sił w II lidze, w Cottbus. Będę robił wszystko, by wykorzystać szansę. Energie w minionym sezonie zajęło ósme miejsce w 2. Bundeslidze, ale myśli o walce o awans. Po paru sparingach będę mógł coś więcej powiedzieć o swej grze w tym klubie - nie ukrywa Sebastian.

Rodzina Mrowców kultywuje polskie tradycje, rozmawia w ojczystym języku. Znajomość polskiego bardzo się przydała Sebastianowi, gdy został po raz drugi (za pierwszym razem z powodu kontuzji nie mógł przyjechać na zgrupowanie przed towarzyskim meczem z Bośnią i Hercegowiną) powołany przez Marcina Sasala do naszej reprezentacji do lat 19, tym razem na spotkania II rundy eliminacyjnej mistrzostw Europy - z Hiszpanią (0:1), Chorwacją (0:2) i Grecją (1:1). Sebastian spełnił swe marzenie - zagrał w polskiej kadrze. - Dobrze się czułem w kadrze, koledzy fajnie mnie przyjęli. Nie rozumiałem wszystkich specjalistycznych terminów trenera, ale wszyscy starali mi się pomóc. Kumplowałem się zwłaszcza z Martinem Kobylańskim (syn znanego kiedyś piłkarza Andrzeja Kobylańskiego, przed rokiem przeszedł z Energie do Werderu Brema - przyp. J.F.).

Patryk też dostał powołanie do polskiej "młodzieżówki", ale przyszło ono zbyt późno i nie pojechał do kraju. Kolejnej szansy na grę w naszej kadrze już się nie doczekał.

- Jesteśmy bardzo dumni z synów, którzy dobrze grają w piłkę, wzajemnie sobie pomagają. Nie zeszli na złą drogę, nie piją alkoholu, nie palą, mają swe marzenia i starają się je realizować - podkreśla Adam Mrowca.

Gazeta Krakowska

Polub nas na Facebooku! Tam dzieje się jeszcze więcej!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24