Z wizytą w domu Pawła i Manueli Buzałów (ZDJĘCIA)

Paweł Stankiewicz/Dziennik Bałtycki
Z wizytą w domu Pawła i Manueli Buzałów
Z wizytą w domu Pawła i Manueli Buzałów Przemek Świderski/Polskapresse
Paweł Buzała - Piłkarz Pomorza sezonu 2012/13 "Dziennika Bałtyckiego" - pochodzi z Wielkopolski. Dokładnie ze Złotowa. Jest wychowankiem miejscowej Sparty, z której później trafił do Lecha Poznań, a następnie do Lechii Gdańsk i to w tym klubie i mieście czuje się najlepiej. Zresztą w Gdańsku osiadł na stałe.

Zobacz więcej zdjęć na stronie Dziennika Bałtyckiego!

- To najlepszy z wyborów. Jestem w klubie, w którym wszyscy mnie szanują, od działaczy po kibiców. Dobrze się tutaj czuję - przyznaje Paweł.

Żona z Pomorza

Wybór okazał się trafiony. Popularny "Buzi" jest w klubie, w którym czuje się potrzebny, a na Pomorzu poznał Manuelę, z którą od roku i dwóch miesięcy są małżeństwem.

- Karol Piątek to mój najlepszy przyjaciel. Basia to jego żona, a moja Manuela to z kolei siostra Basi - opowiada napastnik biało-zielonych. - Tak się poznaliśmy.

- Najpierw pisaliśmy do siebie w internecie, na portalach społecznościowych - dodaje Manuela.

Piłkarz jest szczęśliwy, że tutaj poznał żonę i mieszka w Gdańsku. - Po największych sukcesach z Lechią wiedziałem, że zostanę w Gdańsku. Podobało mi się miasto. Coś dla Lechii zrobiłem, poznałem żonę. Mamy blisko do mojego rodzinnego Złotowa i do rodziców Manueli. Idealna lokalizacja. Gdzie mi będzie lepiej, jak nie nad morzem? Oboje z żoną jesteśmy pewni, że chcemy tu mieszkać. Osiedliliśmy się na stałe w Gdańsku bez względu na to, gdzie będę grał - przyznaje z uśmiechem.

Manuela musiała nauczyć się życia z mężem piłkarzem, który dużo podróżuje, a przez to często nie ma go w domu. - Nie jest aż tak strasznie. Mecz to jest stres. A jak Paweł wyjeżdża, to ja jadę do mamusi - śmieje się. - Po pięciu latach to już kwestia przyzwyczajenia do takiej sytuacji. Zajęcia są, choćby wychodzenie z pieskiem na spacery.

- Manuela wiedziała, na co się pisze, że często mnie w domu nie będzie. Dobrze, że blisko jest rodzina - dodaje "Buzi".

Za kadencji trenera Tomasza Kafarskiego piłkarz zdecydował się odejść z Lechii. To był krótki epizod, aby potem szybko wrócić do Gdańska. - Do Bełchatowa razem się przeprowadziliśmy - zdradza Manuela. - Miałam tam koleżankę, Anię Sapelę [żona Łukasza, bramkarza GKS - przyp. red]. Od nich wynajmowaliśmy dom. Ania umilała mi czas. Trzymaliśmy się razem i jeśli na święta nie jechaliśmy do domu, to z nimi je spędzaliśmy.

- To było jasne, że pojedziemy razem. Związek na odległość nie ma sensu - uważa Paweł.

Piłkarz nigdy nie może być pewny, jak potoczą się jego losy i gdzie będzie grał w kolejnych latach. - Jestem przygotowana na ewentualne wyjazdy. To dla mnie nie problem. Tam gdzie Paweł, tam i ja - zdecydowanie deklaruje Manuela.

Jak spędzają czas wolny, kiedy Paweł wraca z treningu? - Głównie w domu. Czasami idziemy do miasta albo jedziemy na obiad lub kawę do teściowej. 60 kilometrów to nie tak daleko - mówią zgodnie.

- Nie chodzę po centrach handlowych, bo nogi mnie bolą wtedy bardziej niż po treningu - uśmiecha się "Buzi". - Żona lepiej robi zakupy, bo bardziej zna się na produktach czy modzie.

Piłkarz też potrafi

Oboje przyznają, że to tylko tak się utarło, że piłkarz wychodzi na 1,5 godziny z domu, a później ma wolne. - To tylko taki stereotyp - tłumaczy Manuela.

- Wyjeżdżam o 8 rano, a wracam o 15. Muszę być godzinę przed treningiem, a powrót godzinę po treningu. Po drodze jeszcze jakieś zakupy. Jak były dwa treningi dziennie, to jechałem rano, a wracałem o 20. Przed meczem z Barceloną to z treningów wracałem koło północy - wyjaśnia Paweł.

Kuchnia w domu Buzałów to królestwo Manueli. - Ja mało co robię. Niestety, a może stety, to Manuela gotuje. Sam nie mogę nic zrobić, bo ona musi zaraz podejrzeć albo się wtrącić i potrawy nie mogę dokończyć - przyznaje Paweł.

- Ja już tak w domu byłam przyzwyczajona, że jak mąż wraca z pracy, to obiad musi być na stole - mówi żona Buzały.

Piłkarz Lechii zdradza jednak, że w kuchni nie ma dwóch lewych rąk. - Robię poranną kawę. Dużo umiem zrobić. Każdy myśli sobie, że piłkarz to nic nie potrafi. A ja 8 lat mieszkałem sam. W domu gotuje żona, bo robi to lepiej ode mnie, ale sam potrafię przygotować wiele potraw. Za to dzięki Manueli mam różnorodne jedzenie, codziennie coś innego. Czasami wieczorem wspólnie ustalamy, co następnego dnia będzie na obiad - mówi Paweł. - A najlepiej wychodzi mi spaghetti bolognese.

- To prawda, robi je dobrze - przyznaje Manuela z uśmiechem.

Buzała twierdzi, że pokochał Gdańsk i woli to miasto od Poznania. - Uwielbiam morze i Stare Miasto. Jak dostałem propozycję z Lechii, to ani chwili się nie wahałem. Wolę Gdańsk, choć pochodzę z Wielkopolski. To nie jest jednak przeszkodą do tego, że Lechię mam w sercu - mówi.

Manuela panią domu

A co Paweł robi w domu na co dzień? - Przede wszystkim odpoczywam - śmieje się. - Z psem wyjdę na spacer albo mieszkanie odkurzę. Pomogę w prostych rzeczach, ale mycie okien czy prasowanie to odpada. Zresztą jak wracam po treningu, to w domu już wszystko jest posprzątane. Manuela to prawdziwa pani domu. Od A do Z. Wszystko na jej głowie oraz w jej rękach i nogach. W kwestii porządku musi być tak jak ona chce.

To nie oznacza, że Manuela ma silniejszy charakter i dominuje w związku. - Tak nie jest. Razem o wszystkim decydujemy - zapewnia.

- Oboje mamy ciężkie charaktery i jak się uprzemy, to tak musi być. Ale to dobrze, że każdy ma swoje zdanie - dodaje "Buzi".

Mieszkanie nad morzem wcale w ich przypadku nie wyklucza wspólnych wakacji nadmorskich. - W tym roku byliśmy w Turcji. Też było morze, ale wraz z górami - mówi Manuela.

- Latem wolę nad morze. A jak w góry to zimą. Są wtedy atrakcyjniejsze - uważa Paweł. - W poprzednim roku byliśmy zimą nad Morskim Okiem. Było trochę wspinaczki. Czy chciałbym iść gdzieś wyżej? Nie, dziękuję. To dla mnie było wystarczające - śmieje się.

Manuela, przed poznaniem Pawła, nie interesowała się piłką nożną. - Jak byłam młodsza, to z tatą trochę oglądałam mecze, kiedy grała reprezentacja Polski. Teraz mnie wciągnęło. Jak Karol grał w Lechii, to z siostrą przyjeżdżałam na mecze, ale Pawła jeszcze wtedy tak nie znałam. Muszę przyznać, że jak mąż gra, to stres jest, i to duży. Bardzo to przeżywam. Wolę mecze w Gdańsku. Jak są wyjazdowe, to sprzątam z nerwów, mam wszystko zrobione i podłogi umyte pięć razy - przyznaje ze śmiechem Manuela.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24