Zagłębie i Jaga nadal w ogonie

Krzysztof Dziedzic
Dawid Plizga mógł zostać bohaterem meczu.
Dawid Plizga mógł zostać bohaterem meczu. Adam Konopka (Ekstraklasa.net)
Nie udało się zdobyć 3 punktów ani piłkarzom Zagłębia, ani Jagiellonii Białystok, a co za tym idzie, odbić się od ligowego dna.

Mecz zapowiadał się ciekawie. Obie drużyny potrzebowały punktów, aby opuścić niechlubne miejsca w tabeli. Patrząc przez pryzmat hitu kolejki (Lech - Wisła) starcie Zagłębia z Jagiellonią zdecydowanie było spotkaniem z innej planety. Jednak do godziny 17:00 mówiło się, że był to ciekawy, żywy mecz, w którym nie brakowało walki i groźnych sytuacji bramkowych.

Początek należał do gospodarzy. Pokazali oni, że nie przespali przerwy na reprezentację i naprawdę ostro trenowali. Ciekawe, kombinacyjne akcje często kończyły się poprzez nieudane podania, mimo tego styl gry lubinian napawał optymizmem.

Gdy piłkarze Franciszka Smudy osłabli inicjatywę przejęli kibole. Zamieszki z ochroną wzbudziły niemałe zainteresowanie. W ruch poszło wszystko, co tylko było pod ręką kiboli. I tak w stronę mundurowych leciały napoje, kiełbaski, a nawet ogromne wiadro z... musztardą. Kilka muzycznych pozdrowień w stronę ochrony oraz zaprzyjaźnionej policji i mogliśmy dalej delektować się boiskowymi poczynaniami.

W 35 minucie spotkania zdarzyło się coś, co nie miało prawa się wydarzyć. Piłka zagrana, wydawałoby się za mocno, w stronę Plizgi, zmierzała wprost pod nogi obrońców Jagi. Plizga widząc niezdecydowanie defensorów ruszył za futbolówką i mijając trzech mocno zdziwionych obrońców znalazł sie w sytuacji sam na sam z Sandomierskim. Pomocnik gospodarzy, chyba za bardzo podekscytowany swoją postawą, kopnął piłkę tak, jakby nigdy wcześniej tego nie robił. O skutkach nie pisać nie warto...

Sześć minut później doskonałe podanie od Bartczaka dostał Costa, który zamiast strzelać głową, próbował skierować piłkę do bramki... klatką piersiową. Chwilę po tym, niemalże taką samą sytuację zmarnował Tomasz Frankowski, z tą różnicą, że napastnik gości trafił w słupek.

Po przerwie zaczęło się przedstawienie. I nie mowa tu o jakiejś galaktycznej akcji jednej z drużyn. Od strony artystycznej dali poznać się kibice Zagłębia, którzy już od kilku miesięcy protestują przeciwko panu Dariuszowi Machińskiemu, którego, jak sądzą, zatrudniono w klubie po to, aby przeszkadzał. Przyznać trzeba, że nazwa funkcji, dyrektora zarządzającego oraz pełnomocnika zarządu ds. rozwoju i sportu brzmi co najmniej śmiesznie. Kibice nie mają wątpliwości, że dyrektor zarządzający jest "pionkiem" jego przełożonych z klubu partyjnego, którego największym przeciwnikiem jest partia opozycyjna. Warto nadmienić, że w całym "spektaklu" kibiców Zagłębia udział brali również przyjezdni fani Jagiellonii, czym zyskali sympatię miejscowych kibiców.

W 62 minucie szansę rehabilitacji miał Dawid Plizga. Strzelił dobrze, piłka zmierzała w okienko bramki Sandomierskiego, jednak ten był dzisiaj nie do pokonania. Niewykorzystane sytuacje się mszczą. W myśl tych słów w 83 minucie uderzał Grosicki, który zwiódł obrońców Zagłębia. Uderzył mocno, po ziemi, mimo to piłka nie wpadła do siatki. Na jej drodze stanął słupek. Co prawda piłka wpadła wprost pod nogi Jezierskiego, ale napastnik gości zbyt długo zwlekał ze strzałem.

Do końca spotkania wynik nie uległ zmianie. Po meczu walki, który mógł się podobać, Zagłębie zremisowało z Jagiellonią. Obaj trenerzy przyznali się do tego, że czują niedosyt, chociaż zgodnie stwierdzili, że remis jest wynikiem sprawiedliwym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24