Zaskakująca porażka Legii na Pepsi Arenie. "Franek łowca bramek" bohaterem Jagiellonii

Marek Koktysz, tg
Legia Warszawa-Jagiellonia Białystok
Legia Warszawa-Jagiellonia Białystok sylwester wojtas
Warszawska Legia doznała pierwszej porażki w obecnym sezonie. Niespodziankę przy Łazienkowskiej sprawiła Jagiellonia Białystok, która wykorzystała słabszy dzień lidera. Bohaterem gości został niezniszczalny Tomasz Frankowski.

Zobacz więcej zdjęć ze spotkania Legia - Jagiellonia!

Kibice z Łazienkowskiej mogli przed pierwszym gwizdkiem zobaczyć na boisku Marka Saganowskiego. Niestety, jeszcze nie w klubowym trykocie. Sagan ubrany „po cywilnemu” odebrał nagrodę za najlepszego piłkarza września w ekstraklasie, pozdrowił fanów i zniknął w tunelu. Jeśli piłkarze Legii mieli dostęp do środków masowego przekazu przed meczem, to wiedzieli, że ligowi rywale nie pogubili punktów, niebezpiecznie zbliżając się do Wojskowych na odległość jednego punktu. Ta informacja nie pomogła jednak podopiecznym Jana Urbana w odpowiednim skupieniu się na Jagiellonię. Wojskowi zgubili punkty na Pepsi Arenie.

Gdzie się podziały… tamte przyśpiewki?

Na spotkanie z Jagą wojewoda mazowiecki otworzył obie części trybuny ultras – tzw. Żylety. To jednak nie pomogło. Na, dotychczas najbardziej rozśpiewany, sektor przyszli nieliczni kibice. Powróciło „gniazdo”, ale przez cały czas stało puste. Honoru warszawskiego dopingu próbowały bronić dzieciaki z sektora rodzinnego i fani na pozostałych trybunach, jednak z mizernym skutkiem. Stadionowy wokal nie funkcjonował jak powinien, śpiewy były urywane, niedokończone. Raz śpiewano z lewej, raz z prawej – wszystko bez ładu i składu. Żeby zwrócić honor kibicom, którzy byli przy Ł3 trzeba odnotować, że zdarzyły się pojedyncze przypadki, kiedy wszyscy sympatycy Legii przemówili jednym głosem… dopóki sędzia nie użył gwizdka. Uciszył i wprowadził więcej chaosu wśród kibiców aniżeli zakazy wojewody. Szkoda, bo kiedy drużyna gra dobrze, to pełnego, szczęśliwego obrazu powinien dopełnić już tylko gorący i barwny doping.

Celowniki Legii do poprawy

W pierwszej połowie olbrzymie trudności sprawiało drużynie Legii wymienienie paru celnych podań. Między zawodnikami stołecznego klubu nie było widać dobrej komunikacji. Łukasik wbiegał przed piłkę, która spokojnie leciała do Jędrzejczyka, Radović „na siłę” szukał Ljuboji, co kończyło się znalezieniem piłkarzy gości. Jaga miała być na Pepsi Arenie jak Celtic w niedawnym spotkaniu z Barceloną w ramach fazy grupowej Ligi Mistrzów. Tymczasem to Wojskowym było bliżej do Szkotów – pod względem ilości celnych podań. Pisząc tą relację nie wiem jeszcze jaka jest oficjalna statystyka podań w pierwszej odsłonie, ale wątpię by Warszawa wypadła w niej pozytywnie.

Skrzydlata Jagiellonia

To była dzisiaj groźna broń gości. Żółto-czerwoni w postaci Kupisza i Dzalamidze niemiłosiernie kąsali bokami gospodarzy. Rajdy lewą i prawą stroną boiska sprawiały kłopoty bocznym obrońcom Legii. Jędrzejczyk nie nadążał za Kupiszem, ale jeszcze gorzej wyglądał Jakub Rzeźniczak. Występujący w zastępstwie za Kubę Wawrzyniaka - „Rzeźnik”, nie dawał sobie rady ze zwrotnym i finezyjnym Dzalamidze. Zauważyli to piłkarze Jagi, nawet obrońcy. Modelski często podłączał się do akcji ofensywnych, a z tym Rzeźniczak już w ogóle nie potrafił się obejść - winy odkupił w drugiej połowie, kiedy zdobył gola po podaniu Radovicia, w zasadzie jego rola ograniczała się do wykończenia centry Serba, ale to też trzeba umieć zrobić. Generalnie obrońca Wojskowych lepiej się prezentował w zadaniach ofensywnych. Ataki gości musiały w końcu przynieść rezultat w postaci gola. Jaga zdobyła drugą w historii bramkę na Łazienkowskiej. W 37. minucie do siatki Kuciaka trafił Plizga. „Obsłużył” go znakomitym podaniem, nie kto inny, jak Tomek Frankowski, który jak zwykle odgrywał w drużynie z Białegostoku pierwszoplanową rolę.

Pojedynek Kosecki vs. Ukah, jako support przed walką Wacha z Kliczko?

Ciężko powiedzieć, żeby była to „ozdoba” dzisiejszego meczu, ale na pewno jest to coś, co przykuło dzisiaj uwagę kibiców i dziennikarzy na Ł3. Około 40. minuty na stadionie Legii zrobiło się naprawdę gorąco. „Kosa” w próbie odzyskania piłki w polu karnym posunął się troszkę za daleko, odepchnął Ukah, który „podłapał” o co chodzi Polakowi i dołączył się do przepychanki. Następnie dołączyli pozostali piłkarze. Z drugiego końca boiska gnał Artur Jędrzejczyk, który też miał coś do powiedzenia Ukah’owi. Swoje „trzy grosze” dorzucił Ljuboja, ale wszystko ostatecznie rozdzielił sędzia Pskit. Od tego momentu jednak na murawie panowała atmosfera „polowania na kości”. Piłkarze wyraźnie rozochoceni i chętni do awantury często się faulowali, gestykulowali… całe szczęście pierwsza odsłona dobiegła końca, bo posypałoby się więcej kartek. Na „drugą rundę” Ukah już nie wyszedł. Hajto postanowił nie kusić losu i dał ochłonąć swojemu zawodnikowi. Być może to samo powinien był zrobić Jan Urban z Koseckim, bo młody gwiazdor Legii był dzisiaj wyjątkowo rozemocjonowany, a czasem nie potrafił utrzymać na wodzy swojego wybuchowego charakteru, co było widać chociażby w pierwszej połowie, kiedy dwa razy odbijał wściekle piłkę od bandy (chciał ją wybić poza murawę). Urban zdecydował się go zmienić dopiero w końcówce meczu, wprowadzając Michała Żyro.

Frankowskim Jagiellonia stoi, a Słowikiem broni

Były reprezentant Polski pełnił dzisiaj kluczową rolę w grze gości. Nie jest to zresztą zaskoczeniem. Doświadczony zawodnik swoim zaangażowaniem i zimną krwią imponuje młodszym kolegom z drużyny. Przy pierwszej bramce asystował, a przy drugim golu dla Jagi grał już pierwsze skrzypce. Co prawda mógłby się o to miano bić z Marko Sulerem i Iniakim Astizem, którzy przy golu na 2:1 zawalili na całej linii. Dzalamidze dośrodkował w pole karne, piłka leniwie opadała na Tomka Frankowskiego, który był jednak obstawiony przez środkowych obrońców Legii. Obaj zgodnie odpuścili krycie, odstąpili od Franka, a temu nie pozostało nic innego, jak umieścić futbolówkę w siatce zaskoczonego Kuciaka. Niejeden napastnik zostałby wyprowadzony z psychicznej równowagi takim „prezentem”, ale nie zimnokrwisty Frankowski. Wyjątkowo dobra dyspozycję prezentował dzisiaj bramkarz gości – Jakub Słowik. Golkiper białostoczan popisał się dzisiaj paroma fenomenalnymi interwencjami. Bronił strzały Ljuboji, miał dobre wyjścia do piłki, świetnie grał także nogami. Słowik z czystym sumieniem może dopisać sobie ten mecz do listy udanych występów w barwach Jagi. Obok Frankowskiego był wyróżniającym się zawodnikiem.

Legia Warszawa popsuła sobie dzisiaj dwie, bardzo ładne statystyki. Po pierwsze, i najważniejsze, przegrała z Jagiellonią i pozwoliła zbliżyć się do siebie ligowym rywalom – Polonii i Lechowi – na odległość jednego punktu w tabeli. A następny mecz grają na bardzo trudnym terenie z Lechem Poznań, a więc kandydatem do tytułu. Była to pierwsza porażka Wojskowych w tym sezonie. Dzisiejsza przegrana była także pierwszą z Jagiellonią na własnym obiekcie. To zdecydowanie czarny wieczór dla Legii Warszawa.

Legia Warszawa 1:2Jagiellonia Białystok
54%Posiadanie piłki46%
14Strzały7
6Strzały celne3
8Strzały niecelne4
10Spalone1
5Rzuty rożne3
18Dośrodkowania13
10Wyrzuty z autu17
15Faule19
6Żółte kartki3
0Czerwone kartki0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24