Zenon Burzawa - świetny zawodnik, wymagający trener, dobry człowiek. Jest legendą gorzowskiego Stilonu

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Zenon Burzawa - świetny zawodnik, wymagający trener, dobry człowiek
Zenon Burzawa - świetny zawodnik, wymagający trener, dobry człowiek Archwium, Tomasz Gawałkiewicz. Ryszard Poprawski
Jest legendą gorzowskiego Stilonu i najlepszym piłkarzem w historii miasta. Był królem strzelców ekstraklasy. Jeśli czegoś żałuje, to wyjazdu do Francji. Obecnie jest trenerem lidera gorzowskiej klasy okręgowej Meprozetu Stare Kurowo.

Prawdziwą futbolową karierę rozpoczął późno, dopiero w wieku 17 lat. Miał wielki talent do piłki. Wielu uważa, że gdyby urodził się dziesięć lat później, byłby bardziej zdeterminowany, a także mniej przywiązany do swojego miasta i ukochanego Stilonu. Mógł strzelać gole w najsilniejszych ligach Europy. Ale mimo to wszedł do historii polskiego futbolu zostając w wieku 32 lat królem strzelców ekstraklasy. Ale nawet będąc już bardzo znanym zawodnikiem zawsze był skromnym, fajnym i wszędzie lubianym człowiekiem. Po zakończeniu kariery został w Gorzowie. Dziś jest trenerem Meprozetu Stare Kurowo.

Było we mnie coś ciekawego

Pochodzi z Chwalęcic, kiedyś wioski koło Gorzowa, dziś dzielnicy miasta. Bracia grali w SHR Wojcieszyce i namawiali go, żeby spróbował. Ojciec niezbyt przychylnie na to patrzył. Wolał, by Zenek się uczył i jeszcze pomagał mu w małej gospodarce. W końcu udało się i Burzawa trafił do zespołu juniorów SHR-u pod oko trenera Tadeusza Lisowskiego. - Szybko się zorientował, że jest coś we mnie ciekawego - wspomina piłkarz. - W drugim swoim meczu strzeliłem dwa gole. W kolejnym wygraliśmy w Choszcznie aż 18:0, zdobyłem osiem bramek.

W juniorach zagrał jeszcze kilka spotkań i trener seniorów szybko przeniósł go do pierwszej drużyny.

Chcesz? To spróbuj

Długo tam nie pograł, bo poszedł do wojska. W jednostce w Skwierzynie pierwszy raz pokazał swoją skromność. Po prostu nikomu nie powiedział, że gra w piłkę. I przez półtora roku pełnił zwykłą służbę. Dopiero jeden z chorążych dowiedział się, że ma w jednostce futbolistę i zapytał, czy pomógłby awansować Pogoni Skwierzyna do okręgówki. Znów grał. Już wtedy, a była to ledwie klasa A, pokazał swój talent. Zaraz po wyjściu z wojska otrzymał oferty z trzecioligowych: Grunwaldu Choszczno i Pogoni Barlinek oraz drugoligowej Celulozy Kostrzyn. - Pojechałem na rozmowy. Jak wszedłem do hali zobaczyłem chyba z 30 zawodników - opowiada. - Trener Romek Sługocki powiedział, że słyszał, że umiem grać, ale on mnie nie widział w akcji. „Podsuwają mi ciebie działacze. Będziesz miał ciężko, ale jak chcesz to spróbuj”. To mnie zraziło i wiedziałem, że tam nie zagram.

Dreszcze po plecach

Trafił do Pogoni Barlinek, pod skrzydła trenera Stanisława Adamskiego. Za podpisanie umowy dostał pieniądze na motocykl WSK, którym dojeżdżał na mecze i treningi. W Barlinku był od stycznia do października 1983 roku. Wówczas zainteresował się nim drugoligowy Stilon. Pierwszy raz w barwach Stilonu wszedł na boisko w Jaworznie, w meczu z Victorią. W inauguracyjnym występie przed własną publicznością z Moto Jelczem Oława wygranym 2:0, zdobył drugiego gola. W sumie w drugiej lidze strzelił ich ponad 200. - Na widowni było chyba siedem tysięcy ludzi. Byłem zdenerwowany. Ale udało się. Bramka, asysta, kilka dobrych zagrań. Jak schodziłem z boiska i zebrałem oklaski, to aż mi dreszcze chodziły po plecach - wspomina.

Z awansu nic nie wyszło

Potem były mecze, bramki. W Stilonie grał aż 10 lat. Zyskał markę bardzo groźnego zawodnika. Chciał wejść z ukochanym klubem do ekstraklasy. W sezonach 1990/91 i 1991/92 klub był dosłownie o centymetry od historycznego, nie tylko dla Gorzowa, ale całego regionu, awansu. - Mieliśmy fajną drużynę - opowiada Burzawa. - Ale nie udało się. Na ten temat było wiele różnych teorii. Pewnie sporo racji jest w tym, że część kolegów nie zmieściłaby się w drużynie ekstraklasowej. Wiem, jak potrafili grać, a jak im czasem wychodziło. Kilka spotkań mi się nie podobało, zastanawiałem się, że może jednak jest coś na rzeczy w tych plotkach. Tyle marzyłem. żeby zagrać ze Stilonem w ekstraklasie i nic z tego nie wyszło...

Zakochany w Stilonie

Dlaczego zespoły z ekstraklasy nie sięgały po napastnika, który w drugiej lidze strzelał jak na zawołanie? Kilka klubów pytało, a Ruch Chorzów i Pogoń Szczecin były bardzo poważnie zainteresowane. Z jednej strony Stilon nie chciał się pozbywać zawodnika, dzięki któremu wygrywał mecze i potrafił postawić wysoką cenę. Z drugiej strony, Burzawa nie bardzo chciał się ruszać z Gorzowa. - Byłem zakochany w Stilonie - mówi. - Dobrze się czułem w tym środowisku, byłem tutaj potrzebny i doceniany. Miałem już rodzinę i nie chciało mi się wyjeżdżać. Pewnie gdybym był bardziej zdeterminowany moja kariera potoczyłaby się inaczej.

Z Gorzowa do Pniew

Ale nadszedł czas, gdy Burzawa zmienił zdanie i opuścił Gorzów. W Pniewach, jeszcze wówczas drugoligowych, montowano mocny zespół. - Prezes Sieja dał mi i Stilonowi tak zwaną propozycję nie do odrzucenia - wspomina Burzawa. - Wahałem się, ale w końcu się zdecydowałem.

Gorzowianin pomógł Sokołowi awansować do ekstraklasy, strzelił w drugiej lidze osiem bramek. W piłkarskiej elicie miał trudne początki. Trener Wojciech Wąsikiewicz nie stawiał na niego. - Nie wiem, dlaczego tak było. Czułem się świetnie, strzelałem bramki w sparingach, ale siedziałem na ławie. W drugim ligowym meczu z Wartą Poznań też byłem rezerwowym. Trener kazał mi się rozgrzewać. Robiłem to tak długo, że niemal się przegrzałem. Kiedy do końca meczu pozostało chyba 14 minut, wszedłem na plac. Najpierw dograłem do Mariusza Niewiadomskiego i było 1:0, później poprawiłem na 2:0. Następnie jechaliśmy do Łodzi na mecz z ŁKS-em. Trener jednak nie wystawił mnie do kadry meczowej! Po kilku dniach, pewnie pod wpływem prezesów, zmienił decyzję. Niedługo potem pożegnano trenera, a ja zacząłem strzelać.

Król strzelców, a nie przypadek

W meczu z Wisłą, wygranym 5:0, strzelił trzy gole. Od tego spotkania zaczęły się trafienia, dobre spotkania, sytuacje strzeleckie. - Zespół grał na mnie - mówi Burzawa. - Ale to normalne. Jak ktoś trafia, to się na niego gra. Z Polonią Warszawa wygraliśmy 5:0, a ja strzeliłem cztery bramki, wszystkie głową! Krył mnie Arkadiusz Gmur, dwie głowy wyższy ode mnie. Ale w „Sporcie” nie dali mi oceny 10. Trochę mnie traktowali jak kogoś, kto nagle się pojawił w ekstraklasie i może jakimś przypadkiem trafia. Zostałem królem strzelców, miałem 21 bramek na koncie. Była wielka radość. Kibice zrobili mu koronę, prezes podarował pięciolitrowego szampana, którego oczywiście otwarto w szatni po ostatnim meczu.

„Głos Wielkopolski” przeprowadził plebiscyt na srebrną piłkę, w którym Zenon Burzawa wyprzedził całą plejadę gwiazd Lecha. - Dwa i pół kilograma czystego srebra - mówi. - Stoi do dziś na półce. Był też plebiscyt złotego buta. I to też wygrałem! Fajnie być wyróżnianym. W nowym sezonie zagrałem tylko w jednym meczu, z Petrochemią Płock. Było 1:0, a ja strzeliłem zwycięskiego gola.
Francja - wielki błąd

Wyjechał do Francji. Do lidera ówczesnej trzeciej ligi AS Lyon Duchere. Do dziś Burzawa wspomina, że była to jego największa pomyłka. Miał już 32 lata, a oferta była niby świetna, bo miał dostawać cztery i pół tysiąca dolarów miesięcznie, z czego połowę miano mu wypłacić z góry za rok, a połowę co miesiąc. Francuzi jednak zwyczajnie go oszukali. Konto było puste, potem okazało się, że nie załatwili mu pozwolenia na pracę. Wigilię 1994 roku spędzał już w Gorzowie. Wiosną znów był w Stilonie, choć zimą miał jeszcze ofertę z ŁKS-u Łódź. Ta jednak była na tyle niekonkretna, że nic z tego nie wyszło.

Później grał jeszcze w Aluminium Konin, ale karierę kończył w swoim ukochanym Stilonie. Grał i jednocześnie szykował się do roli trenera prowadząc zespół orlików. Definitywnie zawiesił buty na kołku w wieku 37 lat. Na treningu w przypadkowym zderzeniu złamał nogę i już nie wrócił na boisko jako zawodnik.

Piłkarz musi chcieć

Jako trener zaczynał od grup młodzieżowych. Później prowadził Stilon, Pogoń Barlinek, Dąb Dębno i do dziś Spójnię Ośno Lubuskie. W każdym klubie osiągał sukcesy, „robił” awanse, zostawiał po sobie dobre wspomnienia. Czy to, że był znakomitym piłkarzem i królem strzelców pomaga w trenerskim życiu? - Nie wiem. Zawsze jak przejmuję zespół mówię zawodnikom, że jeśli ktoś nie chce słuchać trenera, a zamierza postępować według własnego uznania, to niech od razu opuści szatnię - mówi. - Piłkarz musi chcieć i musi mu zależeć. Nienawidzę najemników, których nie obchodzi klub, drużyna, tylko wypłata.

Powinien dostać szansę

Nie zagrał nigdy w pierwszej reprezentacji Polski. Wielu komentatorów uważało, że na to zasłużył. Ówczesny trener kadry Henryk Apostel nie chciał słyszeć o jego powołaniu, choć nie było w Polsce wówczas bardziej bramkostrzelnego napastnika. - Mam żal, ale raczej do asystenta Apostela Mieczysława Broniszewskiego - ocenia. - Znał mnie doskonale. Było to przed jakimś towarzyskim meczem. Prasa pisała, że powinienem dostać powołanie. Rozmawiałem z Broniszewskim. Zapytał: „A co by było, gdyby ci ten mecz wyszedł? Przecież nie pasowałeś do koncepcji. Pomyśl Kowalczyk, Juskowiak...”. Myślę, że trenerzy bali się zaryzykować. Już na chłodno, po latach uważam, że dla świętego spokoju, skoro tyle strzelałem, powinni dać mi szansę. Zagrałem w kadrze B i strzeliłem gola. Ale to nie to samo... Zresztą Apostel powiedział, że jak Burzawa strzeli Legii i Górnikowi, to go powoła. Strzeliłem jednym i drugim...

Cichy, skromny chłopak

Liwiusz Sieradzki, wieloletni kierownik drużyny Stilonu, później dyrektor GKP Gorzów, tak wspomina Burzawę: - Zenek to przesympatyczny człowiek. Zawsze cichy, spokojny. Pamiętam, że trudno było go namówić na grę w Stilonie. Krygował się. Mówił, że może druga liga to za wysoki poziom, itd. Ostro pracowaliśmy nad nim. W końcu dał się namówić. Pamiętam jego debiut w Stilonie. Było to w meczu z Moto Jelczem Oława. Wygraliśmy 2:0, a Zenek strzelił jedną z bramek. Później przez wiele lat pracowaliśmy razem, ja jako kierownik drużyny, a następnie sekcji, on jako zawodnik. Nigdy nie szpanował, nawet wtedy gdy był już bardzo znanym zawodnikiem i strzelał wiele bramek. Przecież rywale pod niego ustawiali taktykę, a pierwszym założeniem było: jak zatrzymać Burzawę. Lata mijały, a on ciągle pozostawał cichym, skromnym chłopakiem.

Nie był sobą

Najgorszy mecz? - Graliśmy w Bytomiu z Polonią - opowiada. - Przyjechał Andrzej Szarmach, wówczas trener drugoligowego francuskiego zespołu. Naobiecywał, roztoczył wizję, powiedział że jest poważnie zainteresowany, tylko musi mnie obejrzeć. Przed meczem całą noc nie spałem. Myślami byłem we Francji i tam strzelałem gole. Nadszedł mecz. Padał deszcz, patrzę, jest Szarmach z parasolem na trybunach. Usztywniłem się strasznie. Nie wiem, skąd to się wzięło. Nie zrobiłem sztycha. Dramat. Oczami prosiłem trenera, żeby mnie zmienił. W przerwie chłopaki, którzy wiedzieli pytali, czy Szarmach jeszcze będzie. Był. Ale u mnie to samo. Co piłka, to strata. W pewnym momencie legenda polskiej piłki zwinęła parasol i zniknęła. To był mój najgorszy mecz. Gdybym nie wiedział, że jestem obserwowany pewnie grałbym na swoim poziomie, a tak szansa przepadła. Najlepsze spotkanie? Chyba to w ekstraklasie z Polonią i cztery bramki strzelone głową.

Mogę być zadowolony

Czy jest zadowolony z piłkarskiej kariery? - Gdybym miał jeszcze raz się urodzić, to z pewnością w kilku momentach postąpiłbym inaczej - ocenia Burzawa. - Bardziej zdecydowanie. Zabrakło mi odwagi i bezczelności, żeby powiedzieć czasem: nie i koniec. Zawsze, szczególnie wobec działaczy Stilonu, byłem uległy. Wtedy, kiedy miałem 27-28 lat, czyli byłem w najlepszym piłkarskim wieku. Nie dałbym się także zmanipulować i przenieść do tej Francji. Tam byłem bardzo nieszczęśliwy i przeklinałem chwilę, w której się zgodziłem. Byłem takim samorodkiem i samoukiem. Nikt mnie od dzieciaka nie szkolił, nie chodziłem do szkółek piłkarskich. Na boisku pojawiłem się dopiero w wieku 17 lat. Biorąc to pod uwagę, generalnie chyba mogę być zadowolony. Może gdybym urodził się 10 lat później i trafił na inne czasy, dane byłoby mi zagrać w lepszych ligach i tam strzelać gole? Kto wie...

20 lat na boisku

  • Sezony 1978-79, 1979-80 i 1981-1982 - SHR Wojcieszyce
  • 1982-83 i jesień 1983 - Pogoń Skwierzyna
  • Wiosna 1983 i jesień 1983 - Stoczniowiec Barlinek
  • Sezon 1983-84, do jesieni 1993 - Stilon Gorzów
  • Jesień 1993, sezon 1993-94 i jeden mecz jesieni 1994 - Sokół Pniewy
  • Sezon 1994-95 - AS Lyon Duchere
  • Wiosna 1995, sezon 1995-96 i jesień 1996 - Stilon Gorzów
  • Sezon 1996-97 - Aluminium Konin
  • Sezon 1997-98 i jesień 1998 - Stilon Gorzów
  • W ekstraklasie: 34 mecze, 22 bramki
  • W Stilonie zagrał ponad 250 razy, strzelił 133 gole.

Zobacz nasz Magazyn Informacyjny:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Zenon Burzawa - świetny zawodnik, wymagający trener, dobry człowiek. Jest legendą gorzowskiego Stilonu - Gazeta Lubuska

Wróć na gol24.pl Gol 24