Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żewłakow kadry nie zbawił, ale nie musi się wstydzić

Hubert Zdankiewicz / Głos Wielkopolski
Sylwester Wojtas (Ekstraklasa.net)
Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, karierę Żewłakowa można by nazwać niemal wzorcową. Nie miał talentu Deyny, tupetu Bońka ani przebojowości Laty. Nie można jednak mówić, że nic w piłce nie osiągnął.

Gdy porównuję moje osiągnięcie z takimi zawodnikami, jak: Grzegorz Lato, Zbigniew Boniek, Kazimierz Deyna czy Antoni Szymanowski, to oczywiście widzę wielką różnicę. Wspomniani zawodnicy naprawdę odnosili sukcesy z reprezentacją. Oni napisali historię futbolu, w którą ja się tylko wkomponowałem. Nie osiągnąłem nic wielkiego z reprezentacją. Po prostu w niej grałem - tak mówił pół roku temu Michał Żewłakow, gdy wkraczał do elitarnego Klubu Stu (piłkarzy mających na koncie przynajmniej sto występów w narodowych barwach), i trudno było się z nim nie zgodzić. Bo faktycznie - o sukcesach na miarę wyżej wymienionych mógł tylko pomarzyć. W dodatku żegna się z reprezentacją (w meczu z Grecją w Pireusie) w nieco kontrowersyjnych okolicznościach.

Jeszcze nie tak dawno temu wydawało się, że mimo zaawansowanego jak na piłkarza wielu (w kwietniu kończy 35 lat) jest jednym z pewniaków w kadrze na finały Euro 2012. Incydent, do jakiego doszło na pokładzie samolotu wracającego z tournée po USA (razem z Arturem Borucem wypili trochę za dużo wina), zweryfikował te plany. - Mam nadzieję, że ludzie nie będą patrzeć na Michała wyłącznie przez pryzmat tego zdarzenia. Popełnił błąd, ale to by było po prostu niesprawiedliwe - mówi Marek Koźmiński, były kolega Żewłakowa z reprezentacji (w latach 1999-2002). - Ja mogę powiedzieć o nim wyłącznie dobre rzeczy. To świetny kolega i profesjonalista w każdym calu. Można by go stawiać innym za wzór - dodaje.

I znów trudno się nie zgodzić. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, karierę Żewłakowa można by nazwać niemal wzorcową. Nie miał talentu Deyny, tupetu Bońka ani przebojowości Laty. Grał nawet na złej pozycji - na lewej obronie dużo trudniej o indywidualne wyróżnienia niż w pomocy czy ataku, nawet jeśli jest się Roberto Carlosem czy Paolo Maldinim. Nie można jednak mówić, że nic w piłce nie osiągnął. Grał za granicą i się sprawdził, do tego w całkiem niezłych klubach (Anderlecht Bruksela, Olympiakos Pireus). Wystąpił w Lidze Mistrzów. Z kadrą był na dwóch mundialach (w 2002 i 2006 r.) i mistrzostwach Europy (2008 r.) - to dorobek, którego absolutnie nie musi się wstydzić.

Nawet jeśli się pamięta, że wszystkie te imprezy nie kończyły się (delikatnie mówiąc) dla nas najlepiej. Bo trudno akurat winić za wszystko akurat Michała. Przeciwnie - ciężko sobie przypomnieć jakiś jego poważniejszy błąd, nie jest nim z pewnością samobójczy gol w meczu eliminacji MŚ 2010 z Irlandią Płn. w Belfaście (zawalił Boruc).
Raczej zapamiętamy Żewłakowa jako człowieka, który nigdy nie unikał odpowiedzialności. Po porażkach jako jeden z nielicznych potrafił wyjść do dziennikarzy (w takich momentach wyduszenie z siebie choć kilku sensownych zdań przekracza możliwości intelektualne większości piłkarzy), uczciwie przyznać, że nie wyszło i spróbować wytłumaczyć dlaczego. To on, razem z Borucem, przyznał w 2006 r., że reprezentacja "totalnie spieprzyła mundial". To również on stwierdził ubiegłego lata (dzień przed meczem z Kamerunem w Szczecinie), że kadra Franciszka Smudy gra na poziomie III ligi kambodżańskiej.

Każdy, kto widział zrealizowany prze stację Orange Sport film "Trzecia część meczu" (odsłaniający kulisy przegranych eliminacji do MŚ w RPA), mógł się przekonać, kto rządził w zespole Leo Beenhakkera. W krytycznych momentach to właśnie on, a nie Boruc, Mariusz Lewandowski czy Jacek Krzynówek, wytykał błędy kolegom (nie przebierając przy tym w słowach). Choć można się czepiać, że powinien zacząć od siebie, bo nie był już tak szybki jak kiedyś, coraz częściej dawał się ogrywać rywalom. - A dla mnie to była zawsze wielka zaleta Michała. Nigdy nie bał się brać na siebie odpowiedzialności - uważa Koźmiński, wspominając mecz z Armenią w eliminacjach MŚ 2002. To właśnie Żewłakow podszedł wówczas do rzutu karnego, choć był wtedy jednym z najmłodszych stażem reprezentantów. Trafił, a Polska wygrała 4:0.

Bramkę w tym meczu zdobył również Marcin Żewłakow, który rozegrał w kadrze "tylko" 25 spotkań i dziś sam przyznaje, że kibice pamiętają go głównie ze względu na brata bliźniaka. Być może dlatego, że charakterami różnią się wyraźnie. - Michał ma więcej cech przywódczych. Zawsze bardziej rozpychał się łokciami - mówi Koźmiński. Choć tak naprawdę obaj bracia do aniołków nigdy nie należeli. Ich kariera w seniorach Polonii Warszawa zaczęła się od... kłótni z prowadzącym ich grupę juniorską trenerem Antonim Giedrysem. Na tyle poważną, że przenieśli się do drugiej drużyny Czarnych Koszul. Zawsze walczyli o swoje i głośno mówili, co myślą. - Ale w granicach dobrego smaku. Przed laty miałem okazję pograć z nimi w Polonii, a później zetknąłem się z Michałem, gdy byłem asystentem Leo Beenhakkera. To bardzo pozytywna postać. Nigdy nie sprawiał problemów, miał dobry kontakt z kolegami - mówi Dariusz Dziekanowski.

I być może trochę szkoda, że jego kariera z reprezentacją kończy się akurat teraz. Za wcześnie? A może za późno? Może Smuda powinien podziękować mu za współpracę od razu, a nie na rok przed Euro 2012.
- Cóż, każdy trener ma swoją koncepcję i bierze za nią odpowiedzialność. Jeśli Smuda uznał, że nie potrzebuje już Żewłakowa, to ma do tego prawo, choć ostatnie mecze reprezentacji raczej nie potwierdzają tej teorii - uważa Dziekanowski.

Z Grecją Żewłakow zagra w kadrze po raz 102, co według najnowszej metody liczenia spotkań jest rekordem (według starej najwięcej meczów rozegrał Lato - 104, dziś ma 100). Ma przebywać na boisku 75 minut, tak by mieć na koniec dokładnie 7777 minut w drużynie narodowej. Jego partnerem na środku obrony będzie Arkadiusz Głowacki albo Tomasz Jodłowiec. Najprawdopodobniej zabraknie za to poturbowanego w piątkowym meczu z Litwą (0:2) Michała Kucharczyka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24