Znicz podejmie Podbeskidzie

Marcin Makowski
Znicz Pruszków 2:1  Podbeskidzie Bielsko Biała
Znicz Pruszków 2:1 Podbeskidzie Bielsko Biała Piotr Werewka
W spotkaniu 21. kolejki I ligi Znicz Pruszków podejmie na własnym stadionie Podbeskidzie Bielsko-Biała. Dla obu zespołów będzie to niezwykle ważne spotkanie, które w ostatecznym rozrachunku może zdecydować, która z drużyn pozostanie na zapleczu ekstraklasy.

Po 20. kolejkach drużyny z Pruszkowa i Bielska-Białej zajmują znacznie niższe miejsca niż oczekiwano przed początkiem sezonu. Zamiast bić się o awans do ekstraklasy, walczą o utrzymanie na jej zapleczu. W gorszej sytuacji jest Znicz, który plasuje się na 16. pozycji i do zajmującego 13. miejsce Podbeskidzia traci 4 punkty. Zwycięstwo w dzisiejszym spotkaniu pozwoliłoby pruszkowianom opuścić strefę spadkową i zbliżyć się na zaledwie 1 punkt do Podbeskidzia.

Zespół Znicza znacznie lepiej spisuje się w tym sezonie na własnym boisku. Z 19 zdobytych punktów, 17 wywalczyli na boisku przy ul. Bohaterów Warszawy. Warto też dodać, że jedyny wyjazdowy punkt w rundzie jesiennej, pruszkowianie zdobyli w Bielsku-Białej, kiedy to w dość dziwny sposób strzelili bramkę w 88. minucie spotkania. Bramkarz ,,Górali”, Łukasz Merda, próbując wybić piłkę z własnego pola karnego, nie trafił w nią. Do bezpańskiej futbolówki dopadł Tomasz Chałas, ale po chwili został przewrócony przez Sławomira Cienciałę. Sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr, pokazując jeszcze obrońcy Podbeskidzia czerwoną kartkę. Rzut karny pewnie wykorzystał Paweł Kaczmarek, odbierając bielszczanom niemal pewne trzy punkty.

Podtekstów towarzyszących temu spotkaniu jest jednak znacznie więcej. W poprzednich dwóch sezonach drużyny z Bielska i Pruszkowa spotykały się w ostatnich kolejkach. W sezonie 2007/2008 porażka z Podbeskidziem kosztowała Znicz awans do ekstraklasy. Pruszkowianie przegrali 1:0 po golu Martina Matusa z rzutu karnego i spadli na 5. miejsce w tabeli, mając tyle samo punktów co Arka Gdynia i Piast Gliwice, które awans wywalczyły. Rok później sytuacja odwróciła się. Na kolejkę przed końcem rozgrywek Podbeskidzie miało tyle samo punktów co Korona Kielce i do zajęcia 3. miejsca potrzebowało zdobyć w ostatnim spotkaniu przynajmniej tyle samo punktów co kielczanie. Korona pokonała w Ząbkach miejscowy Dolcan 1:0, więc awans drużynie z Bielska dawało tylko zwycięstwo. Mający wciąż teoretyczne szanse na awans piłkarze z Pruszkowa (musieli wygrać w Bielsku i liczyć, że Korona nie wygra z Dolcanem), nie zamierzali jednak odpuszczać. Ostatecznie kibice zgromadzeni na stadionie przy ul. Żywieckiej nie obejrzeli bramek i drużyny z Pruszkowa i Bielska podzieliły się punktami, z czego nie wątpliwie najbardziej zadowoleni byli piłkarze i kibice z Kielc.

W przerwie zimowej w obu drużynach doszło do zmian na stanowisku trenera. Do Pruszkowa wrócił Jacek Grembocki, za kadencji którego, Znicz świecił największe triumfy, a na ławce Podbeskidzia zasiadł Robert Kasperczyk. Po pierwszej wiosennej kolejce trudno wskazać, który szkoleniowiec lepiej przygotował swój zespół do rozgrywek, gdyż zarówno pruszkowianie, jak i bielszczanie, dzielili się punktami ze swoimi rywalami. Ekipa z Pruszkowa wywalczyła drugi w tym sezonie punkt w meczach wyjazdowych, remisując w Gorzowie Wlkp. z miejscowym GKP – 2:2. Przez ponad 70 minut gorzowianie prowadzili 1:0 po golu Pawła Grocholskiego. W 84. minucie wyrównującą bramkę zdobył wypożyczony ze Śląska Wrocław Kamil Biliński, ale radość pruszkowian nie trwała długo. W 88. minucie, wprowadzony chwilę wcześniej, Michał Ilków-Gołąb ponownie wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Ostatnie słowo należało jednak do ekipy z Pruszkowa, a konkretnie do Piotra Klepczarka. Obrońca Znicza próbując dośrodkować piłkę z rzutu wolnego, niespodziewanie umieścił ją w siatce bramki strzeżonej przez Sławomira Janickiego, doprowadzając do rozpaczy miejscowych kibiców.

Podbeskidzie natomiast, na własnym stadionie, podejmowało szczecińską Pogoń. Mimo usilnych prób obu zespołów, kibice zgromadzeni na stadionie przy ul. Żywieckiej nie obejrzeli bramek i mecz skończył się bezbramkowym remisem. Najlepszej okazji do zdobycia bramki dla ,,Górali” nie wykorzystał Sylwester Patejuk. W 79. minucie 27-letni napastnik, uderzył głową na bramkę Radosława Janukiewicza , ale piłkę z linii bramkowej wybili obrońcy ,,Portowców”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24