RPP. Mirosław Biniecki z Chemikiem Kędzierzyn-Koźle przeżył praktycznie wszystko. W klubie zwany jest „człowiekiem orkiestrą”

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Mirosław Biniecki (z lewej) manifestuje swoją radość po jednej z bramek strzelonych przez Chemika.
Mirosław Biniecki (z lewej) manifestuje swoją radość po jednej z bramek strzelonych przez Chemika. Mirosław Szozda
Mirosław Biniecki aktualnie jest drugim trenerem oraz członkiem zarządu 4-ligowego Chemika Kędzierzyn-Koźle. Z tym klubem związany jest bardzo mocno i długo. Pamięta czasy jego największej świetności, ponieważ samemu walnie się do nich przyczynił.

Swoją przygodę z kędzierzyńskim zespołem zaczął już w wieku siedmiu lat, czyli dokładnie w 1973 roku. Odkąd do niego dołączył, tak później jako zawodnik reprezentował już jego barwy we wszystkich kategoriach wiekowych. Wspominając te czasy, przypomina nazwiska swoich pierwszych trenerów.

Specjalista od defensywy

- Moim pierwszym szkoleniowcem w Chemiku był Jerzy Fuks - opowiada Biniecki. - To wspaniały, dziś już około 80-letni człowiek, którego staramy się często zapraszać na różnego rodzaju wydarzenia. W trampkarzach z kolei prowadził mnie Czesław Piętka, w juniorach Józef Szpila, a następnie szkoliłem się też m.in. pod okiem Józefa Zwierzyny, który w Odrze Opole współpracował z samym Antonim Piechniczkiem.

Na boisku Binieckiego najczęściej oglądaliśmy w obronie.

- Najczęściej występowałem jako stoper lub forstoper, bo kiedyś formacje defensywne wyglądały nieco inaczej niż obecnie - tłumaczy. - W trampkarzach epizodycznie zdarzało mi się być bramkarzem. Wynikało to jednak z konieczności, bo szczególnego zamiłowania do gry na tej pozycji nigdy nie czułem.

- Mirek był bardzo solidnym obrońcą, a czasem także defensywnym pomocnikiem - mówi Marek Byrski, obecny dyrektor sportowy Polonii Nysa, który wspólnie z Binieckim grał w Chemiku w sezonie 1990/91. - Wyróżniał się sumiennością i ambicją. Był typem boiskowego walczaka, który dobrze grał głową. Pełnił rolę jednego z liderów i duchowych przywódców drużyny.

Wymuszone rozstanie

Biniecki nie występował jednak w Chemiku bez przerwy. W 1989 roku wyjechał na nieco ponad rok do Niemiec. Tam jednak tylko trenował w lokalnych zespołach z Stralsund i Wismar (północne tereny dawnego NRD). Pozwolenia na grę nie dostał. Treningi piłkarskie były dla niego dodatkiem do pracy w stoczni, w której był zatrudniony jako izoler.

Później wrócił do Kędzierzyna-Koźla, będącego jego rodzinnym miastem. Pod koniec lat 90. musiał jednak opuścić Chemika. Powód? Klub, z którym Biniecki najwyżej występował na szczeblu 3. ligi (odpowiednik obecnej 2. ligi), ogłasza bowiem w 1999 roku upadłość.

- Gdy nie było Chemika, grałem w okolicznych klubach: Victorii Cisek, Naprzodzie Ujazd Niezdrowice, Górniku Januszkowice czy Pawłowiczkach - wyjaśnia Biniecki. - W tym ostatnim byłem również potem trenerem.

Kiedy jednak w 2006 roku Chemik został reaktywowany, nie trzeba było długo czekać na to, by Biniecki ponownie do niego dołączył.

- Samemu jestem związany z Chemikiem od pierwszych chwil jego ponownego istnienia, ale Mirek wrócił do niego niemal równie szybko, bo w 2007 roku - podkreśla Szymon Jaremko, były zawodnik klubu z Kędzierzyna-Koźla, obecnie będący w nim trenerem żaków (dzieci do lat 9). - Przez ten czas nigdy nikomu niczego nie odmówił. Jest przysłowiowym „człowiekiem orkiestrą” i duszą towarzystwa. Bardzo lubi rozmawiać z zawodnikami i kiedy tylko mają jakieś problemy, zawsze służy pomocą.

- Paru trenerów przez klub już się przewinęło, a ja nadal w nim jestem i wspólnymi siłami próbujemy w nim zrobić coś dobrego - uśmiecha się Biniecki. - Osobiście w Chemiku działam społecznie, nie biorę za to żadnych pieniędzy. Ciągle staram się pomagać, ale nie czynię tego już tak często jak kiedyś. Sporo czasu pochłania mi bowiem codzienna praca w koncernie międzynarodowym.

Mimo wszystko Jaremko zauważa, że główny bohater tego tekstu i tak nadal odpowiada w Chemiku za wiele spraw.

- Mirek załatwia wszystkie sprawy organizacyjne dotyczące klubu, począwszy od tych związanych z treningami, a skończywszy na dokumentacji - zauważa.

Dać ludziom alternatywę

Związek Binieckiego z Chemikiem jest na tyle zaawansowany, że pamięta on czasy, które dla piłki nożnej w Kędzierzynie-Koźlu prędko nie wrócą. Chodzi np. o frekwencję na stadionie.

- Kiedy występowaliśmy w dawnej 3. lidze, na nasze spotkanie przychodziło nawet po dwa lub trzy tysiące kibiców - wspomina Biniecki. - Teraz na naszym obiekcie również jest sporo miejsc siedzących (około 1700 - przyp. red.), ale o zapełnieniu go możemy tylko pomarzyć.

W obecnym sezonie celem Chemika jest zajęcie bezpiecznego miejsca w środku 4-ligowej stawki. W klubie odważnie stawiają na młodzież, której szkolą całkiem sporo.

- Najlepszym zespołem nie tylko w naszym mieście, ale i na całej Opolszczyźnie są siatkarze ZAKSY - puentuje Biniecki. - Staramy się jednak, by ludzie pamiętali, że w Kędzierzynie-Koźlu mogą w wolnych chwilach oglądać też piłkę nożną.

REGIONALNY PUCHAR POLSKI w SPORTOWY24.PL

**Wszystko o

Regionalnym Pucharze Polski - newsy, ciekawostki, wyniki i tabele!

**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska