Głowacki: Na ile zdrowie pozwoli, trzeba podkręcać tempo i starać się robić więcej [WYWIAD]

Bartosz Karcz/Gazeta Krakowska
Arkadiusz Głowacki nie kryje, że ponowny wybór na najlepszego piłkarza Małopolski w plebisycie "Gazety Krakowskiej" jest dla niego powodem do satysfakcji
Arkadiusz Głowacki nie kryje, że ponowny wybór na najlepszego piłkarza Małopolski w plebisycie "Gazety Krakowskiej" jest dla niego powodem do satysfakcji Andrzej Banaś/Polskapresse
Kapitan Wisły, 36-letni Arkadiusz Głowacki nie kryje, że ponowny wybór na najlepszego piłkarza Małopolski w plebisycie "Gazety Krakowskiej" jest dla niego powodem do satysfakcji.

Paweł Papke: Młot, który został prezesem [SYLWETKA + VIDEO]

Drugi raz z rzędu został Pan wybrany Piłkarzem Roku. Uznanie w oczach kibiców ciągle ma Pan bardzo duże. Co to dla Pana znaczy?
Nie powiem, że już mnie takie rzeczy nie ruszają. Jest wprost przeciwnie. Mam dużą satysfakcję, że praca, którą wykonuję na boisku jest dobrze oceniana. To jednak jest też dla mnie znak, że nie można spoczywać na laurach, tylko na ile zdrowie pozwoli, trzeba podkręcać tempo i starać się robić jeszcze więcej.

Poprzedni rok dla Wisły miał smak słodko-gorzki, ale akurat Pan zbierał laury w różnych zestawieniach. Wygrana w naszym plebiscycie jest dla Pana kolejnym potwierdzeniem tego, że indywidualnie nie może Pan sobie nic zarzucić?
Ja tak do tego nie podchodzę. W Wiśle były wzloty i upadki, ale generalnie udawało nam się wykonywać dobrą pracę. Każdy kto, choć trochę orientuje się w naszych realiach, dobrze wie, że sytuacja była trudna. I wszyscy staraliśmy się tę sytuację poprawić. Jeśli spojrzeć na sprawę pod tym kątem, to myślę, że jako drużyna stanowiliśmy monolit. Każdy z nas miał jeden cel – pomóc drużynie, pomóc Wiśle. To nam się udało zrobić.

W naszym plebiscycie Pan zajął pierwsze miejsce, a na kolejnych uplasowali się Paweł Brożek i Semir Stilić. To był wasz kręgosłup drużyny w minionym roku, który decydował o wynikach. Też ma Pan takie odczucie, że na waszej trójce spoczywała największa odpowiedzialność za wyniki drużyny?
W każdej drużynie są osoby, od których wymaga się więcej i takie, które biorą ciężar gry na siebie. W mojej ocenie przede wszystkim Paweł i Semir decydowali o tym, że Wisła ciągle utrzymywała się w czołówce. Dużo od nich zależało. Ja chciałbym, żeby w najbliższym czasie te proporcje udało nam się rozłożyć na resztę drużyny. Żeby tych naszych supersnajperów nieco odciążyć, żeby reszta zespołu dała więcej od siebie, jeśli chodzi o bramki i asysty. Wtedy będzie można liczyć na coś więcej.

Zostawmy już to, co było, bo wiosenna część sezonu już się zaczęła. Dla Wisły akurat fatalnie, bo rozegraliście w Gdańsku bardzo słaby mecz. Wierzy Pan w to, że był to jednak tylko wypadek przy pracy i już w piątek zobaczymy w meczu z Pogonią Szczecin inną, znacznie lepszą Wisłę?
Miałem trochę czasu, żeby trochę się nad tym wszystkim zastanowić. Przegraliśmy bezapelacyjnie, choć tylko 0:1. Z tego, co jednak pamiętam te mecze w Gdańsku nigdy nie należały w naszym wykonaniu do dobrych. Czy to za trenera Kulawika czy nawet ostatnio gdy drużyna beze mnie zremisowała 2:2, ale to Lechia dominowała na boisku. Wniosek jest taki, że gramy tam słabo, albo bardzo słabo. Oczywiście nie może to być usprawiedliwienie, ale też trzeba szukać pozytywów. W szatni rozmawialiśmy, że poprzedni rok rozpoczęliśmy od zwycięstw, a później było bardzo słabo. Postaramy się to teraz odwrócić. Chodzi o to, żeby finiszować znacznie lepiej, a już w piątek będziemy chcieli pokazać inne, znacznie lepsze oblicze Wisły.

Miał wpływ na waszą postawę fakt, że tak późno, raptem trzy dni przed meczem wróciliście ze zgrupowanie ze znacznie cieplejszej Turcji?
Można teraz „gdybać”, ale nikt obiektywnie nie jest w stanie ocenić czy to miało mniejszy czy większy wpływ. Nie ma co się w ten sposób tłumaczyć. Zagraliśmy po prostu słabo, popełniliśmy wiele błędów. W środę będziemy mieli taką głębszą analizę tego meczu. Dobrze czasami popatrzeć na siebie krytycznym okiem, żeby wyciągnąć wnioski, a później zostawić to za sobą. Najlepszym lekarstwem na tak słaby mecz jest wygranie następnego.

Atmosfera w szatni trochę się już uspokoiła? W piątek w Gdańsku można było odnieść wrażenie, że złość wprost z was kipi.
W drużynie czasami zdarza się tak, że jest dużo złości czy nawet gniewu. Atmosfera wtedy nie jest najlepsza. W drużynie, która przegra i to w dodatku po takim meczu, musi dojść do tąpnięcia. Jesteśmy jednak dorosłymi ludźmi. Nikt na siebie nie będzie się obrażał, nikt nie będzie długo rozpaczał. Było trochę czasu, żeby się zastanowić. Tak, jak mówiłem, w środę czeka nas jeszcze głęboka analiza. A w następny piątek trzeba będzie wyjść, wygrać i ostatecznie mecz w Gdańsku zostawić za sobą.

To na koniec zapytam czy oglądał Pan powtórki sytuacji, w której uderzył Pan Macieja Makuszewskiego?
Oglądałem. Takie rzeczy czasami mi się zdarzają i ubolewam nad tym. Z drugiej strony tłumaczę sobie to tak, że póki jeszcze w meczu jest coś w stanie tak mnie unieść, to znaczy, że piłka ciągle sprawia mi dużo frajdy, jest zaangażowanie. Oczywiście później patrzę na siebie krytycznym okiem, ale po chwili znów dochodzę do wniosku, że to może nie do końca źle, że jeszcze potrafię tak energicznie zareagować. Na boisku już tak jest, że czasami szybciej się działa niż myśli, ale w tym przypadku na szczęście skończyło się tylko na żółtej kartce.

Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24