Ligowa krucjata (odc. 2): U nas święta trwają cały rok

Grzegorz Ignatowski
Marcin Robak - bohater 23. kolejki
Marcin Robak - bohater 23. kolejki Jarosław Kamiński
W miniony weekend piłkarze postanowili pobawić się w Świętego Mikołaja. Co prawda żaden z grajków nie odważył się przebrać w czerwony strój, ale nawet Święty mógłby pozazdrościć takich prezentów jakie rozdawali niektórzy zawodnicy polskiej ligi. Podsumowując, może i poziom nie jest wysoki, ale za to atmosfera pozwala wierzyć, że w Polsce święta trwają cały rok!

Jagiellonia Białystok - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:2

Mecz przypadków. Wystarczy powiedzieć, że gola strzelił Piotr Malinowski. Skoro on trafia do siatki to albo nieuchronnie zbliża się koniec świata, albo mamy do czynienia z poważnym błędem bramkarza. Jest poniedziałek, świat się nie skończył, więc zawinić musiał Słowik i tak rzeczywiście było. Inna rzecz, że nie tylko Malinowski dokonał w tym meczu rzeczy wyjątkowej. Na przykład taki Dariusz Łatka, który chciał sprezentować gola Jagiellonii, zbyt lekko podając piłkę do bramkarza. Albo Marek Sokołowski, który piękną główką wystawił piłkę Quintanie jak na patelni. Można było dojść do wniosku, że oto mamy otwarcie okresu świątecznego, bo piłkarze bawią się w Świętego Mikołaja. Coś w tym musi być, bo kolejne mecze tylko to potwierdziły.

Mimo błędów w defensywie piłkarze Podbeskidzia pokazali, że jest w nich ogień, który pozwala marzyć o utrzymaniu w ekstraklasie. "Górale" będą walczyć do końca i sądząc po postawie pozostałych kandydatów do spadku, powinni wyjść z tej walki cało. I wyjdą cało, o ile do tego ognia dołożą trochę koncentracji, bo po takich błędach w defensywie całe Bielsko powinno się spalić ze wstydu.

Pogoń Szczecin - Lech Poznań 5:1

Dokładnie tydzień temu, w poprzednim odcinku ligowej krucjaty, pisałem, że Pogoń zda celująco egzamin w meczu z Lechem. Jednak pisząc "celująco" nie miałem na myśli czegoś takiego. Pogoń zdeptała poznański zespół niczym robaka, który przypadkiem dostał się w niepożądane miejsce. A dokonał tego nie kto inny jak Robak - Marcin Robak.

Robak będzie śnił się po nocach Wołąkiewiczowi, który był przez szczecińskiego napastnika niemiłosiernie ogrywany. Przypuszczamy, ze były reprezentant Polski będzie się wtedy budził zlany potem, być może też swoim krzykiem zbudzi kilku sąsiadów. Jeśli sąsiedzi oglądają ligę polską to na pewno zrozumieją, bo w piątkowym meczu przy każdej z pięciu bramek Robaka zawinił nie kto inny jak Wołąkiewicz. Obrońca Lecha był o tempo wolniejszy od napastnika Pogoni i to wystarczyło, by Robak zafundował mu najgorszy dzień w piłkarskiej karierze.

Robak zdominował to spotkanie, ale warto też zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Pierwszą bramkę w ekstraklasie zdobył młody Dawid Kownacki, którego już dziś można porównywać do Arkadiusza Milika. Z kolei w Pogoni jedną z asyst zaliczył 19-letni Sebastian Rudol.

Widzew Łódź - Piast Gliwice 1:1

Gospodarzom podobno pomagają ściany, ale w tym meczu gościom pomogły... plecy. Gdyby piłka nie trafiła bramkarza Piasta Gliwice w plecy, to zespół ze Śląska zgarnąłby trzy punkty. Stało się inaczej, choć defensywa Widzewa była pełna szczelin, dziur, a niekiedy nawet czegoś na kształt kraterów księżycowych.

Niewykluczone, że w tym spotkaniu oglądaliśmy dwóch głównych kandydatów do spadku. Dlaczego dwóch? Osiem punktów przewagi, jakie Piast ma nad strefą spadkową zostanie okrojone do połowy, a przy takiej zaliczce decydować będzie aktualna forma. A ta u gliwiczan jest bardzo kiepska. Podopieczni trenera Marcina Brosza będą chcieli udowodnić w starciu z Lechem, że ta forma rośnie, ale wydaje się, że podrażniony Lech jeszcze bardziej zepsuje nastroje pracowników klubu z ulicy Okrzei. Na szczęście dla Piasta i Widzewa jest jeszcze Śląsk, ale o tym później...

Górnik Zabrze - Legia Warszawa 0:3

Za nami dopiero dwa mecze wiosny a Górnik już wypróbował trzech bramkarzy. Po kabarecie jaki odstawił Norbert Witkowski, było jasne, że z Legią zagra ktoś inny. Trener Wieczorek postawił więc na Pavela Steinborsa, który po zderzeniu z Antonim Łukasiewiczem doznał złamania kości jarzmowej i musiał opuścić boisko. I w taki sposób na murawie pojawił się Grzegorz Kasprzik, który w mgnieniu oka awansował z trzeciego na pierwszego bramkarza zespołu z ulicy Roosevelta. Takie rzeczy tylko w Zabrzu.

Nowy nabytek warszawskiej Legii - Orlando Sa - nie był może zbyt widoczny. Tak naprawdę pokazał się tylko raz. Jednak kiedy już się pokazał, oddając piorunujący strzał na bramkę Steinborsa, to obrońcy Górnika zastanawiali się z jakiej planety przyleciał ten piłkarz. Sa na razie nie współpracuje właściwie z drużyną, widać to gołym okiem, ale potencjał ma bardzo duży, to również może zaobserwować nawet niedzielny kibic.

Zastanawia jedna rzecz. W składzie Legii pojawiło się ośmiu obcokrajowców, a kolejnych dwóch weszło na boisko z ławki rezerwowych. Honoru Polaków bronili Tomasz Jodłowiec, Tomasz Brzyski i Łukasz Broź, a także wprowadzony w doliczonym czasie gry Michał Efir. Jak widać Henning Berg wybrał inną drogę budowania drużyny na Ligę Mistrzów niż Paweł Janas i Franciszek Smuda, którym dawno temu udało się do niej awansować.

Korona Kielce - Zagłębie Lubin 1:1

Kamil Sylwestrzak chyba oglądał mecz Podbeskidzie z Jagiellonią, bowiem popełnił identyczny błąd co Dariusz Łatka. Różnica była taka, że po pomyłce Łatki bramkarz wyszedł cało z opresji, a po błędzie Sylwestrzaka Abwo z zimną krwią wpakował piłkę do bramki obok bezradnego Małkowskiego. Kto nie widział miny golkipera Korony musi czym prędzej nadrobić zaległości. To jeden z tych momentów, kiedy mówisz: Oglądać ekstraklasę - bezcenne!

Wisła Kraków - Cracovia 3:1

Stlić grał w piłkę krótko. Większość meczu gdzieś tam dreptał, czasem coś tam pokrzykiwał, chwilami tańczył krakowiaka, ale w ostatnim kwadransie pierwszej połowy grał w piłkę. To wystarczyło. Stilić grał w piłkę tak, że obrońcy Cracovii czuli się jak na karuzeli - zwyczajnie kręciło im się w głowie. Inna sprawa, że to wcale nie było takie trudne bowiem zawodnicy "Pasów" czasem zachowywali się tak, jakby kręciło im się w głowie na sam widok piłki. Dowód? Prezent dla Garguły w końcówce spotkania. Tak, w Krakowie przez chwile powiało powietrzem z Bielska-Białej.

Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów 2:3

Zaczął Kuświk i ludzie się zastanawiali, czy on rzeczywiście tak przyjął piłkę, czy fizyka zrobiła sobie wolne. Długo się jednak nie zastanawiali, bo dziesięć minut później Jankowski pokazał jak należy strzelać głową. Zresztą w drugiej połowie pokazał raz jeszcze, że gra tą częścią ciała należy do jego największych atutów. Podobno już wtedy Stanislav Levy wyrywał sobie włosy z wąsów.

Śląsk zdołał strzelić dwie bramki, ale trzy punkty i tak pojechały do Chorzowa. Podobno po tym meczu trener Levy ze stresu wyrywał sobie włosy z klatki piersiowej, bo poważnie obawiał się dymisji. Ta nastąpiła jeszcze przed północą i teraz sympatyczny szkoleniowiec będzie mógł rozsiąść się wygodnie na kanapie, włączyć telewizor, otworzyć piwo i wyrywać sobie włosy z... skąd będzie chciał.

A co z Ruchem? W talii kart trenera Kociana najwyższą figurą jest obecnie Marek Zieńczuk. Weteran ligowych boisk zaliczył w ten weekend dwie asysty, a i w poprzednich spotkaniach radził sobie wyśmienicie. W meczu ze Śląskiem przyćmił go Jankowski, ale pamiętajmy, że on walczył z Odedem Gavishem, który piłkarzem podobno kiedyś był. W Śląsku nigdy nie udowodnił, że wciąż piłkarzem jest.

No i teraz Śląsk. O rozum władz tego klubu nie podejrzewałem, ale teraz w końcu podziękowano trenerowi Levy'emu, więc jest to pewien symptom wykształcenia się takowego we wrocławskim organizmie. Jednak zaraz potem gruchnęła wiadomość, że trenerem będzie Tadeusz Pawłowski, który ostatni zespół na poziomie ekstraklasy prowadził 21 lat temu i zleciał z nim z ligi. Kto wie, czy decydenci nie poszli o jedną decyzję za daleko i teraz ich posunięcia przyczynią się do spadku utytułowanego klubu. W końcu do przysłowiowej kreski zostały już tylko trzy punkty, a po zakończeniu fazy zasadniczej będzie ich jeszcze mniej.

Zawisza Bydgoszcz - Lechia Gdańsk 0:3

Właściwie to Zawisza vs Bydgoszcz vs Lechia Gdańsk. Na trybunach wiało pustkami, bo kibice stwierdzili, że nie przyjdą na stadion. Jednak podobno chętnych było kilka tysięcy, tyle że Internet nie funkcjonował i bilety nie były sprzedawane. Należy napisać: rzekomo Internet nie funkcjonował, bo tej informacji nie udało się sprawdzić.

Sam mecz był dziwny jak cała ta nasza liga. Niby Zawisza grał dobrze, niby składnie konstruował akcje, a niektórzy zawodnicy, jak Masłowski, popisywali się bardzo dobrymi indywidualnymi akcjami. Jednak bramki strzelał tylko Patryk Tuszyński. Jakaś klątwa? Być może, bo przecież tydzień temu ten zawodnik też dwa razy trafił do siatki i wiosną ma już na swoim koncie pięć trafień. A podobno nie tak dawno Bogusław Kaczmarek mówił mu, że ekstraklasa to dla niego za wysoki poziom. Dodajmy, ze wiosną Tuszyński strzelił tylko jedną bramkę a na dodatek miało to miejsce w meczu z Koralem Dębnica w meczu rezerw Lechii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24