Pięć goli w Chorzowie. Cracovia pokonała Ruch przy Cichej, po raz pierwszy od 65 lat! [RELACJA, ZDJĘCIA]

Kaja Krasnodębska
Ruch Chorzów - Cracovia
Ruch Chorzów - Cracovia Maciej Gapiński / Polska Press
Ekipa Cracovii przełamała trwającą od 1951 roku niemoc przy Cichej. Po 65 latach "Pasy" pokonały na wyjeździe Ruch Chorzów 3:2, choć przegrywały już 1:2. Gola na wagę zwycięstwa strzelił Damian Dąbrowski, którego Adam Nawałka ma zamiar powołać do kadry.

W przeciwieństwie do wtorkowego wieczoru, środa od rana okazała się bardzo ładna. Pogoda sprzyjała rozgrywaniu spotkań, a i murawa przy ulicy Cichej wyglądała naprawdę nieźle. Krótko mówiąc - idealne warunki do rozegrania dobrego spotkania. Przed premierowym gwizdkiem pozostawało więc jedno pytanie: czy piłkarze sprawią zgromadzonym na trybunach kibicom porządne widowisko?

Cracovia od razu wzięła się do pracy. Dopingowani przez przybyłych z Krakowa kibiców, od pierwszych minut zaczęli nacierać w ofensywie. Bardzo szybko swoje ofensywne chęci zamienili na bramkę. W trzeciej minucie Matusa Putnockiego pokonał Erik Jendrisek. Słowacki napastnik wykorzystał nie tylko celne podanie Boubacara Diabanga, ale też fatalny błąd swojego rodaka. I tak, już chwilę po rozpoczęciu spotkania, Cracovia prowadziła 1:0.

Nie poszła jednak za ciosem i kolejny kwadrans upłynął na nieśmiałych sytuacjach z obu stron. Piłka krążyła między jedną, a drugą połową. Niecelne strzały i wybicia przyniosły sporo stałych fragmentów gry z jednej jak i drugiej strony. Ze wszystkich góra wychodziła jednak broniąca się drużyna. Największe emocje miały jednak dopiero nadejść.

W 24. minucie na listę strzelców wpisał się bowiem Kamil Mazek. Młody pomocnik od pierwszej minuty efektownie szarżował po prawej stronie, nie dając najmniejszej szansy Łukaszowi Zejdlerowi. Początkowo jednak nie przynosiło to żadnych końcowych efektów. Aż do sytuacji, kiedy wykorzystał podanie Macieja Iwańskiego i umieścił piłkę w siatce. Mimo protestów gości, którzy dopatrzyli się pozycji spalonej obu zawodników, arbiter uznał gola.

To zdenerwowało Jacka Zielińskiego, który bardzo szybko ściągnął z boiska Łukasza Zejdlera, a w jego miejsce wpuścił Marcina Budzińskiego. Nie zadziałało to jednak od razu. Coraz lepiej zaczęli sobie radzić za to gospodarze. Z każdą minutą częściej przebywali na połowie przeciwników i konsekwentnie tworzyli sobie strzeleckie sytuacje. Z dobrej stron pokazywał się zwłaszcza Marek Zieńczuk. Jednak to nie on zaważył o następnym trafieniu Niebieskich. Jego autorem okazał się Mariusz Stępiński, który zamienił na gola niefrasobliwe wybicie Grzegorza Sandomierskiego. Bramkarz Cracovii niefortunnie interweniował po strzale Patryka Lipskiego. Na siedem minut przed przerwą, gospodarze prowadzili 2:1. Dodało im to skrzydeł i zgromadzeni na trybunach kibice w pierwszej połowie mieli okazję zobaczyć jeszcze ogromny chaos na połowie Cracovii. Nikt nie zamienił go jednak na gola.

Spodziewać więc można się było, że po przerwie Pasy od razu ruszą do przodu. Nic jednak bardziej mylnego. Do ofensywy ponownie ruszyli gospodarze. Obrońcy Cracovii, uczuleni już na dobrą formę Kamila Mazka czy Mariusza Stępińskiego, nie dawali się już tak łatwo ogrywać. Niebieskim pozostały więc strzały z dystansu, których mimo iż próbowali wielu, żaden nawet nie wędrował w światło bramki.

I wtedy gola z niczego zdobył Mateusz Cetnarski. Pomocnik przyzwyczaił już kibiców do tego, że potrafi zaskakiwać golkiperów rywali oraz wykorzystywać sytuacje, których nikt inny nie zamieniłby na gole. Tak było i tym razem. Były piłkarz łódzkiego Widzewa dostał podanie z prawej strony od Deleu i pewnie wpakował piłkę do siatki. Zaledwie dwie minuty później w jego ślady poszedł Damian Dąbrowski. Piłkarz, który w weekend został ściągnięty już w przerwie, tym razem zadecydował o prowadzeniu swojego zespołu. Po sporym zamieszaniu w polu karnym Matusa Putnockiego, piłkę do niego dograł Piotr Polczak, a Dąbrowski mocnym strzałem skierował ją do bramki.

Te dwa szybko zdobyte gole, dodały gościom skrzydeł. Odważniej ruszyli do ataku. Szczególnie dobrze wyglądali na skrzydłach, którymi przebijali się pod pole karne Niebieskich. Gra więc wyraźnie się wyrównała, a kibice mogli podziwiać szybką grę akcję za akcję. Efektowne strzały z jednej i drugiej strony zachwycały oczy fanów, lecz bynajmniej nie wpływały na końcowy rezultat. Pod koniec meczu w siłę rośli gospodarze. Fantastyczną zmianę dał Łukasz Moneta. 21-latek zmienił Marka Zieńczuka i po pojawieniu się na murawie miał dwie świetne okazje na wpisanie sie na listę strzelców. Dobrze rozumiał się z Kamilem Mazkiem. Razem bez problemu oszukiwali obrońców Pasów, lecz nie radzili sobie z Grzegorzem Sandomierskim. Bramkarz Cracovii rozgrywał dobre spotkanie i co chwilę ratował swój zespół przed stratą gola. Z linii bramkowej wyciągnął nie tylko strzały Łukasza Monety ale także próby Mariusza Stępińskiego czy Patryka Lipskiego. Na chwilę przed ostatnim gwizdkiem swoje szanse miały również Pasy, ale nie zdołały już podwyższyć rezultatu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24