Pożegnaliśmy Stadion Śląski

Michał Mlecz
Pomimo niesprzyjającej pogody, słabej gry reprezentacji oraz bojkotu, postanowiliśmy środowy wieczór spędzić z reprezentacją Polski.

Wychodząc z naszej redakcji w Sosnowcu, zastanawialiśmy się czy warto pojawić się na tym spotkaniu ? Przecież nasza kadra nie miała żadnych szans na awans, pogoda wyjątkowo nie sprzyjała, do tego jeszcze wspomniany bojkot. Po chwili zastanowienia pada bardzo słuszny argument, który namawia nas aby tego dnia pojawić się na „śląskim gigancie”. Przecież po tym spotkaniu stadion Śląski będzie modernizowany, może reprezentacja już więcej nie zagra na tym obiekcie ?

Dla śląskiej części naszej „ekipy” był to wystarczający argument, reszta dostosowała się. Powoli zbliżając się do „kotła czarownic” wiedzieliśmy już że frekwencja nie dopisze. Na około 30. minut przed spotkaniem na drogach wokół stadionu panował mizerny ruch. Po pojawieniu się na terenie obiektu nasze obawy potwierdziły się, kibiców można było zliczyć na palcach jednej ręki, tylko gdzieś w oddali było słychać nieśmiały doping słowackich fanów. Szczerze, to mocno liczyliśmy na to, że pod stadionem spotkamy „bojkotujących”. Niestety „bojkotujący” pod stadionem pojawili się przed nami albo po prostu wybrali bojkotowanie sprzed telewizora.

W końcu weszliśmy na stadion, przekraczając pierwszą lepszą bramę, pomimo że brama, którą mieliśmy przekroczyć z naszymi biletami znajdowała się na drugim końcu stadionie. Podążając za sporą grupą kibiców, dotarliśmy na bliżej nie określony sektor. Jedna z części sektora była zadaszona, a pod „dachem” znajdowały się biurowe krzesełka. Próbowaliśmy dowiedzieć się od porządkowego gdzie się znajdujemy, niestety nie udzielił nam żadnej konstruktywnej odpowiedzi. Dopiero po chwili zorientowaliśmy się, że znajdujemy się „pod dawną wieżą”.

Nie chciałbym cytować naszych opinii w trakcie spotkania, ale usuwając lub zamieniając niektóre słowa brzmiały mniej więcej tak : „ Ty gamoniu, co Ty robisz z tą piłką?”, „ Ja nie mogę, przecież ja bym to strzelił”, „ Ja z karnego nie strzelą, to w ogóle nie strzelą”. Tuż po zakończeniu spotkania, w milczeniu oglądaliśmy cieszących się Słowaków, którzy tuż po końcową gwizdku opuścili swoje sektory i ściskali się z piłkarzami. - No cóż, przynajmniej za 20. lat będziemy mogli powiedzieć, że widzieliśmy „pogrzeb” polskiej piłki- powiedziałem tuż przed opuszczeniem stadionu śląskiego. No tak, przecież nie zawsze musimy oglądać sukcesy- odpowiedział Michał Wieczorek. Atmosferę żałoby i smutku pogłębił znicz, który jeden z kibiców zostawił na krzesełku.

Wracając do domu przypomniałem sobie piękne chwile, jakie dał nam stadion Śląski wraz reprezentacją. Bramki Gerarda Cieślika strzelane Związkowi Radzieckiemu w 1957. roku, kiks Boby Moorea i wygrana Polski nad Anglią 2:0 w 1973. roku, czy wreszcie bramki Ebiego Smolarka które zapewniły Polsce awans do Euro 2008. Niewątpliwie te, oraz wiele innych „obrazków” pozostanie dłużej w pamięci polskich kibiców, niż wczorajszy samobój Gancarczyka. Niewątpliwie „pogrzebanie” stadionu Śląskiego to zakończenie jednego z etapów historii polskiej piłki. Teraz polska kadra narodowa kartki swojej historii będzie zapisywać na nowych, pięknych stadionach w Poznaniu czy Warszawie. Kto wie, może te karty będą duże piękniejsze niż te napisane na stadionie Śląskim?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24