15. kolejka Ekstraklasy okiem Czesława Michniewicza [TYLKO U NAS]

Czesław Michniewicz
Czesław Michniewicz ocenił 15. kolejkę Ekstraklasy
Czesław Michniewicz ocenił 15. kolejkę Ekstraklasy Polskapresse
O hicie we Wrocławiu, atmosferze w Śląsku, Sebastianie Mili, potencjalnych transferach Arkadiusza Milika i Abdou Razacka Traore, a także strzeleckiej formie Bartosza Ślusarskiego - zapraszamy do lektury podsumowania 15. kolejki T-Mobile Ekstraklasy przez naszego eksperta, Czesława Michniewicza.

Dziesięć remisów Jagiellonii to dobrze i źle. Dobrze, bo drużyna dziesięć razy nie przegrała, co stanowi dobra bazę mentalną na przyszłość. Źle, bo z tych dziesięciu meczów na pewno można było kilka wygrać. Patrząc na grę Jagiellonii, to na pewno można dostrzec, że ten zespół ma olbrzymią siłą, jeśli chodzi o ofensywę. Wielu świetnie wyszkolonych technicznie zawodników, dzięki którym wymiana kilkunastu podań nie stanowi dla nich żadnego problemu i ich gra może w tym elemencie się podobać. Potrafią strzelać bramki, nawet kiedy przegrywa 0:2, czy 0:3, ale mają też dużo problemów z grą w defensywie. Zanim strzelą bramki, które dadzą im remis, tak jak to było w spotkaniach z Bełchatowem czy ze Śląskiem, to najpierw je tracą.

W meczu w Chorzowie również mieli moment, gdzie grali lepiej od Ruchu, a mimo wszystko stracili bramkę po stałym fragmencie gry. Na pewno powinni się skoncentrować na grze obronnej całej drużyny, bo ich siła ofensywna jest duża, a mimo to tak rzadko wygrywali tej jesieni. W Jagiellonii jest wielu zawodników, którzy bardzo dobrze potrafią grać do przodu, ale ich problem zaczyna się gdy stracą piłkę i nie za bardzo ma ja kto odebrać. Wielu drużynom udało się zaskoczyć Jagę po straconej przez nich piłce gdzieś w okolicy środka boiska...

W Jagiellonii było wszystko w tej rundzie. Były mecze, gdzie gonili wynik, gdzie ktoś dogonił wynik, tak jak Widzew. Myśląc o wyższym miejscu w tabeli Jagiellonia powinna zachować większą stabilizację emocjonalną na boisku, bo w rundzie jesiennej otrzymali aż 7 czerwonych kartek przez co tez kilka punktów uciekło. W tej rundzie w Jagiellonii było wszystkiego po trochu, kartki, były błędy sędziów na korzyść i przeciwko Jagiellonii, były przełomowe zwycięstwa takie jak: z Lechią, z Legią, a suma summarum mają tylko 19 punktów, dokładnie tyle co rok temu. Przy tylu poczynionych transferach oczekiwania z pewnością były nieco większe. Wiosnę zaczynają od 3 meczów wyjazdowych i biorąc pod uwagę jak zaczęli sobie radzić poza Białymstokiem to nie powinno być źle.

Ruch gra takimi fazami. Jeden sezon bardzo dobry i walka o puchary w drugim muszą drżeć do końca o utrzymanie. Kluczowym momentem, który odebrał tej drużynie poczucie własnej wartości i pewności na boisku była nieudana przygoda w pucharach oraz 3 porażki na początek sezonu. W następstwie tego nastąpiła szybka zmiana trenera i zespół musiał się po raz kolejny przestawić na inny sposób grania preferowany przez Jacka Zielińskiego. A na to potrzeba czasu. Dodatkowo kontuzje w końcówce sezonu zmuszały do ciągłego rotowania składem, a Ruch bez Zieńczuka, Malinowskiego, Janoszki i z będącymi pod formą Piechem i Jankowskim nie potrafił zdobywać punktów.

Chorzowianom brakowało też szczęścia, gdyż w kluczowych momentach mylili się na ich niekorzyść sędziowie tak jak choćby z Jagą czy Wisłą. Wynik remisowy oddaje w pełni to, co działo się na boisku, choć w końcówce i jedni i drudzy mogli wygrać to spotkanie.

Legia grała długimi fragmentami dobrze w meczu ze Śląskiem, miała swoje sytuacje po ładnych składnych akcjach, ale nie była tak skuteczna jak choćby w meczu z Lechem w Poznaniu, choć szans nie brakowało. I głównie tego elementu zabrakło, aby na dobre pozbawić Śląsk szans na walkę o obronę mistrzostwa. To Legia była bliższa zdobycia gola przy stanie 0:0. Piłkarze Legii już dwie kolejki przed końcem rundy zapewnili sobie mistrzostwo jesieni, a tak naprawdę to musza pamiętać, że za mistrzostwo jesieni medali się nie przyznaje. Myślę, że to już ich trochę uspokoiło i choć grali dobrze, to nie byli pazerni na bramki. Tego moim zdaniem Legii zabrakło - pazerności na bramki, bo sytuacje były. Tym meczem dali Śląskowi nadzieje i zaprosili ich do wali o Mistrzostwo.

Łukasz Gikiewicz zdobył zwycięską bramkę dla Śląska

O ATMOSFERZE W ŚLĄSKU

Im gorzej w drużynie, im więcej problemów w szatni, tym Śląsk gra lepiej. Tak było na wiosnę po słynnych taśmach z trenerem Lenczykiem, gdy Śląsk zaczął wygrywać seryjnie mecze. Teraz podobnie afera z Gikiewiczem i Mrazem. Jak jest taka sytuacja, gdzie okoliczności stawiają zawodników pod ścianą, że w przypadku niepowodzenia nie będzie na kogo przerzucić odpowiedzialności, to bardzo często zawodnicy potrafią wznieść się na maksymalny poziom zaangażowania i to przy odrobinie potrzebnego szczęścia wystarcza do wygrania meczu. Tak też moim zdaniem było w meczu z Legią. Odpowiedni przeciwnik, mistrz jesieni kontra mistrz Polski plus jakieś zaszłości z poprzedniego sezonu bardzo zdeterminowały piłkarzy Śląska.

Padł też po raz kolejny mit o złym przygotowaniu motorycznym zespołu. Piłkarze Śląska powinni swobodnie wygrać z Wisłą, wygrali na Lechu i wygrali z Legią, czyli wygrali z całym czubem ligi. Z Jagiellonią, z którą się ciężko gra prowadzili 3:0, zremisowali nie dlatego, że zabrakło im sił tylko zbyt szybko poczuli się zwycięzcami i za to spotkała ich kara. Zawodnicy niepotrzebnie robili sobie z tego łatwe usprawiedliwienie i w ten sposób uciekło im kilka punktów, a i na dodatek wielu dziennikarzy dawało się na to nabierać.

Sebastian Mila, kapitan Śląska Wrocław

O SEBASTIANIE MILI

To jest bardzo dobry piłkarz w polskich realiach. Dośrodkowanie Mila ma naprawdę fantastyczne. Mało jest piłkarzy w polskiej lidze, którzy ze stojącej piłki potrafią tak zagrać. Jednak w meczu z Legią nie powiedziałbym, że Mila jakoś szczególnie się wyróżniał. Miał asystę, Jadłowiec świetnie się znalazł, ale w całym meczu to Śląsk był zespołem czekającym na jedną akcję, na kontrę, na stały fragment gry. Legia była zespołem, który spokojnie rozgrywał piłkę, przez co Mila miał rzadko okazję do zagrywania swoich ulubionych podań prostopadłych. Gra w defensywie Śląska wyglądała w tym meczu naprawdę przyzwoicie, a w kluczowych momentach świetnie bronił Kelemen. Mila miał w tej rundzie dużo lepsze spotkania, jednak będąc nieco w cieniu, wykorzystał swój atut – idealnie dośrodkował i padła bramka.

Myślę, że sposób, który Śląsk opanował chyba najlepiej z całej ligi, czyli zdobywanie bramek po stałych fragmentach gry może przestać stanowić dla nich atut jeśli Mili nie uda się zatrzymać w klubie. W obecnej kadrze wrocławian trudno wskazać zawodnika, który robiłby to równie precyzyjnie i skutecznie. Może Cetnarski? W grze Śląska jesienią można było zaobserwować czekanie na indywidualną akcję Soboty, albo na stały fragment gry Mili. To wystarczyło pomimo różnych zawirowań w klubie do tego, aby tracić do lidera tylko bądź aż 7 pkt.

Z taką ilością punktów można jeszcze myśleć o utrzymaniu pod warunkiem, że jest jeszcze trzeci, czwarty zespół w perspektywie widoczny, który zgromadził podobną ilość punktów. Na nieszczęście bełchatowian jedynym zespołem, który jest przed nim, jest Ruch Chorzów, który ma aż 9 punktów więcej. Myślę, że w Bełchatowie, jak i w Podbeskidziu muszą budować zespół dwutorowo. Tworzyć drużynę, która z honorem pożegna się z ekstraklasą, ale też taką, żeby gdy w maju skończy się sezon, nie trzeba będzie tworzyć na szybko w miesiąc nowego zespołu, który miałby powalczyć o awans. W Bełchatowie z tego co słyszę szykuje się wiele odejść. Nie będzie miejsca dla Stachowiaka, Bożoka, Wróbla, Buzały i jeszcze pewnie paru zawodników odejdzie. Nie szkoda róż gdy płonie las, 6 pkt w 15 meczach musi doprowadzić do gruntownej przebudowy. Dodatkowo kalendarz Bełchatowa się nie zmieni i w swoich pierwszych meczach znów zagrają z Wisłą, Legią czy Lechem, gdzie o punkty będzie bardzo trudno, a potem tych kolejek zostanie coraz mniej.

Michał Probierz ma kontrakt ważny jeszcze półtora roku i będzie miał czas, aby zbudować swój zespół, który w dobrym stylu zaprezentuje się na wiosnę i przy dużym szczęściu a raczej cudzie utrzyma się w ekstraklasie. Jeśli tak się nie stanie, to będzie miał gotowy zespół na 1. ligę, gdzie zapewne budżet będzie mniejszy, ale będzie już zespół z widokami na awans do ekstraklasy.

Kiedyś to było takie złudne, posiadanie tych 22-23 punktów. Dwa lata temu Korona miała po jesieni podobną ilość punktów za kadencji Marcina Sasala, a mimo wszystko wiosna zaplatąła się w walkę o utrzymanie i nerwową końcówkę ligi. Wszystkim się wydaje, że jest już pewne utrzymanie, a później przychodzi zadyszka. Tylko, że dzisiaj nie ma nawet, kto gonić Piasta. Bo między zespołami środka tabeli, a tymi ze strefy spadkowej jest przepaść. Te zespoły mogą pozwolić sobie na wiele eksperymentów na wiosnę. Mogą ogrywać młodzież, szukać innych ustawień defensywnych, ofensywnych itd. To jest naprawdę olbrzymi kapitał, że nie musisz już po rundzie jesiennej oglądać się za siebie. Ten sezon jest fantastyczny z punktu widzenia szkoleniowego. Przerwa latem była bardzo długa, a teraz poza dwoma ostatnimi zespołami inni już praktycznie na 80-90% się utrzymali i można, a nawet trzeba umiejętnie wykorzystać ten czas na poprawę wszystkich elementów gry i funkcjonowania zespołu.

W Wiśle nawarstwiło się mnóstwo problemów. Jeszcze sprzed wielu lat jeśli chodzi o trenerów, dyrektorów sportowych czy prezesów. Trenerzy i dyrektorzy odchodzili, a klub zostawał z problemem, co zrobić z zawodnikami, którzy mają ważne kontrakty, a których nie widzi w swojej drużynie nowy trener, a muszą zrobić miejsce w drużynie i w budżecie dla nowych piłkarzy. Na koniec to jednak klub zostaje z podpisanymi kontraktami i problemem, co dalej robić? I dziś Wisła przechodzi bardzo trudny i przykry okres zracjonalizowania wydatków, co niestety odbija się na poziomie sportowym do jakiego przez lata wszyscy przywykli. Stąd też bierze się niezadowolenie na trybunach i coraz mniejsza frekwencja. Myślę, że wiosną Wisła zaczynając z odległego miejsca w tabeli, mimo wszystko ma szanse zakończyć sezon w czołówce tabeli, ale do tego będzie potrzebne m.in.. przewietrzenie szatni i rezygnacja z zawodników wiecznie zawodzących i niezadowolonych i sprowadzenie w to miejsce kilku nowych piłkarzy, którzy podniosą poziom tego zespołu.

Górnik to jest zespół, który ostatnim czasie wyznacza kierunek, pokazuje trendy w polskiej lidze, te które mogą przynieść sukces. Drużyna ma trenera, który pracuje już od dłuższego czasu. Nawałka w trakcie swojej pracy w Zabrzu przechodził też trudne moment, ale w tych trudnych chwilach, ktoś z władz klubu zawsze podawał mu rękę i on i drużyna umiejętnie z tego korzystała. Dzisiaj jest on o wiele lepszym trenerem niż w momencie, gdy przychodził do Górnika, bo sprawdził się w trudnym momencie i umiał wyprowadzić ponownie zespół na prostą. Opanował kilka razy mniejsze lub większe kryzysy, pozbywając się przy okazji wielu wydawałoby się piłkarzy nie do zastąpienia, którzy w jego odczuciu nie dawali tego, czego on oczekiwał, a mimo wszystko zespół jest rewelacją rundy jesiennej. Zawodnicy wierzą w takiego szkoleniowca, który już kilka razy im pomagał w trudnych momentach. Dzięki temu wiedzą, jak wyjść z kryzysu i niczego się nie boją. Wiedzą, że zmiana trenera to nie jedyna lekarstwo na wyjście z kryzysu. Podobnie zresztą pokazało Zagłębie Lubin.

Arkadiusz Milik zdobył dwie bramki dla Górnika w meczu z Koroną

O ARKADIUSZU MILIKU

W Zabrzu stawianie na młodych piłkarzy odbywa się w rozsądny sposób. Gdy Milik grał rok temu, niewielu zwracało na niego uwagę, był krytykowany za to, że nie strzela bramek. Nawałka widział w nim coś więcej niż inni. Dzisiaj ten Milik odpłaca się. Myślę, że punktem zwrotnym w grze Milika było spotkanie z Anglią. Wtedy wszedł w końcówce, zrobił się wokół niego olbrzymi szum medialny. Później jego forma była już dużo, dużo słabsza. Fakt, że on przestał już być anonimowy, przeciwnicy lepiej się ustawiali do niego i o bramki było już trudniej.

Milik musi mieć świadomość tego, że jak trafi do Bundesligi, a o tym się mówi, to będzie mu bardzo ciężko. Przykład Jakuba Świerczoka, który trafił do Kaiserslautern, drużyny, która grała w dolnych rejonach tabeli. Pierwszy mecz zagrał przyzwoicie, potem jeszcze jeden, drugi, a na końcu nie strzelił bramki i wylądował w rezerwach. Dzisiaj Świerczok już jest w Polsce i ma jeszcze kontuzję. Nie dziwie się, że trener Nawałka upiera się, żeby Milik jeszcze został, bo to będzie najrozsądniejsze wyjście. Cena za tego zawodnika będzie cały czas szła w górę, bo nawet regularnie grając w polskiej lidze, będzie się cały czas rozwijał. Grając dalej w kraju będzie wciąż w kręgu zainteresowania selekcjonera, a w przypadku wyjazdu i braku regularnej gry kadra może się od niego oddalać, co też powinien wziąć pod uwagę. Ekonomia jednak jest bezwzględna i podpowiada czasem inne rozwiązania. Wiemy, że w Zabrzu się nie przelewa. Zespół z czołówki, ale problemów finansowych nie brakuje. Być może trzeba będzie tę ofiarę w postaci Milika złożyć, żeby zespół mógł się w spokoju przygotowywać do następnej rundy.

W Zabrzu problemów nie brakuje, ale jest też tam, wiele pozytywnych rzeczy, które odróżniają ten klub od innych, a za chwile zostanie oddany do użytku nowy stadion i pojawią się jeszcze większe możliwości aby przywrócić dawny blask klubowi i jak śpiewają kibice Górnika "zagrać jak za dawnych lat".

Abdou Razack Traore zamierza wrócić do wysokiej dyspozycji

O RAZACKU TRAORE

Lechia musi myśleć co dalej, jeśli Traore odejdzie, bo pokazał on dużo dobrego w tej rundzie. Jednak przykład Arkadiusz Milika w meczu z Lechią pokazał, że wchodzą inni zawodnicy, strzelają bramki. Podobnie może też być w Lechii. Szczęście zespołu z Gdańska polega na tym, że jesienią grali z Traore, mają dużo punktów i nic im nie grozi. Mogą zyskać w taki sposób, że będą stawiać na nowego zawodnika. Nie wiem, czy to będzie polski piłkarz czy z zagranicy. Przez te pół roku będzie mógł poznać drużynę, klub, oczekiwania. Inna sprawa, że jeśli odejdzie Traore, to gra Lechii będzie mogła wyglądać troszeczkę inaczej. Nie mówię, że od razu gorzej. Wtedy być może znajdzie się miejsce dla innych zawodników i zespół może grać dwójką napastników, w ustawieniu 4-4-2, z Machajem i Surmą w środku pola bez typowego playmakera, "dziesiątki" takiej jak Traore. Przy odpowiedniej grze skrzydłami gra Lechii może w ten sposób dobrze funkcjonować. Nie dramatyzowałbym, gdyby Traore odszedł. Lechii nie jest stać chyba dzisiaj, żeby zatrzymywać na siłę Traore. Z tego będą problemy. Za pół roku gdyby forma Traore była słabsza to będzie się mówić, że zawodnik zadowolił się kontraktem. Wtedy zaczną się podziały w drużynie, pytania dlaczego on gra za sześć czy siedem razy więcej niż koledzy z drużyny.

Traore na cały styczeń wyjeżdża na PNA, gdzie będzie mógł się dodatkowo wypromować i być może dlatego zwleka z podjęciem ostatecznej decyzji, co do dalszej przyszłości. Wprawdzie wyjeżdżając, spakował wszystkie swoje rzeczy do magazynu na PGE Arenie, ale pocieszające dla kibiców w Gdańsku może być to, że jednocześnie zarezerwował sobie apartament w Gdańsku od początku lutego. Wprawdzie zawsze może z niego zrezygnować, ale ma gdzie wracać. Tylko pytanie samo się nasuwa czy wtedy Lechia zaproponuje mu te same warunki kontraktu co teraz? Poza tym do tego czasu wiele może się w Lechii zmienić.

Tak jak w przypadku Bełchatowa, odległość Podbeskidzia w tabeli do bezpiecznego miejsca jest przerażająco daleka. Na dziś prawda dla nich jest bardzo bolesna i wszystko na to wskazuje, że wiosną Podbeskidzie powalczy jedynie z Bełchatowem o to, kto zajmie ostatnie miejsce w tabeli na koniec sezonu. Nie chce mi się wierzyć, że ktoś kto ma 18 czy 20 punktów zostanie dogoniony. Choć niczego wykluczyć nie można. Wydaje mi się, że za dużo jest folkloru w działaniu Podbeskidzia. W Podbeskidziu jest za dużo takich samych zawodników. Wszyscy są na takim samym poziomie, i brakowała w całej rundzie zawodnika jak przed rokiem choćby Patejuk, który w wielu trudnych momentach potrafił strzelić lub dograć bramkę. Poprzedni bardzo udany sezon w roli beniaminka ekstraklasy chyba zbytnio uspokoił i nieco uśpił czujność w klubie i stąd też tylko 6 pkt i rozpaczliwe próby wzmacniana i składu już w trakcie rundy, które i tak okazały się nie trafione. Każdy zawodnik Podbeskidzia gra słabiej niż w rok temu, wtedy tę drużynę się przyjemnie oglądało. Sytuacji, jaka panuje w Podbeskidziu nie jest winny tylko trener. W klubie muszą sobie wszystko dokładnie i szczegółowo przeanalizować w długie zimowe wieczory i wyciągnąć właściwe wnioski.

Jeśli Jeleń chce grać w nowym klubie to ja na jego miejscu szukałbym jakiegoś klubu, w lidze, w której właśnie skończyła się runda, żeby mógł przejść cały okres przygotowawczy z drużyną. Jeleń musi wziąć pod uwagę to, że jeśli trafi do zespołu, w którym liga gra, to będzie mu bardzo trudno wskoczyć na odpowiedni poziom.

Widzew zapewnił sobie utrzymanie już w pierwszej rundzie. Do maksimum wykorzystał swój kalendarz, co nie wszystkim się udawało i za to należą się wszystkim pochwały. Po serii czterech zwycięstw przyszedł trudniejszy okres i tego można było się spodziewać. Ale w pewnym momencie się obudzili. Wygrali bardzo ważny mecz z Koroną, nie pozwolili zbliżyć się Podbeskidziu do siebie, co było z ich perspektywy bardzo ważne w tym momencie. Problemów jednak w Widzewie nie brakuje. Nie wiadomo w jakim składzie widzewiacy rozpoczną rundę wiosenną, bo kilku czołowych zawodników nosi się z zamiarem odejścia z klubu, jak choćby Łukasz Broź.

Lech nawet jak wygrywał to ten styl był daleki od tego, czego oczekiwaliby kibice i trenerzy również. Lech do maksimum wykorzystał szczęście, które w wielu wygranych meczach było ich sprzymierzeńcem. Jak tego szczęścia im zabrakło w meczach z Legia, Jagiellonią i Śląskiem to były pewne porażki. Lecz mówienie, że tyle zwycięstw Lecha na wyjeździe polegało tylko na szczęściu byłoby bardzo krzywdzące. Lech po prostu w takim składzie osobowym, jakim teraz dysponuje potrafi doskonale zabezpieczyć swoje przedpole i wykorzystać swoja szybkość i technikę po przejęciu piłki i tak najczęściej zdobywał bramki na wyjazdach. Problemem dla nich zrobiły się mecze w domu, gdzie trzeba grać w ataku pozycyjnym i do tego dużą ilością zawodników, co przeciwnicy bardzo dobrze wykorzystywali. Drużyna z Poznania nie ma już tak dużo kreatywności jak kiedyś, nie ma Stilicia, nie ma Rudniewa, którzy potrafili rozegrać jakąś niekonwencjonalna akcję i stąd mecze poznaniaków nie zawsze były atrakcyjne dla widzów. Lech dziś gra piłkę może mało widowiskową za to bardzo wyrafinowaną, która nie w każdym meczu daje satysfakcje z oglądania, za to daje to co najważniejsze – punkty.

Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 0:2 (0:1)

O BARTOSZU ŚLUSARSKIM

Już wcześniej mówiłem, że Ślusarski może strzelić 15 bramek w sezonie i życzę mu tego. To jest taki zawodnik, który potrafi się znaleźć w polu karnym, choć nie zawsze zrobi z tego użytek. W tej rundzie konkurencji do gry nie miał zbyt wielkiej, dzięki czemu nawet gdy trafiał mu się słabszy mecz, to mógł liczyć w kolejnym na rehabilitację. I wtedy strzelał ważne bramki, jak choćby ostatnio w Kielcach. Lech musi pomyśleć o tym, że tego szczęścia może w końcu zabraknąć i jeden napastnik Ślusarski plus Tonew i Ubiparip na skrzydłach to może być za mało, żeby zostać mistrzem Polski.

Korona to zespół, który też miał trudny kalendarz i od początku grał pod presją. I jak już mówiłem wcześniej, jeśli trener wyjdzie z drużyną z kryzysu to jest lepszy i bardziej doświadczony. I trzeba przyznać, że to Ojrzyńskiemu się udało. W Kielcach było dużo problemów, dużo kartek. Nie było Vukovicia, ciągle ktoś wypadał. Nie grali tak dobrze, jak rok temu. W tamtym czasie pokazali w polskiej lidze coś nowego. Teraz próbują coś jeszcze dodać do swojej gry. Widać, że tam jest transformacja, sposób gry Korony ma być bardziej atrakcyjny. Myślę, że przyjście Janoty to będzie dobry strzał, ten chłopak będzie się rozwijał.

Korona jest zespołem, który może zrobić zmianę systemową sposobu gry, bo nikt ich nie goni. Mogą spokojnie sobie budować ten nowy styl Korony. Ta twarda, zdecydowana gra się skończyła. Sędziowie i przeciwnicy byli na nią uczuleni. Oni sami doszli także do wniosku, że nie będzie kim grać, jak będzie tyle zawieszeń i kartek w zespole.

Myślę, że mimo tych wszystkich odejść i zamieszania w Polonii przed sezonem zobaczyliśmy, jak olbrzymi potencjał był w tym zespole, jaką szeroką kadrą dysponowała drużyna. Piłkarze tacy jak Wszołek, Teodorczyk czy nawet Brzyski, którzy błyszczeli podczas tej rundy, nie mieli rewelacyjnych poprzednich sezonów. Wszołek był młody i dopiero wchodził do zespołu, Teodorczyk po kontuzji, oczekiwania wobec Brzyskiego też były dużo większe niż to, co pokazywał. A dzisiaj zaczęli sezon bez presji, bo nikt na nich nie liczył i dlatego grali swobodnie bez odpowiedzialności za każdy nieudany mecz, zwód, czy strzał. Zawodnicy sami byli zaskoczeni tym pierwszym bardzo dobrym meczem w Gdańsku, później przyszły kolejne zwycięstwa m.in. na Wiśle.

Ten zespół sam się nakręcał z kolejki na kolejkę. W pewnym momencie przyszedł moment niewielkiej zadyszki i Polonia już się męczyła. Były też niewykorzystane karne. Przyszły mecze, w których drużyna nie wyglądała już tak dobrze. Przykład Polonii pokazuje jak niewiele trzeba w polskiej lidze. Mówiąc pół żartem nie trzeba jeździć na zgrupowania, nie trzeba robić transferów. To pokazuje, ile improwizacji jest jeszcze na szczeblu ekstraklasy i jak wiele można jeszcze poprawić. W żadnej innej szanującej się lidze czy to w Anglii, czy we Francji, czy w Niemczech nie ma takich sytuacji, że są takie "zawieruchy" z licencjami, fuzjami klubów. Te wszystkie przykłady fuzji, które były wcześniej Sokół Pniewy, Lechia/Olimpia Gdańsk czy teraz próba połączenia GKS-u Katowice i Polonii powinno nowemu zarządowi PZPN dać do zrozumienia, żeby nie akceptować takich działań. My nie jesteśmy jeszcze poważną ligą, ale do tego dążymy. Przykład Polonii powinien być ostatnim przypadkiem, kiedy prawo na taką fuzję pozwalało.

Pogoń naprawdę ma bardzo silną i szeroką kadrę. Posiada zawodników, którzy grali w Ekstraklasie i to grali dobrze, takich jak: Edi, Robert Kolendowicz, Adrian Budka, jeszcze paru innych. Mają także wielu młodych, ciekawych graczy i zaplecze w postaci juniorów, którzy świetnie grali w Gdyni na mistrzostwach Polski juniorów. Jeśli klub mądrze do tego podejdzie i będzie zaplanowana ścieżka rozwoju dla tych młodych piłkarzy, to Pogoń będzie miała, z czego wybierać.

Pogoń Szczecin - Jagiellonia Białystok

O MŁODZIEŻY W POGONI

W Szczecinie mają kilku ciekawych chłopaków jak: Zwoliński, Pogorzelczyk, Neumann. Wszystkich ich widziałem w Gdyni i bardzo mi się podobali. Bardzo ciekawym, młodym zawodnikiem jest pochodzący z Płocka Lewandowski. Ci chłopcy muszą grać i jeśli nie uda im się przebić do pierwszego składu już teraz to najlepszym wyjściem byłoby powypożyczać ty młodych zawodników do zespołów seniorskich, żeby nie marnowali swojego czasu na rozgrywki Młodej Ekstraklasy. Można podać przykład Koseckiego. Młody "Kosa" nie byłby tym Koseckim, gdyby wcześniej nie grał w ŁKS-ie. Zamiast siedzieć na ławce w Legii czy grać w Młodej Ekstraklasie, grał w pierwszoligowym klubie o awans. Grał też w Lechii Gdańsk, gdzie była presja. Zespół walczył o utrzymanie i teraz jest w innym miejscu. Podobnie powinno być w Szczecinie z tymi młodymi chłopakami i na to przede wszystkim trener, dyrektor sportowy i prezes powinni zwrócić uwagę. Muszą zadbać o przyszłość, bo mają kim tą przyszłość sobie zapewnić. Edi też nie będzie wiecznie grał.

Rozmawiał Sebastian Kuśpik, spisał Krzysztof Kowalski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24