Alvarinho - piłkarz skreślony przez Probierza, uwielbiany przez Rumaka [KOMENTARZ]

Maciek Jakubski
Alvarinho
Alvarinho Pawel Relikowski / Polska Press
Napiszę to na wstępie: przeciwnikiem Alvarinho byłem w momencie, gdy zaczęły krążyć plotki o jego przyjściu do Śląska. Nie podobało mi się, że klub z Oporowskiej ściąga skrzydłowego z rezerw Jagiellonii. Przyjąłem jednak do wiadomości argumenty, że trener Rumak umie sobie z nim poradzić i trzeba dać Portugalczykowi szansę. Po dziewięciu kolejkach Ekstraklasy, czyli po 1/3 sezonu zasadniczego, chyba czas na małe podsumowanie.

W maju tego roku po meczu Jagiellonią z Koroną, trener Probierz, poświęcił Alvarinho sporą część konferencji prasowej. Po meczu w którym zmienił go po 15 minutach!!! Probierz powiedział wtedy: "Wolę postawić na jakiegoś juniora niż na kogoś, kto robi łaskę, że gra. A na Alvarinho nie sposób było dziś patrzeć, wyglądało to z jego strony żenująco. To moja porażka transferowa. Przyznaję się do tego". Trener Jagiellonii tym samym definitywnie skreślił Portugalczyka.

Latem pomocną dłoń wyciągnął do Alvarinho trener Rumak. Znali się jeszcze z Bydgoszczy, gdzie zespół ustawiony pod Portugalczyka spadł z Ekstraklasy, ale Alvarinho zaliczył kilka bramek i asyst. Na tle bydgoskiej mizerii był z pewnością wyróżniającą się postacią. Rumak wymyślił sobie, że we Wrocławiu też zbuduje zespół wokół Alvarinho. To był jego pierwszy transfer. Ba, żeby Portugalczyk poczuł się we Wrocławiu jak u siebie, to trener Rumak oczyścił mu plac. Najpierw Michał Bartkowiak został wyrzucony z obozu i nie przedłużono z nim kontraktu, później Jacka Kiełba wysłano do Kielc, a na koniec Węgier Andreas Gosztonyi znudził się siedzeniem na trybunach i rozwiązał kontrakt. Kiełb dziś ciągnie grę Korony Kielce, a Bartkowiak zbiera dobre recenzje w Miedzi Legnica, gdzie wreszcie gra.

Pozbawiony konkurencji Alvarinho z miejsca dostał pierwszą jedenastkę, stałe fragmenty gry oraz całkowitą swobodę na boisku, a poza nim dwóch rodaków, by nie było mu smutno. To, że Alvarinho jest słabym piłkarzem było już wiadomo po inauguracji Ekstraklasy. To zawodnik o stylu podobnym do Roberta Picha i Waldka Soboty. Dużo drybluje, biega, jest w miarę szybki. Na tym kończą się porównania, bo Alvarinho to skrzydłowy ułomny. Prawej nogi używa tylko i wyłącznie do podpierania, choć to także przychodzi mu z trudem. W ostatnich latach np. Sebastian Mila czy Dudu byli piłkarzami operującymi jedną, lewą nogą, ale nawet im zdarzało się kopnąć prawą. U Alvarinho nic takiego nie występuje. Lewą nogą drybluje, lewą podaje, lewą strzela. Chyba nie muszę dodawać jak bardzo ogranicza to repertuar jego zagrań?

Największym jednak problemem Alvarinho jest bezmyślność. Przysięgam, długo się zastanawiałem, ale przez 33 lata oglądania Śląska nie widziałem piłkarza tak ułomnego intelektualnie i podejmującego na boisku aż tak złe decyzje. Niektórzy mówią, że dobrze zagrał z Wisłą w Krakowie (nie liczę meczu Pucharu Polski z Sandecją, tam Portugalczyk wszedł na zmęczonych I-ligowców), bo zaliczył tam asystę. Moim zdaniem trochę przypadkową, stracił już piłkę i czubkiem buta skierował ją w stronę Bilińskiego, ale mało kto pamięta sytuację przy stanie 0:0. Alvarinho przedryblował dwóch zawodników Wisły, podciągnął kilkadziesiąt metrów i zamiast podać na wolne pole do Morioki, sieknął kilka metrów od bramki. Albo mecz z Ruchem. Wynik 0:0, świetna kontra Śląska czterech na trzech. Alvarinho może zrobić z piłką wszystko. Podać do Madeja, Morioki lub Bilińskiego. Wybiera Koja.

To tylko dwa przykłady, ale tak w tym sezonie wygląda gra Śląska ustawiona pod Alvarinho. On zawsze podejmuje złe decyzje, zawsze źle podaje, zawsze niedokładnie dośrodkowuje. A przecież to nie wszystko. Portugalczyk koszmarnie wykonuje SFG, choć ostatnio jest postęp, bo część z nich przejął Stjepanović. Wolne czy rzuty rożne Alvarinho są adresowane do nikogo lub jest problem, by piłka trafiła w pole karne. Jakby tego było mało, to nie radzący sobie skrzydłowy ucieka się do chamskich "symulek". W meczu z Jagiellonią najpierw upadł w polu karnym, później w środku pola. W obu przypadkach bez kontaktu z przeciwnikiem, byle tylko nabrać sędziego.

Trener Rumak oczywiście nie poczuwa się do winy i nie widzi, że grę Śląska ustawił pod miernotę, która nie powinna grać na poziomie Ekstraklasy. Za impotencję ofensywną obwinia napastników. Raz dostaje się Mervó, raz Bilińskiemu, choć wynika z tego, że napastnik powinien odebrać piłkę od Pawełka i po rajdzie przez całe boisko strzelić bramkę. Mariusz Rumak w końcu odejdzie, zostawiając po sobie trupy w szafie. Na całe szczęście trup Alvarinho po sezonie wróci do Białegostoku. I to chyba jedyna optymistyczna wiadomość w kontekście Portugalczyka.

Zgody i kosy w Polsce. Kto z kim trzyma, a kogo nienawidzi?

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24