Andrzej Kretek po meczu z Bronią Radom: Gra się 90 minut

Monika W.
Andrzej Kretek nie mógł zrozumieć, dlaczego jego podopieczni znów oddali pole przeciwnikom, zamiast pójść za ciosem
Andrzej Kretek nie mógł zrozumieć, dlaczego jego podopieczni znów oddali pole przeciwnikom, zamiast pójść za ciosem Jareczek Photography
Łódzki Klub Sportowy nie najlepiej pożegnał się z własną publicznością. W ostatnim meczu rozgrywanym na jesień przy al. Unii Lubelskiej biało-czerwono-biali, choć szybko objęli prowadzenie, pozwolili je sobie odebrać, a ostatecznie nie zdobyli ani jednego punktu. Jak słusznie zauważył trener Andrzej Kretek, to nie pierwszy taki przypadek i po raz kolejny jego podopieczni, zamiast pójść za ciosem, oddali pole przeciwnikom.

Trener gości stwierdził, ze kluczową dla wyniku meczu sytuacją była ta z czterdziestej drugiej minuty, gdy z boiska za drugą żółtą kartkę musiał zejść Jacek Karbowniak, zgodzi się Pan z tym?
Trudno się z tym nie zgodzić, bo rzeczywiście dla tego spotkania było to kluczowe. Mecz ułożył nam się tak, jak tylko mogliśmy sobie wymarzyć i szybko strzeliliśmy gola. Tyle że zamiast pójść za ciosem, już kolejny raz z rzędu, zupełnie nie wiem po co, oddajemy pole przeciwnikowi. Zakładaliśmy, że mamy iść dalej, do przodu, bo strata bramki już na początku to dla przeciwnika trudny moment. Nie wykorzystaliśmy tego, tak jak w starciu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki. Zamiast powalczyć o podwyższenie prowadzenia czekaliśmy, ale na co, żeby mecz się skończył? Gra się dziewięćdziesiąt minut. Niestety zagraliśmy słabsze spotkanie. Zwłaszcza ta druga bramka, kiedy daliśmy się skontrować, choć sami mieliśmy po przerwie próbować wyjść z kontrą, jako że było nas dziesięciu na boisku. Jest mi bardzo przykro, bo to pierwsza przegrana zespołu odkąd jestem w klubie, a na dodatek jeszcze przed własną publicznością. No trudno, zbieramy doświadczenie, w końcu jesteśmy beniaminkiem tych rozgrywek i sądzę że ono zaprocentuje w przyszłości. Nasi rywale byli bardziej dojrzali i mądrzejsi w rozgrywaniu piłki, u nas tej mądrości zabrakło. Stąd ta porażka i trzeba ją przełknąć, choć to taka żaba, która stoi nam w gardle.

Wiedzieliście, czego spodziewać się po przeciwniku, a jednak nie udało się tego wykorzystać.
Próbowaliśmy. Skonstruowaliśmy kilka całkiem niezłych sytuacji. Gdyby Marcin Zimoń dostał od Roberta Sieranta prostopadłą piłkę i lepiej się do tego zabrał, znajdując się sam na sam z bramkarzem... Ale nie widział futbolówki. Staraliśmy się wykorzystać prostopadłe podania, po nich coś stworzyć, tyle że gra się tak, jak przeciwnik pozwala. To też nie jest tak, że wszystko w meczu możemy przewidzieć. Stałe fragmenty tym razem nie były naszą mocną stroną, nic z nich nie wyszło. Uderzaliśmy w mur, wyrzuty z autu też nic nie dały... Akurat mijają dwa miesiące mojej pracy w klubie. Część rzeczy już udało się zrobić i nadal ciężko pracujemy choć wygląda to jak wygląda. Myśl, że z meczu na mecz więcej jest gry w piłkę i tworzenia sytuacji.

Remis był blisko.
Artur Golański miał całkiem dobrą sytuację. Gdyby wcześniej się zdecydował uderzać, można by było o ten remis powalczyć. Bo co to za różnica, czy przegrywamy dwa czy trzy do jednego. To nie ma znaczenia, próbowaliśmy, ale się nie udało. Na pewno nie można moim zawodnikom odmówić determinacji i zaangażowania, bo nawet w dziesięciu staraliśmy się rzucić wszystko na szalę.

Poziom sędziowania też nie pomógł...
Z reguły nie wypowiadam się na temat pracy sędziego. Od tego jest obserwator. Miałem przez chwilę takie wrażenie, że gwiżdże w jedną stronę, ale mogłem się mylić. Emocje robią swoje. Ja zajmuję się drużyną i zawodnicy niech grają, a nie zajmują się sędziowaniem. Wyjdzie im to na zdrowie.

Przewaga Radomiaka znów się powiększyła. Czy to jest ten moment, kiedy trzeba już myśleć pod kątem przyszłego sezonu i pogodzić się, że nie uda się dogonić obecnego lidera?
Został nam jeden mecz do rozegrania na jesień i na nim się skupiamy. Nie koncentrujemy się na tym co będzie, tylko na trudnym wyjazdowym pojedynku, w którym zmierzymy się z Ursusem Warszawa. Trzeba dokończyć to co jest i dopiero potem myśleć nad przyszłością. Teraz jeszcze na to za wcześnie. Wielu powtarzało że wygramy z Bronią, a to nie jest tak hop siup. Każdy zespół chce zwyciężyć i wszystko trzeba wywalczyć. Nikt nie przyjedzie i się nie położy, nikt też na wyjeździe nie rozda nam trzech punktów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24