Ten mecz miał być dla gospodarzy Mundialu łatwym przetarciem przed fazą pucharową. Choć Brazylijczycy nie mieli jeszcze zapewnionego awansu do kolejnej rundy, to w starciu z rozbitym Kamerunem formalnością miało być nie tylko zdobycie jednego punktu, ale wysokie zwycięstwo nieprzekonujących dotąd Canarinhos. Kamerun bez względu na wynik dzisiejszego spotkania nie miał już żadnych szans na wyjście z grupy, ale selekcjoner Volker Finke miał nadzieję, że bez presji jego drużyna jest w stanie stawić czoła Neymarowi i spółce.
Podopieczni Luiza Felipe Scolariego od pierwszych minut rzucili się do huraganowych ataków. Już w trzeciej minucie gry bliski otwarcia wyniku meczu był Luiz Gustavo, który po ładnej akcji Neymara z Alvesem znalazł się z piłką przed bramką Itandje, ale w ostatniej chwili został zablokowany prze Mbię. Po kilkuminutowej szarży gospodarzy to nieoczekiwanie Kamerun zaczął nieźle grać w piłkę i zepchnął nawet Brazylijczyków do obrony. Dobry moment zawodników z Afryki przerwała jednak ich niefrasobliwość w defensywie w 17. minucie spotkania, kiedy to lewym skrzydłem przedarł się Luiz Gustavo i płasko zagrał w pole karne, gdzie Kameruńczycy zupełnie zapomnieli o Neymarze, a ten z pierwszej piłki strzelił pierwszego gola w tym meczu i setnego na całym Mundialu w Kraju Kawy.
Brazylijczycy bardzo szybko mieli okazje do zdobycia bramki. Uderzenie z powietrza Neymara z trudem obronił Itandje, a minutę później w idealnej okazji znalazł się Fred, ale nie potrafił z bliska trafić do kameruńskiej siatki. To zemściło się na Canarinhos, bowiem w kolejnym natarciu Nieposkromionych Lwów w 26. minucie Paulinho samobójczym strzałem głową trafił w poprzeczkę własnej bramki, a chwilę później Brazylii już nic nie mogło uratować, gdy Nyom na lewej flance świetnie poradził sobie z Alvesem i dograł tak Matipowi, że ten musiał tylko z trzech metrów wpakować piłkę do pustej bramki.
Pięciokrotni mistrzowie świata mieli spore problemy z powrotem do gry, ale na ich szczęście z jednym wyjątkiem. Był nim oczywiście Neymar, który w 37. minucie spotkania akcją indywidualną zakończoną strzałem z kilkunastu metrów sprawił, że ponownie 70 tysięcy kibiców w Brasilii mogło krzyknąć z radości. Dzięki tej akcji nieprzekonująca Brazylia prowadziła do przerwy z Kamerunem 2:1, choć jeszcze w końcówce dwóch szans nie wykorzystał Hulk.
W przerwie Luiz Felipe Scolari zmienił Paulinho i zastąpił go pomocnikiem Manchesteru City, Fernandinho, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Z Fernandinho Brazylia od pierwszego gwizdka ruszyła do ataków, które wyglądały zdecydowanie lepiej. Itandje obronił wprawdzie dwa strzały z dystansu Freda i Neymara, ale jako że do trzech razy sztuka, w trzeciej sytuacji nie miał już nic do powiedzenia, gdy po znakomitym rozegraniu piłki przez Fernandinho David Luiz dośrodkował idealnie na głowę Freda, a ten z bliska podwyższył wynik meczu na 3:1, przełamując tym samym swoją niemoc na tych Mistrzostwach.
Ten gol już zupełnie zgasił Nieposkromione Lwy, a jednocześnie sprawił, że Brazylijczycy mogli spokojnie kontrolować grę do ostatniego gwizdka. Scolari pozwolił sobie nawet na ściągnięcie z boiska zagrożonego pauzą kartkową Neymara, co doskonale świadczyło o spokoju brazylijskiego szkoleniowca na tym etapie spotkania. Mimo to, Canarinhos potrafili jeszcze dobić swojego przeciwnika, gdy po genialnej akcji z pierwszej piłki Freda z Oscarem, sytuację sam na sam z Itandje wykorzystał Fernandinho, który ustalił wynik na 4:1.
Po przeciętnej pierwszej i fenomenalnej drugiej połowie w swoim wykonaniu Brazylia rozbiła Kamerun i przypieczętowała pierwsze miejsce w grupie A. Canarinhos spotkają się w meczu 1/8 finału z Chile, podczas gdy rywalem drugiego Meksyku będzie Holandia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?