Festiwal niewykorzystanych okazji. ŁKS Łódź przegrywa ze Zjednoczonymi Stryków

Monika W.
Po festiwalu niewykorzystanych okazji ŁKS-u to piłkarze Zjednoczonych Stryków wywieźli z Łodzi trzy punkty
Po festiwalu niewykorzystanych okazji ŁKS-u to piłkarze Zjednoczonych Stryków wywieźli z Łodzi trzy punkty kwadrans_po
Wydarzeń z niedzielnego popołudnia nikt się w Łodzi nie spodziewał. Niezwyciężony od pięciu kolejek Łódzki Klub Sportowy ze swoim słabszym dniem trafił na ambitnych i walecznych piłkarzy Zjednoczonych Stryków, którzy po festiwalu niewykorzystanych przez gospodarzy okazji wywożą z Miasta Włókniarzy trzy punkty.

Łodzianie odnoszą trzecią porażkę w lidze [GALERIA]

O pojedynku osiemnastej kolejki IV ligi pomiędzy Łódzkim Klubem Sportowym a Zjednoczonymi Stryków, przedostatnim w rundzie jesiennej rozgrywek, zarówno piłkarze jak i kibice będą chcieli szybko zapomnieć, chociaż sam jego początek nie wskazywał na to, jak całe spotkanie się zakończy. W praktyce można powiedzieć, że obejrzeliśmy dwie diametralnie różne połowy.

Pierwsza część meczu rozpoczęła się pod dyktando podopiecznych Wojciecha Robaszka, którzy już w drugiej minucie mogliby cieszyć się z objęcia prowadzenia. Adam Patora, najlepszy strzelec w drużynie gospodarzy, po błędzie piłkarzy ze Strykowa dopadł do piłki i znalazł się sam na sam z bramkarzem. I strzelił... - może to z powodu jakiejś nierówności, może nieczystego uderzenia - obok bramki. Tak rozpoczął się pojedynek niewykorzystanych przez łodzian okazji, choć było ich kilka. A gdy jeszcze dodać do tego fatalną postawę gości, którzy nie potrafili skonstruować żadnej akcji i nieraz wybijali futbolówkę na oślep, gol dający gospodarzom przewagę powinien był wpaść dużo szybciej.

Musieliśmy na niego poczekać do piętnastej minuty. Dośrodkowanie Radka Jurkowskiego z prawego skrzydła skierowało piłkę prosto do Dawida Sarafińskiego, a ten mocnym strzałem nie dał szans Marcinowi Pająkowi i umieścił ją w siatce. Można było się spodziewać, jak to zazwyczaj z biało-czerwono-białymi bywa, jeszcze zacieklejszych ataków, lepszej gry i kolejnych bramek. Tymczasem to goście jakby dostali skrzydeł i wreszcie zaczęli stopniowo zagrażać łodzianom, co przyniosło skutek trzynaście minut później. Tyle dokładnie podopieczni Wojciecha Robaszka cieszyli się z prowadzenia, które odebrał im Sebastian Balcerek, doprowadzając do wyrównania przy dużym udziale Kamila Woźniaka. Golkiper gospodarzy popełnił fatalny błąd w taki sposób parując uderzenie rywala, że futbolówka... wpadła do bramki.

Obie strony miały przed przerwą jeszcze okazję, by zejść do szatni z przewagą na tablicy wyników. Bardzo blisko szczęścia był Adrian Kasztelan, który jednak zamiast po dośrodkowaniu od Adama Patory uderzyć z pierwszej piłki, zupełnie niepotrzebnie ją przyjął i chwilę przetrzymał. Te kilka sekund prawdopodobnie kosztowało go gola, bo obrona zdążyła mu przeszkodzić i po rykoszecie strzelił obok słupka. Pecha miał również wspomniany Patora. Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego w pierwszej części spotkania nie trafił na "prawie" że pustą bramkę. Prawie, bo Marcin Pająk skupił się na nadbiegającym Piotrku Słyścio i gdy piłka trafiła do napastnika miał już marne szanse na obronę. Ten jednak, próbując go przelobować... przerzucił piłkę aż nad poprzeczką. Cieszyć nie mieli się z czego także goście, bo kolejne świetne uderzenie Sebastiana Balcerka w czterdziestej minucie Kamil Woźniak wybił koniuszkami palców. I tak oto na przerwę zeszliśmy z remisem.

Druga połowa pojedynku wyglądała zgoła odmiennie od pierwszej, zwłaszcza jeżeli chodzi o postawę gospodarzy, którzy z niewiadomego powodu częściowo oddali dominację na boisku strykowianom. Chociaż to łodzianie skonstruowali więcej okazji, których jednak nie wykorzystywali, wydaje się że lepiej prezentowali się goście. Poprawy nie mogła przynieść na pewno czerwona kartka, którą sędzia Paweł Pskit ukarał w 69. minucie Dawida Sarafińskiego za faul na Marcinie Pająku. Zawodnik zahaczył o bramkarza Zjednoczonych wyprostowaną nogą atakując piłkę, którą ten złapał sekundę wcześniej.

Pomimo osłabienia to jednak podopieczni Wojciecha Robaszka jako pierwsi naprawdę groźnie zaatakowali bramkę rywala. Najpierw szczęścia próbował Adrian Filipiak, ale na drodze stanął mu kapitan drużyny gości, Tomasz Lenart. Zdążył jednak jeszcze odegrać do Olafa Okońskiego, który znajdując się na lepszej od niego pozycji opanował piłkę, wyminął obrońcę i oddał strzał. Niestety ponad poprzeczką. Na szczęście dla gospodarzy trzy minuty później po akcji Sebastiana Balcerka futbolówka także nie wpadła do siatki. Zawodnik otrzymawszy podanie od Damiana Fortuny przedarł się przez defensywę i uderzył w kierunku bramki, jednak Kamil Woźniak zachował zimną krew i rzucając się ofiarnie w bok wybił futbolówkę.

Trzy minuty po tej akcji podobny błąd obrony, pozwalającej rywalowi wejść między siebie i znaleźć się sam na sam z bramkarzem, doprowadził do objęcia przez Zjednoczonych prowadzenia. Dominik Dyhdalewicz znalazł się na idealnej pozycji i oddał piękny strzał prosto w okienko bramki Kamila Woźniaka, który nie miał szans obronić tego uderzenia. Chociaż zostały jeszcze cztery minuty regulaminowego czasu gry i później trzy doliczone, podopiecznym Wojciecha Robaszka brakowało szczęścia, do tego udzieliły się emocje i ostatecznie gol zdobyty przez Dyhdalewicza okazał się dla strykowian zwycięski.

- Niewykorzystane sytuacje się mszczą. Nie wykonywaliśmy taktyki, założeń trenera i przez to przegraliśmy - skomentował krótko po meczu Adrian Filipiak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24