W białostockim klubie sporo się działo w tym czasie. Przede wszystkim doszło do zmiany trenera. I chociaż postawa Jagi pod skrzydłami Iwajło Petewa niewielu przypadła do gustu to wydawało się, że Bułgar dostanie szansę w kolejnym sezonie. Jednak Cezary Kulesza postanowił inaczej. Prezes dokonał zmiany na stanowisku szkoleniowca i jak to w jego przypadku stało się już tradycją zaskoczył nowym nazwiskiem. Jagiellonia dużo ryzykuje powierzając zespół 47-letniemu Bogdanowi Zającowi, który nie ma doświadczenia w samodzielnej pracy. Obecność w sztabie selekcjonera kadry narodowej Adama Nawałki oraz powszechnie znana pracowitość - to główne atuty nowego opiekuna Żółto-Czerwonych.
- Czy to był dobry ruch to dopiero się przekonamy, ale ja tego nie będę oceniał - twierdzi Taras Romanczuk, który w Jagiellonii rozpocznie już siódmy sezon. - Właściciele klubu wykładają pieniądze, oni decydują i biorą za to odpowiedzialność. Oczywiście zmiana była dla mnie zaskoczeniem. Przyjechaliśmy na badania i okazało się, że nie ma już trenera Petewa. O tym ostatnim mogę mówić tylko dobrze. Był bardzo zaangażowany w pracę i jestem przekonany, że teraz także będzie jeszcze śledził nasze wyniki. Z kolei trener Zając na początku mnie pozytywnie zaskoczył. Przy pierwszej rozmowie niespodziewanie zapytał o moją żonę Katię. To było dla mnie miłe, że zna imię mojej żony.
Zadanie przed szkoleniowcem to oczywiście zdecydowana poprawa wyników. Ósme miejsce z ostatniego sezonu to za mało jak na aspiracje i oczekiwania w Białymstoku. Przecież jeszcze nie tak dawno Jaga to była czołowa drużyna ekstraklasy, która w latach 2017 i 2018 zajęła drugie miejsce.
- Przyczyny dlaczego wypadliśmy słabiej trudno jest wskazać i raczej nie ma na to prostej recepty, aby nasze wyniki poprawić - przyznaje 28-letni Romanczuk. - Ale gdybyśmy zachowali większą stabilizację nasza pozycja w tabeli byłaby o wiele lepsza. Nie mogliśmy złapać dłuższej serii punktowej. Tylko przed przerwą na pandemię w trzech meczach zdobyliśmy siedem punktów i zaraz po tej przerwie także mieliśmy taką serię. To było za mało, aby liczyć się czołówce. Moim zdaniem przełomowym momentem była porażka u siebie z Lechią Gdańsk. Wygrywaliśmy 1:0, a przegraliśmy 1:2 i od tego momentu wyraźnie nam już nie szło.
Pod kierunkiem nowego szkoleniowca Jagiellonia zagrała dwa sparingi i zdążyła już odpaść z rozgrywek Pucharu Polski, gdzie uległa 1:3 Górnikowi Zabrze. Ten mecz pokazał, że tak oczekiwanej poprawy w grze wciąż nie ma.
- Górnik zaskoczył nas agresywnością - opisuje Romanczuk .- Szybko do nas doskakiwali, grali na granicy faulu i nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić. Groźni byli przy stałych fragmentach gry. Tym razem byli lepsi i po prostu wygrali. Ale mam nadzieję, że praca z trenerem Zającem przyniesie poprawę. Co rzuca się w oczy to praktycznie wszystkie ćwiczenia wykonujemy z piłką. Ponadto trener zawsze ma czas i długo rozmawia z zawodnikami.
Romanczuk nie chce deklarować, które miejsce zajmie Jagiellonia, ani nie chce zdradzić jaka pozycja dałaby mu satysfakcję.
- O miejscu na koniec rozgrywek nie ma co dyskutować, bo dla mnie najważniejszy jest każdy najbliższy mecz - twierdzi kapitan Jagi, który już kilka razy był przymierzany do odejścia. - Oczywiście chciałbym abyśmy byli w czołówce. Jak zwykle silna będzie Legia. Pod koniec ubiegłego sezonu fajną piłkę grał Lech i także zaliczyłbym ich do faworytów. Nie można lekceważyć Piasta, który nie rzuca się w oczy i nagle łapie dobrą serię i jest w czołówce.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?