Jak kibice prowadzą poznańskiego Lecha [KOMENTARZ]

Mateusz Wittig
Kibice Lecha mają wpływ na funkcjonowanie klubu
Kibice Lecha mają wpływ na funkcjonowanie klubu Roger Gorączniak
Codzienność przeciętnego fanatyka najlepszego klubu Wielkopolski, to już nie tylko doping i dbanie o dobry wizerunek drużyny. W obecnych czasach pojęcie „praca” w oczach tych właśnie ludzi, to również tworzenie innowacyjnych idei, które na dłuższą metę są jednak nieosiągalne. Narażeni na olbrzymią porcję stresu kibice, często uciekają do wewnętrznych spraw klubu. Tylko czy tak naprawdę mają o tym pojęcie? Jak ich zaangażowanie zostaje wynagrodzone?

To my jesteśmy dwunastym zawodnikiem

Atmosfera panująca na stadionie poznańskiego Lecha, przy okazji pojedynku z islandzkim Stjarnan, była naprawdę cudowna - jednak nie dla podopiecznych Mariusza Rumaka. Nasi dzisiejsi bohaterowie przybyli bowiem na Bułgarską z nieograniczoną pewnością, że ich „bogowie” staną na wysokości zadania i zostaną wynagrodzenia za to, co musieli przeżywać na terenie rywala. Mimo trwającego przez niemal pełne 90 minut dopingu, „Kolejorz” nie dał rady strzelić chociażby jednej bramki i tym samym w bardzo haniebny sposób pożegnał się z europejskimi pucharami. Ostatecznie doszło do tego, iż zrozpaczeni i pełni gniewu fanatycy owacją na stojąco wysłali islandzką ekipę w dalszą podróż, a trenera oraz piłkarzy swojego klubu obsypali garściami opartych o niecenzuralne słowa przyśpiewkami, których z pewnych powodów, nie powinienem cytować.

Właśnie tego typu mecze najbardziej potrafią rozzłościć kibiców i doprowadzić do tego, iż ci na pewien okres odwracają się tyłem, kompletnie zamykając się przy tym w swojej szarej rzeczywistości. A może to jest forma testu, która ma pokazać, na co stać dzisiejszych kibiców tego jakże znanego, wielkopolskiego klubu? Tylko trzeba pamiętać, iż ludzka psychika ma również wady i częste nadwyrężanie nerwowe może doprowadzić do ostatecznego odcięcia się od świata piłki, społeczności klubowej, albo zmiany terytorialnej. Tego typu napięcia nie da się całkowicie zlikwidować, ponieważ wiadomo, na jakim poziomie leży obecnie piłka nożna w naszym kraju. Są jednak sposoby na to, aby podnieść zaśmiecone samopoczucie kibiców ku górze i sprawić, aby chociaż na chwilę poczuli się lepiej. Po prostu należy ich wysłuchać, a nawet zgodzić się w pewnych kwestiach, co w tym drugim przypadku nie przydarza się zbyt często. A może jednak…?

Zmiana trenera wyjdzie nam na dobre

Już od niepamiętnych czasów futbol poukładany został wokół jakże nieprzemyślanych i mało profesjonalnych zasad, które często interpretowane są w niewłaściwy sposób. To właśnie kibice klubów Ekstraklasy coraz częściej przypominają zdezorientowanych „dziadów” z lig okręgowych, głosząc tezę, która w bardzo doszczętny sposób obarcza szkoleniowca winą za każdą porażkę na tle dużo słabszego rywala. W tym wypadku nasuwa się jednak pytanie – czy to Mariusz Rumak zmarnował ponad dwa lata z życia każdego kibica, czy to właśnie trenerowi Lecha przez ten okres czasu zbyt wiele zarzucano? Przecież wychodząc naprzeciw tym regułom można przyznać, że szkoleniowiec „Kolejorza” skompletował oryginalną dla siebie taktykę, a ta zastosowana chociażby w meczu z Islandczykami, dała efekt w postaci niezliczonej liczby okazji podbramkowych. Później zabrakło już tylko skuteczności ze strony zawodników, ale ten fakt został również wdrożony w statystyki Rumaka, który zdaniem fanatyków mógł zagrać jeszcze bardziej ofensywnie i przeprowadzić konkretne zmiany.

Winny, czy niewinny – to już nie ma znaczenia. W każdym razie po ponad dwóch sezonach rozczarowań i niepowodzeń zwłaszcza w europejskich pucharach, kibice jasno i otwarcie zablokowali szkoleniowca, dając mu do zrozumienia, iż ten powinien podać się do dymisji. Czy nie wydaje się wam jednak nieco śmieszne, iż to przeciętni obserwatorzy muszą walczyć o lepsze jutro dla klubu mimo, że jest to rola zarządu i sponsorów? W końcu, jakby nie patrzeć, stadionowi szaleńcy już dawno starali się wymusić na władzach, aby ci usunęli Rumaka z listy sztabu szkoleniowego i sprowadzili kogoś o mocnym nazwisku. Taka wzmianka pojawiła się na forach i w komentarzach nawet po przegranym meczu z Nomme Kalju, kiedy to można było dostrzec pierwsze sygnały, iż to będzie kolejna, zmarnowana edycja dla Lecha. Tego typu zażalenia przeszły jednak bez większego echa, ale powodem nie były prawdopodobnie braki w zrozumieniu dla kibiców, a bardziej strach przed zatrudnieniem kogoś nieodpowiedniego – jak miało to miejsce za czasów Jose Marii Bakero.

Wiemy, co dla naszego klubu jest najlepsze

Poza ciągłym zagrzewaniem drużyny do walki oraz wywieraniem wpływu na zarządzie klubu, kibicie Lecha notorycznie starają się o jeszcze jeden przywilej. Otóż w ich głowach zakorkowała się nieodwracalna chęć decydowania o tym, kto trafi na Bułgarską, a kto powinien opuścić szeregi „Dumy Wielkopolski”. Niestety mimo kilkuletnich praktyk ta metoda zupełnie nie sprawdziła się ani na tle Franciszka Smudy, ani w kontakcie z Jackiem Zielińskim, czy obecnie Mariuszem Rumakiem. To szkoleniowiec, po dłuższych analizach w kręgu sztabu oraz klubowych skautów, podejmuje bowiem decyzję o tak ważnych rzeczach. Na nic zdają się protesty fanatyków, którzy już niejednokrotnie pokazali, że lekceważenie ich próśb może mieć negatywne odbicie podczas dopingu na stadionie. No dobrze, może raz im się udało w pewien sposób nakłonić władze do kupna Rafała Murawskiego, na którego sami zbierali pieniądze podczas oficjalnych spotkań ligowych. Jednak w przypadku Artura Wichniarka, Manuela Arboledy, czy doświadczonego Krzysztofa Kotorowskiego, sprawa wpływu miała zupełnie inny koniec, niż w przypadku popularnego „Murasia”.

Nie wyobrażacie sobie chyba poznańskiego Lecha, gdzie to właśnie „dwunasty zawodnik” podejmuje decyzje o sprawach teraźniejszych i przyszłościowych klubu, prawda? Wzmianka o kibicach „Kolejorza” jest tu nadużyta jedynie z powodu treści całego artykułu, jednak ten problem dotyczy wszystkich drużyn Ekstraklasy, a także poszczególnych ekip na terytorium całej Europy. Gdyby tak na dłuższy moment przysiąść do biurka i pomyśleć o efektach takowego oddania władzy fanatykom, już teraz przez ciało przeszłoby nas olbrzymie promieniowanie zwane ciarkami. Jeżeliby nawet wyciąć sprawy wewnętrzne, to same wojny stadionowe doprowadziłyby do tego, iż zawodnik bałby się wyjść na murawę. Następnie skończyłoby się na karach finansowych, zamknięciu stadionu, aż w końcu usunięciem klubu z Ekstraklasy lub z całej mapy futbolowej. Z tego właśnie powodu pozostawmy kibicom jedynie szansę wypowiedzi w sprawie sprowadzenia Keity, czy sprzedaży Możdzenia. O ile się nie mylę, tego typu rozładowanie napięcia, także pozwalało nam swobodnie zasnąć.

Obserwuj autora tekstu na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24