Jakub Kosecki w roli głównej klasyku. Legia liderem po pokonaniu Wisły

Marek Koktysz
Wszystko co najlepsze w ligowym klasyku na Łazienkowskiej rozegrało się w pierwszej połowie spotkania. Na wspaniały gol z rzutu wolnego Łukasza Garguły legioniści znaleźli szybką odpowiedź. Bohaterem drugiego kwadransa meczu był Jakub Kosecki, który dwoma trafieniami zapewnił Legii zwycięstwo, przerywając jednocześnie remisową serię "Wojskowych".

Przed meczem

Z początku warto zwrócić uwagę na ładny obrazek, który mogliśmy oglądać jeszcze na rozgrzewce obydwu zespołów. Piłkarze Legii solidaryzując się z wielkim nieobecnym dzisiejszego meczu przywdziali białe koszulki z napisem „SAGAN, jesteśmy z tobą i czekamy na ciebie”. Chodzi oczywiście o Marka Saganowskiego, którego z występów wykluczył zły wynik EKG serca piłkarza. Kibice także oddali swoisty hołd reprezentantowi Polski, skandując jego imię. Liczba fanów stołecznej Legii na Łazienkowskiej była jednak daleka od ideału. Jak na „derby Polski” czy „polskie El Classico”, to frekwencja była marna. Wszystko przez decyzję wojewody mazowieckiego, który zamknął dolną część tzw. Żylety, co spowodowało bojkot spotkania przez zorganizowane grupy kibicowskie. Nie odbije się to dobrze na finansach Wojskowych, gdyż ta część kibiców to stali bywalcy meczów Legii – nawet, gdy mecz zdaje się mniej atrakcyjny pod względem widowiskowym. Na stadionie w Warszawie dopisali tak naprawdę… kibice gości.

Legia – Wisła wciąż miłe dla oka

Mecz zaczął nam się, jak na szlagier przystało. Co ciekawe, to Wisła (niżej notowana u bukmacherów) częściej atakowała i była przy piłce. Sprawdziły się zapowiedzi ofensywnej gry, którą preferuje Tomasz Kulawik. Biała Gwiazda atakowała i raz po raz zmuszała Legię do cofania się pod własne pole karne. To przyniosło efekt w postaci pięknej bramki Łukasza Garguły w 12. minucie. Wiślak załadował piłkę prosto w okienko bramki Kuciaka, a uderzał z rzutu wolnego z boku pola karnego! Garguła podziękował tym trafieniem nowemu trenerowi za postawienie na niego. Michał Probierz nie miał tyle zaufania do tego zawodnika. Wojskowi odpowiedzieli błyskawicznie, bo już w 16. minucie, po szybkim ataku. Vrdoljak wyłożył piłkę do Koseckiego, ustawionego w polu karnym (tutaj zawiedli stoperzy Wisły), a młodzian huknął potężnie w bok bramki Pareiki. Futbolówka odbiła się jeszcze od słupka, narobiła na stadionie więcej hałasu aniżeli kibice i było 1:1. Po piłkarzach było widać wielkie emocję. Niektórzy nie potrafili utrzymać ich na wodzy, co sprawiło, że po nieco ponad dziesięciu minutach gry sędzia Stefański dwukrotnie pokazywał żółte kartki – Rzeźniczakowi, a potem Wilkowi. Mecz nie zwalniał jednak ani na trochę! Bramka wyrównująca dodała Legionistom animuszu, Warszawiacy częściej atakowali i jak na gospodarzy przystało zaczęli panować na swoim boisku. A taka postawa poskutkowała kolejnym golem, którego zdobył ponownie Jakub Kosecki. Znakomitą asystę zaliczył Janusz Gol. Wszystko rozgrywało się w błyskawicznym tempie. W pole karne dośrodkował Rzeźniczak, jego podanie głową przedłużył Salinas, futbolówka spadła pod nogi Gola, a ten fantastycznym podaniem z rodzaju „no look pass” podał do Koseckiego. Młody zawodnik Legii z zimną krwią zmieścił piłkę między nogami Pareiki i jest 2:1.

Bardzo słabo w obronie Wisły radził sobie dzisiaj Jovanović, który nie nadążał za szybkim Koseckim. Młodziak z Legii przy swoich dwóch bramkach był niepilnowany. Ze słabszych aspektów w grze gospodarzy można wyróżnić środek pomocy. Gol dobrze radził sobie w akcjach podbramkowych, ale zawodził na swojej pozycji. Wyjątkowo często jego podania lądowały w nogach obrońców lub pomocników Wisły i wprowadzały mało zamieszania w szeregach gości, a od tego właśnie powinien być środkowy pomocnik. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem Legii. Obydwie drużyny trochę „siadły” pod koniec pierwszych 45. minut i pozostało mieć nadzieje, że zostawili sobie trochę energii na drugą odsłonę.

Początek drugich 45. minut nie umywał się do tego z pierwszej połowy. Zespoły zaczęły dosyć sennie, a najwięcej emocji dostarczyły przyśpiewki antylegijne kibiców Wisły i kontuzja Jakuba Rzeźniczaka, którego zastąpił Marko Suler. Na ławce rezerwowych wciąż pozostawał Michał Żewłakow, wydający się pewniakiem w defensywie Wojskowych. Jan Urban postawił jednak na, mającego dużo mniej meczów w ekstraklasie, Słoweńca. Ciekawe, że już przed meczem trener Legii zapowiedział, że Żewłakow dostaje dzisiaj wolne ze względu na sprawy rodzinne.

Druga połowa zrobiła się naprawdę ciekawa, kiedy w 73. minucie z boiska wyleciał Cezary Wilk. Obrońca Wisły obejrzał drugą żółtą kartkę za zagranie ręką. Legioniści nie rzucili się jednak do szalonego ataku na osłabionych Wiślaków. Kwestia podziału punktów wciąż pozostawała więc sprawą otwartą. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że druga odsłona meczu w Warszawie była zdecydowanie słabsza od pierwszej, po której wszyscy sceptycy określania tego meczu „derbami Polski”, powinni się mieć z pyszna. Mecz niestety stracił na jakości przez kolejne minuty. Warszawiacy nie rzucili się do oblężenia pola karnego Wisły, gdy ta straciła jednego zawodnika i mecz zakończył się rezultatem z pierwszych 45. minut.

Ljubo oduczył się gry na szpicy

Przed powtórnym przyjściem do klubu Marka Saganowskiego, Serb częściej był wystawiany jako nominalny, środkowy napastnik. Po dzisiejszym meczu odniosłem wrażenie, że Ljuboja lepiej radził sobie na tej pozycji w zeszłym sezonie. Po kolejnych meczach, kiedy był „podwieszany” za Saganem najzwyczajniej oduczył się roli typowego lisa pola karnego, jakim od dłuższego czasu jest reprezentant Polski. Serb był dzisiaj dosyć powolny, nie porywał się na zbyt ostry pressing, kręcił się gdzieś koło pola karnego i nie bardzo miał dzisiaj pomysł na własną grę. Nawet jego współpraca z Miro Radoviciem nie była dzisiaj tak płynna i składna jak zwykle. Nie chcę przez to powiedzieć, że Ljubo zagrał dzisiaj źle czy wybitnie słabo, ale od takiego zawodnika oczekuje się w takim meczu nieco więcej.

Jovanović za wolny na Koseckiego

To była dzisiaj jedna z kluczowych spraw. Szybki i przebojowy Kuba Kosecki mijał Marko Jovanovicia jak chciał. Kiedy Kosa miał tylko bardziej podładowane baterie i zerwał się do rajdu, Serb nie dawał mu rady, nie potrafiąc dotrzymać mu kroku. Nawet w sytuacjach bardziej statycznych obrońca Wisły miał problemy ze skrzydłowym Legii. Przy dwóch golach dla gospodarzy nie upilnował dobrze Koseckiego, do którego piłki docierały bez przeszkód. Cała obrona Białej Gwiazdy sprawiała dzisiaj wrażenie nieco śniętej i powolnej. Sam Kosecki na pewno może być z siebie zadowolony, zszedł z boiska w 79. minucie żegnany brawami. Jak sam stwierdził, bramki i występ dedykował narzeczonej na ich rocznicę.

Nowy trener, stara Wisła

Początek meczu przy Łazienkowskiej był dla gości bardzo obiecujący. Dominacja na boisku, świeżość w grze, kreatywność, a przede wszystkim szybko strzelona bramka – na dodatek wyjątkowej urody. Klasowa drużyna powinna jednak potrafić odpowiedzieć przeciwnikowi, kiedy ten strzela bramkę. Biała Gwiazda nie potrafiła utrzymać prowadzenia, a potem po raz kolejny potwierdziła, że ma duże trudności z odrabianiem strat. Z piłkarzy Wisły z każdą minutą jakby uchodziło powietrze. Bramka na 1:1 ich oszołomiła, a na 2:1 kompletnie pozbawiła sił. Natomiast naturalną reakcją powinna być dla nich walka, falowe ataki, które być może byłyby niekiedy pełne desperacji, ale Wiślacy pokazaliby, że chcą. A tak… nie pokazali. Dodatkowo stracili jeszcze pod koniec zawodnika, co jednak nie było winą nikogo innego, jak jego samego.

W ostatnich minutach Wisła ożywiła się, ale zrobiła to zbyt późno. Nie pomogła też szaleńcza ofensywa Pareiki, który przy rzucie rożnym w końcówce pobiegł pod bramkę Legii i nawet oddał strzał głową. Jakiś mały promyk nadziei na przyszłość dla Wisły jest, bo mecz zaczęli bardzo dobrze, tylko nie potrafili tego utrzymać. Widać, że Kulawik zaszczepił w zawodnikach coś nowego. Nowy trener wprowadza w życie swoje pomysły, które teraz trzeba będzie po prostu doszlifować.

Legia była dzisiaj lepsza, poukładana i skuteczna. Podręcznikowo wykorzystywała nadarzające się okazję i można się nawet zastanowić czy nie powinna wygrać tego meczu jakimś bardziej pokaźnym wynikiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24