Kim jest "najsmutniejszy kibic Brazylii"?

Serce Clovisa Fernandesa ma żółto-zielony kolor, a w jego żyłach płynie miłość do reprezentacji Brazylii w czystej postaci. Powiedzieć o nim, że jest tylko fanem, to duże niedociągnięcie. Bowiem kogoś, kto za swoją drużyną jeździ niemal po całym świecie określić można raczej mianem dwunastego zawodnika.

"Gaucho da Copa" bo taki przydomek nosi Fernandes, za brazylijskimi piłkarzami podąża już od 1990 roku. Do tej pory udało mu się być na siedmiu mistrzostwach świata, sześciu mistrzostwach Ameryki Południowej, czterech Pucharach Konfederacji i Igrzyskach Olimpijskich, zwiedzając przy tym blisko sześćdziesiąt krajów. Na trybunach zawsze zasiada z repliką pucharu świata w dłoniach, co jest jego wizytówką i znakiem rozpoznawalnym.

Fernandes nie ukrywał, że ze zniecierpliwieniem wyczekiwał rozpoczęcia mundialu w Kraju Kawy. Oczywiście wspierał graczy Louiza Felipe Scolariego od pierwszego meczu otwarcia z Chorwacją, nie zabrakło go także podczas kolejnych starć gospodarzy turnieju.

Upokarzająca poraża z Niemcami jest z pewnością czymś, o czym zagorzały kibic "Selecao" będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Brazylia przegrała bowiem aż 1:7 z Niemcami, a zdjęcie zrozpaczonego i załamanego Fernandesa obiegło cały świat.

Choć smutek i przygnębienie na twarzy starszego pana wywołuje rozczulenie i wzbudza współczucie, Clovis Fernandes udowodnił swoją postawą, że postępuję zgodnie z duchem futbolu i mimo bezgranicznej miłości do "Canarinhos" potrafi docenić klasę rywali. Po ostatnim gwizdku sędziego kończącym pierwszy mecz półfinałowy szalony kibic padł w objęcia niemieckich fanów, którzy pocieszali go po porażce. "Gaucho da Copa" jednemu z nich ze szczerym uśmiechem na twarzy wręczył swoją replikę pucharu, mówiąc "Weź go na wielki finał. To nie jest dla mnie łatwe, ale zasługujecie na to!".