Początek spotkania zapadnie w pamięci przede wszystkim pod względem kibicowskim, ponieważ z gry zapamiętamy dokładnie tyle, ile widzieliśmy - czyli nic. Z powodu odpalonych rac i świec dymnych w ogóle nie było możliwe dostrzec, co dzieje się na murawie. A z tego, co później udało się dowiedzieć, rzeczywiście się działo, jako że sędziowie nie zdecydowali się całkiem przerwać gry, a ostatecznie po prostu przedłużyli pierwszą połowę meczu o prawie dziesięć minut.
Gdy już emocje i dym opadły, okazało się, że faworyzowany w pojedynku z przedborską Pilicą ŁKS wcale nie będzie miał łatwego zadania. Już w 33. minucie było bardzo blisko, aby to właśnie gospodarze wyszli na prowadzenie po świetnym zmyleniu obrony gości i wbiegnięciu w ich pole karne Marka Jończyka. Zawodnik nie przyłożył się jednak wystarczająco do oddania strzału i piłka przeleciała obok słupka bramki Kamila Woźniaka.
Na odpowiedź ŁKS-u nie musieliśmy długo czekać. Przysłowie o mszczących się niewykorzystanych okazjach znowu się sprawdziło i niecałe trzy minuty później to właśnie goście zapewnili sobie przewagę w spotkaniu. Dawid Sarafiński przedarł się na lewym skrzydle przez obronę Pilicy i pewnym uderzeniem skierował piłkę prosto w siatkę pilnowaną przez bramkarza przedborzan. To jednak łodzianom nie wystarczyło, bo w siódmej minucie doliczonego czasu, tuż przed kończącym pierwszą połowę gwizdkiem arbitra, na 2:0 podwyższył Adam Patora.
W drugiej części spotkania po raz kolejny oglądaliśmy w miarę wyrównaną grę z niewielką przewagą ŁKS-u. Nie da się jednak ukryć, ze to nie posiadanie piłki, ale umiejętność zbudowania jednej ale skutecznej akcji zadecydowała o tym, że drużynie gości udało się zdobyć kolejnego gola, którego strzelcem był Radek Jurkowski. Rycerze Wiosny potrzebowali na to dokładnie siedmiu minut.
Szybko zdobyta przez Łódzki Klub Sportowy ewidentnie nie wystarczyła łodzianom. Nagrodę za podejmowane starania mogliby odebrać już w 84. minucie, bo właśnie wtedy piłka po raz kolejny wylądowała w siatce przedborzan. Tym razem jednak, zanim jeszcze wybuchła radość ze zdobytego gola, sędzia sprowadził wszystkich na ziemię, odgwizdując faul i nie uznając bramki.
Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry miało miejsce jeszcze jedno wydarzenie, o którym warto wspomnieć, ale niestety już nie pozytywne. Bo zderzeniu z jednym z gospodarzy na murawie długo leżał Szymon Salski i konieczne było wezwanie karetki. Zawodnik lekko oszołomiony opuścił boisko na własnych nogach podtrzymywany przez pomoc medyczną i cały czas trzymając się za lewe ucho.
Pomimo przedłużenia drugiej połowy spotkania o sześć minut żadnej z drużyn nie udało się zmienić wyniku pojedynku i tak oto Łódzki Klub Sportowy wygrał na przedborskim obiekcie z miejscową Pilicą 3:0 i nadal prowadzi w tabeli IV ligi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?