Koniec ery ITI. Czy kibice Legii mają za kim płakać? [KOMENTARZ]

Dawid Kwika
Piotr Zygo i Dariusz Wdowczyk - ten duet zdobył dla Legii mistrzostwo Polski w 2006 roku
Piotr Zygo i Dariusz Wdowczyk - ten duet zdobył dla Legii mistrzostwo Polski w 2006 roku Polskapresse
Legia zmienia właściciela. Po niespełna 10 latach ITI sprzedało 100% udziałów klubu w spółce Legia Warszawa SA. Decyzja została przyjęta z umiarkowanym optymizmem, zarówno przez kibiców, jak i środowisko piłkarskie. Jak wyglądała współpraca ITI z kibicami? Jak będą wspominać potężny koncern fani Legii?

Leśnodorski i Mioduski kupują Legię Warszawa od ITI! [OFICJALNIE]

Wszystko zaczęło się 26 marca 2004 roku podczas derbowego meczu z Polonią Warszawa przy ul. Łazienkowskiej. Na trybunach stadionu Legii zebrał się wówczas komplet widzów. 20 minut przed rozpoczęciem gry spiker Wojciech Hadaj ogłosił, że medialny koncern ITI zdecydował się wykupić akcje PolMotu i zostać właścicielem Legii. Fani przyjęli tę wiadomość z euforią porównywalną do tej, jaka pojawia się, gdy ich drużyna strzela gola w meczu o kluczowym znaczeniu. Nie spodziewali się, że ich współpraca z nowym koncernem zarządzających ich ukochanym klubem stanie się koszmarem.

Grupa ITI kupiła Legię, gdy spółce groziło bankructwo. Po przejęciu klubu skupiła się na zbudowaniu stabilnego modelu biznesowego, opartego na trzech filarach: sportowym sukcesie pierwszej drużyny, skutecznym włączeniu do pierwszej drużyny młodych piłkarzy z Akademii oraz stworzeniu możliwości do gry na nowym stadionie. W okresie, gdy Legia należała do ITI, klub dwa razy został mistrzem Polski, 4-krotnie wygrał puchar kraju, a w 2008 roku zdobyła także Superpuchar Polski. W 2008 roku powstała Fundacja Akademia Piłkarska Legia Warszawa. Dwa lata później powstał nowy stadion Wojskowych, ale kibice nie wspominają współpracy z koncernem najlepiej.

Konflikt między właścicielami, a grupą najbardziej zagorzałych kibiców zaczął się w 2006 roku, kiedy Legia świętowała zdobycie mistrzowskiego tytułu. Działaczom klubu bardzo zależało, by kibice nie wbiegli na murawę po końcowym gwizdku sędziego. Stowarzyszenie fanów stołecznego klubu zgodziło się, ale za odpowiednią opłatą. Pięćdziesiąt tysięcy złotych miało zostać przelane na podane konto, a kibice wedle umowy nie wbiegli na boisko. Fani zarzekali się, że żadnych pieniędzy nie dostali. Konflikt pogłębił się, gdy właściciele Legii chcieli wymienić publiczność na zamożniejszą, wzorem Bayernu Monachium. ITI chciał zamienić bezrobotnych na klasę średnią, co bardzo nie spodobało się kibicom, którzy uważali, że stadion Legii jest dla wszystkich kibiców, bez względu na stopień zamożności.

Kolejnym gwoździem do trumny relacji ITI-kibice stała się sprawa nowego logo oraz zbyt wysokich cen biletów. Wprowadzony herb nazywany był "trumienką", a kibice byli wściekli na zarząd klubu. Fani nie mogli pogodzić się z faktem, że właściciel Legii Mariusz Walter postawił na przeróbkę z 1916 roku. Herb nie był uwielbiany przez kibiców, co prowadziło do kolejnych starć z zarządem. Mnożyły się protesty, pretensje i nieporozumienia. Współpraca na linii właściciele-kibice nie istniała. W kolejnych latach okazało się to tylko kroplą w morzu wstydliwych wydarzeń. W lipcu 2007 kibice skompromitowali klub w Europie.

Legia do przerwy przegrywała z Żalgirisem 0:2, a w przerwie jej "fani" zniszczyli stadion w Wilnie, wtargnęli na murawę i zaczęli walczyć z policją. "Wojskowi" zostali ukarani wyrzuceniem z pucharów, a zarząd zapowiedział potężne kary dla chuliganów. Wcześniej kibice zwracali się z prośbą o pomoc do władz klubu, gdyż uważali, że stadion nie nadaje się do organizacji tego spotkania. Właściciele Legii wybrali urlopy lub zwyczajnie odmówili, co doprowadziło do fatalnych skutków. Od tego momentu stosunki zarządu z kibicami były beznadziejne. Konflikt zamienił się w wojnę. Fani przestali dopingować drużynę, ponieważ "Staruch", człowiek prowadzący doping na Żylecie, nie mógł wejść na stadion.

Dariusz Mioduski nowym właścicielem Legii [SYLWETKA, ŻYCIORYS, KARIERA]

W 2009 roku doping jedynie na chwilę wrócił na Łazienkowską. Po śmierci Jana Wejcherta, jednego z właścicieli, podczas minuty ciszy śpiewano "jeszcze jeden", co odnosiło się do Mariusza Waltera, drugiej najważniejszej osoby zarządzającej klubem. "Staruch" znów został wyprowadzony ze stadionu, a kibice wrócili do protestu. Rok później nastąpiło otwarcie nowego stadionu Legii, co tylko nieco ociepliło stosunki z klubem. Ocieplenie stosunków widzieli jedynie ci, którym popsuł się termometr. Zmiany miały dopiero nadejść, sukcesy również. Wszyscy czekali na wielkie transfery, ogromne pieniądze i Ligę Mistrzów.

4 maja 2010 roku odbyło się spotkanie Prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, przewodniczącej rady Warszawy Ewy Malinowskiej-Grupińskiej i prezesa zarządu Legii Warszawa, Pawła Kosmali. Legia wróciła do herbu z 1957 roku, a kibice w końcu byli zadowoleni z działania zarządu. Na Łazienkowskiej zaczynało być normalnie.

W tym czasie w Legii doszło do rewolucji. Za spore pieniądze, jak na polskie warunki, przyszło kilku zawodników, którzy jednak w większości zawiedli. Wojskowi ustanowili wówczas swój rekord transferowy, płacąc za Ivicę Vrdoljaka około miliona euro. Legia nie sięgała jednak po mistrzostwo, w Europie poza jednym awansem do 1/16 finału Ligi Europy nie znaczyła nic, a wszystko zmieniło się w lutym 2013 roku. Prezesem Legii został wówczas Bogusław Leśnodorski. Już na starcie nowy działacz pokazał się ze świetnej strony. Poukładał klub, ogarnął problemy organizacyjne i stał się ulubieńcem kibiców.

Startowe dossier miał imponujące: w ciągu pierwszych trzech miesięcy zdążył zarobić dla klubu prawie 3 miliony euro, przyznać tytuł "Honorowego Prezesa Klubu" Lucjanowi Brychczemu, ściągnąć za pół darmo czterech niezłych piłkarzy, pogodzić się z kibicami, załatwić nowego dyrektora sportowego. Później jako prezes zdobył z klubem dublet, a od dziś jest również 20% udziałowcem spółki Legia Warszawa SA. Jego współpracownikiem i głównym udziałowcem będzie Dariusz Mioduski, dotychczasowy członek rady nadzorczej Legii Warszawa.

Kibice póki co są zachwyceni pracą nowego prezesa, uważają go za cudotwórcę, ale decyzję o odejściu ITI odebrali z umiarkowanym optymizmem. "Zobaczymy jak będzie wyglądała sytuacja z finansami, czy prywatni inwestorzy zbliżą się do kwot wykładanych na klub przez ITI" -mówią. Jako kibic Legii mogę powiedzieć, że w końcu jestem w pełni szczęśliwy z tego co dzieję się w moim ukochanym klubie. Z tego, że klubem rządzą profesjonaliści, ludzie znający się na fachu i kochający Wojskowych. W końcu, bo w ostatnich latach było to niezwykle rzadkim zjawiskiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24