Lech Poznań. Ivan Djurdjević: Nie zamierzam robić wielkiego "halo" z jednego meczu

Maciej Lehmann
Maciej Lehmann
Ivan Djurdjević podkreślił, że sam podjął ryzyko, by w meczu z Wisłą przetestować ultraofensywne ustawienie i zobaczyć, jak drużyna sobie w nim radzi.
Ivan Djurdjević podkreślił, że sam podjął ryzyko, by w meczu z Wisłą przetestować ultraofensywne ustawienie i zobaczyć, jak drużyna sobie w nim radzi. Waldemar Wylegalski
- Porażka 2:5 z Wisłą nas zabolała, ale nie zamierzam robić wielkiego "halo" z powodu jednego meczu. Mam wizję, jak ma wyglądać nasza gra, ale też pojawił się dobry moment, by zaryzykować i mieć świadomość, co jest dobre, a co złe. Wiele rozmawialiśmy po niedzielnym spotkaniu, ale to nie było tak, że sygnalizowali mi, że nie odpowiada im system, w którym gramy. To nie czas, by się poddawać. Pewne procesy się jeszcze nie skończyły. Nie będzie rewolucji, musimy utrzymać to, co jest dobre i poprawić to, co jest złe - tłumaczył w piątek trener Lecha Poznań Ivan Djurdjević.

Na konferencja przed niedzielnym meczem z Zagłębiem Lubin (godz. 18) nie mogło oczywiście zabraknąć pytań dotyczących poprzedniego pojedynku z Wisłą Kraków. Szokujący był nie tylko wynik (Lech po raz pierwszy stracił pięć goli przy Bułgarskiej od 18 lat), ale też sposób, a raczej łatwość, z jaką piłkarze "Białej Gwiazdy" ogrywali obronę Lecha. Podczas środowego briefingu asystent Djurdjevicia Marek Bajor zasugerował nawet, że piłkarze sygnalizują, iż nie odpowiada im system gry z trzema obrońcami i przychodzą do sztabu szkoleniowego, dzieląc się wątpliwościami.

Czy to prawda, że zawodnicy wymuszą zmianę ustawienia na czterech obrońców?

- Żyjemy w takim świecie, że każdy doda coś od siebie i wychodzi potem na światło dzienne legenda, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością - mówi stanowczo Ivan Djurdjević. - Z piłkarzami dokładnie analizowaliśmy to spotkanie i dokładnie zobaczyli to, co robili dobrze, a co źle. Nie jestem trenerem, który niepodzielnie rządzi, który wszystko wie, tylko człowiekiem otwartym. Słucham różnych uwag i chcę współpracować z drużyną, czego w przeszłości nie było. Każda uwaga się przydaje, by w naszej robocie coś poprawić. To jest dobry moment na analizę, bo uważam, że wszystkie błędy biorą się z arogancji lub braku pokory. W meczu z Wisłą też wszystko nam za łatwo przychodziło, prowadziliśmy 2:0, byliśmy blisko zdobycia trzeciej bramki i wtedy byłoby wszystko fajnie. Ale to nie odpowiadałoby faktom - twierdzi szkoleniowiec Lecha Poznań.

Ivan Djurdjević podkreślił, że sam podjął ryzyko, by przetestować ultraofensywne ustawienie i zobaczyć, jak drużyna sobie w nim radzi.

- Biorąc pod uwagę, jak graliśmy w ubiegłym roku, kiedy oddawaliśmy średnio 6-7 strzałów na mecz, postanowiliśmy to zmienić - tłumaczy. - Teraz strzelamy 20 razy, ale coś za coś. Oczywiście, że możemy grać bardziej defensywnie, ale wtedy pojawią się pytania, dlaczego nie atakujemy, przecież to jest Lech Poznań. Musimy znaleźć równowagę. Jeśli nie zaryzykujemy, nie będziemy mieli żadnego materiału do wyciągnięcia wniosków. Chcemy dokładnie wiedzieć, na co nas stać w jednym, jak i drugim ustawieniu. Gdyby nam się udał ten mecz, bo pewnie gdyby Joao strzelił na 3:0, to by się udał, wszyscy by mówili, że trener jest odważny, zespół jest super, ale nie o to chodzi. Oddaliśmy ponad 20 strzałów, więc nie można powiedzieć, że Lech nie gra w piłkę, nie prowadzi gry. W ubiegłym roku była taka opinia, że Lech gra tylko na jeden rzut rożny. Jesteśmy teraz na pierwszym miejscu, w tej chwili to nic nie znaczy, ale właśnie jest odpowiedni moment, by dokładnie wiedzieć, jak pracować dalej. Ja nie patrzę tylko na wynik, tylko na proces, w jakim kierunku ten zespół się rozwija. Mówicie, że Kamil Jóźwiak to piłkarz ofensywny, ale też musi nauczyć się bronić. Jeśli chcemy sprzedać go za granicę za 5-10 mln, to musi nauczyć się bronić! Makuszewski, jeśli chce grać w reprezentacji, musi nauczyć się bronić. Wszyscy musimy dać z siebie więcej. Świadomie zaryzykowałem. Jeśli nie jesteśmy aktywni, nie walczymy, to system nie jest ważny - dodaje trener Lecha.

Jeśli więc to świadome harakiri, do którego, jak przekonuje "Djuka" nie musiało wcale dojść, ma poprawić świadomość piłkarzy i spowodować wyeliminowanie błędów, to pewnie szybko kibice zapomną o tej porażce. Oby tylko nie wprowadziło chaosu w zespole, który, jak pamiętamy, szybko wpada w kryzysy i wolno się z nich podnosi. Trzeba zaufać trenerowi i wierzyć, że do Lubina jedzie po zwycięstwo, a nie po kolejną lekcję.

- W każdym meczu chcemy grać lepiej. Jesteśmy świadomi, że Zagłębie to dobry zespół. Ma jednak swoje dobre i słabsze punkty, które chcemy wykorzystać. Choć szanujemy ten zespół, na pewno nie będziemy czekać na to, co zrobi - twierdzi Djurdjević.

Trener Lecha nie będzie mógł wystawić w Lubinie optymalnego składu. Nadal nie trenuje Gumny, nie jest w pełni sił Kostewycz, wypadł ze składu Gajos, więc na razie nie będzie mógł świętować swojego 100. występu w barwach Kolejorza.

Zobacz też:

Robert Gumny kończy długą rehabilitację po zabiegu kolana i w przyszłym tygodniu ma rozpocząć treningi.

Lech Poznań: Kiedy wrócą do gry kontuzjowani zawodnicy?

Wokół Bułgarskiej po meczu Lech - Wisła 2:5. Zobacz wideo:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Lech Poznań. Ivan Djurdjević: Nie zamierzam robić wielkiego "halo" z jednego meczu - Głos Wielkopolski

Wróć na gol24.pl Gol 24