Najważniejszą informacją weekendu majowego dla piłkarzy i kibiców Zagłębia Lubin było zwycięstwo w Totolotek Pucharze Polski Lechii Gdańsk, która na pewno zajmie miejsce w pierwszej trójce na koniec sezonu LOTTO Ekstraklasy. To oznacza, że czwarta drużyna ligi zagwarantuje sobie prawo do gry w I rundzie eliminacji Ligi Europy. Zagłębie przystępowało do 34. kolejki jako piąty zespół w tabeli.
„Kolejorz”, który wciąż ma teoretyczne szanse na zajęcie czwartego miejsca, ten sezon spisał już na straty. Nie oznacza to jednak, że podopieczni trenera Dariusza Żurawia zamierzali położyć się przed gośćmi z Zagłębia Miedziowego. W pierwszym składzie Lecha pojawiło się aż czterech wychowanków - byli to Robert Gumny, Tymoteusz Klupś, Kamil Jóźwiak i rewelacyjny 17-latek Filip Marchwiński.
Szkoleniowiec Zagłębia Ben van Dael wystawił swój najmocniejszy skład, co oznacza, że na prawą obronę powrócił Bartosz Kopacz. To właśnie on miał najlepszą okazję w pierwszych 45 min, ale po jego dobitce z kilku metrów piłkę z linii bramkowej wybił Dimitris Goutas.
Na bramki trzeba było poczekać do drugiej połowy. Dwie minuty po jej rozpoczęciu festiwal błędów w obronie Zagłębia wykorzystał Kamil Jóźwiak i strzałem bez przyjęcia umieścił futbolówkę w samym oknie wyciągniętego jak struna Konrada Forenca.
Lech nie poszedł za ciosem. To Zagłębie wzięło się w garść i raz za razem gościło z piłką pod polem karnym Jasmina Buricia. Słabo dysponowany był Damjan Bohar, ale ożywili się Filip Starzyński i Bartłomiej Pawłowski, którzy byli głównymi bohaterami późniejszych wydarzeń.
Najpierw Pawłowski został sfaulowany w polu karnym przez Goutasa. Początkowo sędzia Piotr Lasyk wlepił skrzydłowemu „Miedziowych” żółtą kartkę za symulowanie, ale wtedy interweniował system VAR. Kartka została anulowana, a arbiter wskazał na 11. metr. Do piłki podszedł Starzyński i z dużym spokojem doprowadził do wyrównania.
Była to 85 min, a remis nie zadowalał żadnej ze stron, więc kibice byli świadkami ofensywy na hurra z obu stron. Lepsze okazje wypracowało sobie Zagłębie, głównie za sprawą Pawłowskiego, który najpierw jednak przegrał pojedynek z Buriciem, a potem w sytuacji sam na sam dał się dogonić obrońcom i nie oddał strzału.
Piłkarze z Lubina mogli czuć po ostatnim gwizdku niedosyt, bo wcześniej 100-proc. okazję zmarnował też Patryk Tuszyński. Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby lubinianie mieli w ataku choćby takiego Jakuba Świerczoka, to nie tylko wygraliby w Poznaniu, ale też mieliby na koncie kilka, jeśli nie kilkanaście punktów więcej. Niesprowadzenie napastnika w zimowym oknie transferowym najmocniej daje się we znaki właśnie teraz, w kluczowym momencie sezonu.
W następnej kolejce Zagłębie zagra w Gdańsku z Lechią, a potem zmierzy się jeszcze z Cracovią u siebie i Legią Warszawa na wyjeździe. Szanse na puchary wciąż są, ale z taką skutecznością będzie o nie bardzo trudno.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?