Legia straciła punkty z "Jagą". Pięć zespołów ciągle walczy o mistrzostwo

Tomasz Dębek
Legia Warszawa odzyskała pozycję lidera, ale tylko zrównała się punktami ze Śląskiem Wrocław po remisie 1:1 z Jagiellonią Białystok. W walce o mistrzostwo na dwie kolejki przed końcem liczy się pięć zespołów, a strata piątego miejsca do lidera wynosi ledwie dwa punkty.

Mecz z Jagiellonią miał być dla Legii szansą na odskoczenie w tabeli Ruchowi oraz Śląskowi. W 28. kolejce chorzowianie tylko zremisowali u siebie z ŁKS-em, znacznie zmniejszając swoje szanse na tytuł. Podopieczni Oresta Lenczyka pokonali 2:1 Zagłębie Lubin i wyprzedził o punkt liderującą Legią. W przypadku zwycięstwa nad „Jagą” warszawianie mieli by dwa punkty przewagi nad Śląskiem i trzy nad Ruchem. Dokładając do tego lepszy bilans w bezpośrednich starciach z tymi drużynami, widoki na dublet drużyny Macieja Skorży mocno wzrastały.

Na papierze faworyt był tylko jeden. Legia, opromieniona zdobyciem Pucharu Polski, miała tylko jeden cel – upragnione mistrzostwo. Jagiellonia nie walczyła już o nic, gościom w tym sezonie nie grozi już ani spadek, ani występy w europejskich pucharach. Na dodatek z wyjazdów białostoczanie wracają zwykle na tarczy (bilans 1-3-9, bramki 10:27). Przed meczem trener Tomasz Hajto zapowiadał jednak, że jego zespół na pewno nie odpuści faworyzowanym warszawianom.

– Jest ciężko. Niedziela, godzina 17, pogoda też nie sprzyja do gry w piłkę – tymi słowami zasłynął niegdyś Piotr Ćwielong. Słowa te idealnie oddają warunki panujące przy Łazienkowskiej, ale tym razem nikt nie narzekał na upał. Mecz rozpoczął się nietypowo, bo tuż po pierwszym gwizdku sędziego… został przerwany. Bardzo efektowna oprawa kibiców Legii pokryła sporą część murawy serpentynami i konfetti. Zostały też użyte zabronione na naszych stadionach środki pirotechniczne. Po kilku minutach sytuacja została opanowana i piłkarze mogli wrócić do gry.

Pierwsza połowa spotkania nie zachwyciła jednak mnogością składnych akcji czy sytuacji bramkowych. Tempo było dość leniwe, a sytuacji, w których kibice wstawali z krzesełek było jak na lekarstwo. Legia prowadziła grę, wyszła też – jak na ten zespół – bardzo ofensywnie usposobiona. Dzięki wysoko podchodzącym pod obrońców Ljuboi, Radoviciowi, Żyrze i Kucharczykowi można było momentami odnieść wrażenie, że trener Skorża wystawił czterech napastników.

W praktyce legijny kwartet nie robił wielkiego zamieszania pod bramką Grzegorza Sandomierskiego. Nieliczne groźne sytuacje były bardziej dziełem przypadku, niż wytrenowanych schematów. Jak wtedy, gdy źle piłkę przyjął jeden ze stoperów gości, a w pole karne wpadł Ljuboja (źle wycofał piłkę do Żyry). Albo po drugiej stronie boiska, gdy po rzucie wolnym skiksował Gol, prowokując mały kocioł w „szesnastce” Dusana Kuciaka (ostatecznie obrońcy Legii wybili piłkę).

W konsekwencji najciekawszym wydarzeniem pierwszej części gry (oprócz wspomnianej oprawy kibiców) była „siatka”, którą Kuciak założył atakującemu go Kupiszowi. Doliczony czas (aż siedem minut) wniósł tylko strzał głową Ljuboi (z rzutu rożnego dośrodkowywał Radović), ale piłka przeleciała pół metra nad bramką. Do przerwy utrzymało się więc dość leniwe 0:0.

Z szatni legioniści wyszli bardzo zmotywowani. Już pierwsza akcja mogła im przynieść bramkę, mocne dośrodkowanie Ljuboi nie zostało jednak wykorzystane przez jego klubowych kolegów. Dalsze fragmenty gry nie wskazywały na to, że drużyna Skorży ma pomysł na rozbicie twardej defensywy gości. Kibice z „Żylety” w męskich słowach wykrzyczeli, że w tym momencie piłkarze powinni… dawać z siebie więcej.

Zachęta podziałała, ale nie na długo. Mocny strzał Żyry z ostrego kąta nie zaspokoił ambicji warszawskich fanów. To właśnie młody skrzydłowy dwoił się i troił w ataku, jego starania spełzały jednak na niczym. Zwłaszcza, że pomoc ze strony kolegów dostawał niewielką. Ljuboja irytował tylko zagraniami piętą, a Radović i Kucharczyk byli kompletnie niewidoczni.

Niemoc gospodarzy została przez Jagiellonię skrzętnie wykorzystana. Po jednej z nielicznej kontr lewą stroną pomknął Pejović, a jego dośrodkowanie wykończył główką Frankowski i było 1:0 dla gości. „Legia grać, k…a mać!” – rozległo się z trybun. Tym razem motywacja kibiców była skuteczna. Rzut wolny z około 20 metrów od bramki rywali fantastycznie wykonał Ljuboja, a piłka ugrzęzła w „okienku” bramki Sandomierskiego. Mecz zaczął się od nowa, Legia miała jeszcze około 25 minut na strzelenie zwycięskiej bramki.

Podopieczni Macieja Skorży rzucili się do ataków, przez co zapomnieli o obronie. Niewiele brakowało, a znów musieliby walczyć o wyrównanie wyniku. Z lewej strony dośrodkował Makuszewski, piłkę z trzech metrów uderzał Plizga, ale Kuciak jakimś cudem obronił. Parada sezonu? Niewykluczone.

W polu karnym Sandomierskiego działo się sporo, ale Legia miała problem z postawieniem kropki nad „i”. Koronkowe akcje Radovicia i Ljuboi może były efektowne, ale gorzej było z ich efektami. Sytuację miał zmienić latynoski zaciąg – w końcówce Novo i Blanco zmienili Kucharczyka oraz Żyrę. Jak się okazało, wnieśli oni dużo dobrego do gry warszawian.

Już kilkanaście sekund po wejściu na murawę Argentyńczyk mógł zostać bohaterem meczu. Jego ekwilibrystyczny strzał z trudem obronił jednak bramkarz „Jagi”. Po chwili doskonałą sytuację miał były napastnik Glasgow Rangers, lecz górą był Sandomierski. Do trzech razy sztuka? Nie, kolejny strzał Blanco znów padł łupem „Sandomierza”.

Końcówka spotkania była próbą nerwów. Najgorzej wypadł w niej Pejović, który w głupi sposób osłabił swoją drużynę. Jagiellonia, nawet grając w „10”, była jednak w stanie utrzymać wynik. Starania legionistów przypominały bicie głową w mur – tym razem okazał się on dla nich zbyt twardy. Kolejna strata punktów obeszła się bez większych konsekwencji - Legia nadal jest liderem, ma jednak tyle samo punktów co Śląsk i tylko jeden więcej od Ruchu. Końcówka sezonu na pewno będzie elektryzująca.

Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 1:1 - czytaj zapis naszej relacji na żywo!

Gole: Ljuboja 63' - Frankowski 61'

Żółte kartki: Novo - Grzyb, Norambuena, Pejović, Makuszewski, Sandomierski, Thiago Rangel

Czerwona kartka: Pejović 89' (za 2 żółte)

Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk) Widzów: 22500

Legia: Dusan Kuciak - Artur Jędrzejczyk, Michał Żewłakow, Inaki Astiz, Jakub Wawrzyniak - Michał Kucharczyk (69' Nacho Novo), Ivica Vrdoljak, Janusz Gol, Miroslav Radović, Michał Żyro (81' Ismael Blanco) - Danijel Ljuboja

Jagiellonia: Grzegorz Sandomierski - Alexis Norambuena, Tomasz Porębski, Thiago Rangel, Luka Pejović - Tomasz Kupisz, Rafał Grzyb, Tomasz Bandrowski, Marcin Burkhardt (69 Dawid Plizga), Maciej Makuszewski (90' Robert Arzumanjan) - Tomasz Frankowski (65' Nika Dzalamidze)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24