Oceny Lecha za przegrany mecz z Wisłą: słabiutki atak i obrona

Kaja Krasnodębska
Wisła Kraków - Lech Poznań
Wisła Kraków - Lech Poznań Anna Kaczmarz / Polska Press
Po wygranej w Superpucharze wydawało się, że w tym sezonie świat stoi przed Lechem otworem. Mądrzejsi o kilka tygodni, nie możemy się z tym zgodzić. Zdobywając w trzech ligowych spotkaniach zaledwie trzy punkty, nie mają się czym chwalić. W Poznaniu coś przestało grać. Kolejnym napastnikom brak skuteczności, a defensorom zdrowia.

Wyjściowa jedenastka:

Jasmin Burić (3) - bez porównania z czwartkowym meczem z Bazyleą. I zdecydowanie nie jest to pozytyw. Wzorem najlepszych europejskich bramkarzy postawił dzisiaj na grę na przedpolu - tym razem nie była to najlepsza decyzja. Zbyt pochopnymi wyjściami wręcz zachęcał wiślaków do strzeleckich prób. A oni robili to wyjątkowo chętnie. W rezultacie bo dwóch prostych błędach, bośniacki bramkarz dwukrotnie wyjmował piłkę z siatki. Gdyby nie przytomna gra w obronie Karola Linettego, golkiper gości mógłby jeszcze częściej wykonywać ten niemiły obowiązek.

Kebba Ceesay (4) - mimo sceptycyzmu kibiców, jaki towarzyszył wystawieniu go w pierwszym składzie, najjaśniejszy punkt w linii obrony poznaniaków, Jego pojedynki z Wilde-Donaldem Guerrierem okazały się dokładnie tak ciekawe i zacięte jak można się było tego spodziewać. Głodny gry i miejsca w pierwszym składzie Gambijczyk nigdy nie odpuszczał dzięki czemu zablokował kilka groźnych ataków rywali. Sam również próbował rozpocząć kontrataki swojego zespołu, ale jedynym pomysłem jaki miał były długie podania w stronę bramki Wisły. Wobec solidnej postawy przeciwników, nic one nie dały.

Tamas Kadar (2) - naprawdę chciałabym powiedzieć, że zagrał przyzwoicie. Tak bardzo miło by mi było gdybym tylko mogła napisać, że wreszcie rozumie się z resztą drużyny i niczym mur stoi przed bramką Jasmina Buricia. Ale postawa Węgra na boisku ponownie nie pozwala na jakiekolwiek pochwały. Fatalne zachowanie we własnym polu karnym i krycie przeciwników na radar (Kadar - radar. Przypadek? ) poskutkowały nie tylko utratą dwóch bramek ale i kilkoma bardzo groźnymi sytuacjami krakowian.

Marcin Kamiński (3) - wbrew pozorom rozumiem i popieram jego zaangażowanie w ofensywnie. Szczególnie przy stałych fragmentach, skoro już w poprzednich spotkaniach młody stoper pokazał, że jego obecność pod bramką rywala robi różnicę na tablicy wyników. Dzisiaj jednak mimo, że dośrodkowania Barry'ego Douglasa kilkukrotnie lądowały na jego głowie, nie zdołał pokonać Radosława Cierzniaka. Udało mu się natomiast stworzyć zagrożenie pod własną bramką. Nie nadążał wracać za kontratakami rywali przez co zostawiał niezdolnego do skutecznej obrony Tamasa Kadara samego.

Barry Douglas (4) - może to decyzja o zgoleniu zarostu, a może po prostu słabsza forma i zmęczenie Szkota (trzeba pamiętać, że nie ma on zmienników zarówno jeśli chodzi o lewą obronę jak i stałe fragmenty gry, ale Douglas przez większość czasu po prostu nie przypominał siebie. Miał pewne przebłyski, kiedy to idealnie wrzucał futbolówkę do Marcina Kamińskiego czy Szymona Pawłowskiego. Ale przez większość czasu nie był to ten Douglas, którego chcielibyśmy oglądać na co dzień.

Karol Linetty (6) - w defensywie skuteczniejszy niż nominalni obrońcy. Gdyby nie jego spryt i prędkość przy kontratakach wiślaków, na pewno nie skończyłoby się na dwóch straconych golach. Przytomne odbiory uratowały niepewnego Jasmina Buricia przed koniecznością stawania do bojów sam na sam. Równie aktywny i skuteczny w ataku. Środkiem boiska mijał po kilku rywali na raz, kreując ładne akcje swojego zespołu. Brak pomocy ze strony kolegów sprawił jednak, że 20-latek nie był w stanie wpłynąć zbytnio na losy meczu.

Łukasz Trałka (4) - już drugi z rzędu przeciętny mecz w wykonaniu kapitana Kolejorza. A jako, że lechici konsekwentnie grają jak ich kapitan, słaba postawa Trałki odbiła się na całym zespole. Przede wszystkim brakowało mu prędkości. Za szybkimi kontrami krakowian nawet nie próbował nadążyć. Poddawał się już na starcie, by jedynie patrzeć jak młodszy partner w osobie Karola Linettego pędzi za nimi we własne pole karne. Zdecydowanie lepiej sprawdzał się w ataku, gdzie wykorzystując dobre czytanie gry, boiskową inteligencję i technikę, kreował naprawdę ładne sytuacje wraz z resztą drużyny.

Gergo Lovrencsics (4) - nie można odmówić mu chęci. Bardzo waleczny, mimo przebytej niedawno kontuzji nie wahał się włożyć głowy tam gdzie inni nie postawili by nogi. Ale na tym niestety kończą się zalety jego gry. Świetnie rozumiał się z Kasprem Hamalainenem, z którymi akcjami na jeden kontakt przestawiali defensywne szyki wiślaków. Szybkie rajdy i dryblingi prawą stroną boiska w jego wykonaniu były miłe dla oka, ale nie wniosły wiele do końcowego rezultatu. Na plus trzeba zaliczyć jego stałe fragmenty gry. Dobrze, że nareszcie wrócił ktoś kto chociaż na chwilę odciąży Barry'ego Douglasa.

Kasper Hamalainen (4) - Radosław Cierzniak będzie mu się od dzisiaj śnił w najgorszych nocnych koszmarach. Golkiper wiślaków konsekwentnie wyłapywał wszystkie strzały Fina. I te z bliska i te z daleka. Na początku spotkania, wraz z Gergo Lovrencsicsem i Szymonem Pawłowskim, ze wszystkich stron nacierali na bramkę gospodarzy. Z czasem jednak, w miarę kolejnych kończących się fiaskiem sytuacji, opadały mu motywacje i chęci, aż wreszcie kompletnie wtopił się tło.

Szymon Pawłowski (4) - dobry początek w jego wykonaniu mógł napawać optymizmem. Autorowi większości akcji podbramkowych wciąż brakowało jednak zakończenia. Uwijał się jak tylko mógł po lewej stronie boiska. I naprawdę nie można powiedzieć, aby nie przyniosło to żadnych większych efektów. Wręcz przeciwnie. Wprowadzał nieco zamieszania w szeregach defensywnych rywala. Tego zamieszania nie potrafił jednak przekuć w zdobyte bramki. Po zamianie stron Gergo Lovrencsicsem zniknął - jak widać prawa strona nie jest bliska jego przekonaniom.

Denis Thomalla (3) - nieprzypadkowo ściągnięty już w przerwie. Przez okrągłe 45 minut robił co mógł, aby sabotować ofensywne akcje Lecha. Miał problem z przyjęciem prostych podań, ale jeżeli już to chętnie oddawał piłkę rywalom. Zwalniał szybkie kontrataki Szymona Pawłowskiego i udawał, że nie widzi inteligentnych podań Kaspera Hamalainena. W polu karnym rywali łatwymi stratami stwarzał większe zagrożenie dla swojej drużyny niż dla przeciwników.

Gracze rezerwowi:

Darko Jevtić (4) - w przerwie zmienił Denisa Thomallę. Na lepsze. Oczywiście, postawa szwajcarskiego pomocnika daleka była od idealnej, ale na pewno nie można powiedzieć, że się nie starał. Co i raz próbował coś szarpać. Szczególnie w końcówce gdy razem z Dariuszem Formellą, z nowymi siłami próbowali zachęcić cały zespół do ataku. Jevtić jednak, podobnie jak cały zespół, nie umiał wykończyć skrzętnie wykreowamych sytuacji.

Marcin Robak (3) - idealnie zastąpił Denisa Thomallę w ataku - był równie niewidoczny i nieskuteczny jak on. Z taką parą napastników poznańskiej drużynie ciężko będzie powtórzyć zeszłoroczny sukces.

Dariusz Formella (4) - wbiegł na ratunek w końcówce spotkania, lecz nie zdołał już nikogo uratować. Nie udało mu się nawet ocucić lechitów. Mimo szczerych chęci nie zdołał zbytnio wpłynąć na boiskowe wydarzenia ani tym bardziej na ostateczny wynik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24