Podsumowanie 3. kolejki La Liga: Barca wciąż zwycięska, derby dla Atletico

Jakub Seweryn, Adam Wielgosiński
Z drobnym opóźnieniem prezentujemy podsumowanie trzeciej kolejki hiszpańskiej La Liga, w której najważniejszym spotkaniem były derby Madrytu na Santiago Bernabeu. Zapraszamy do lektury.

Mecze 3. kolejki La Liga
Almeria – Cordoba 1:1 (Edgar 12’ – Fede 19’)

Trzecią kolejkę zmagań w najwyższej klasie rozgrywkowej w Hiszpanii rozpoczęto w Andaluzji, a dokładniej w Almerii, gdzie przyjechał beniaminek z Cordoby. To było pierwsze spotkanie tych drużyn w Primera Division i obie starały się zaliczyć w piątkowy wieczór swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Żadnej to się jednak nie udało, bowiem ten mecz zakończył się remisem 1:1, a obie bramki padły jeszcze w pierwszych dwudziestu minutach gry. Rozpoczęło się od trafienia gospodarzy, którzy za sprawą uderzenia z powietrza Edgara Mendeza przez kilka minut mogli cieszyć się z prowadzenia 1:0. Cordoba odpowiedziała akcją dwójkową Fidela z Fede Cartabią, którą celnym strzałem wykończył były gracz Valencii. W dalszej części tego spotkania nie było zbyt wiele futbolu, ale w drugiej połowie to Almeria była bliższa osiągnięcia trzech oczek. Podopieczni Francisco Rodrigueza nie mieli jednak szczęścia, bowiem najpierw sędzia nie zauważył, jak strzał głową Tomera Hemeda został zablokowany ręką przez Edu Campabadala, a jeszcze przed końcem spotkania uderzenie głową Fernando Soriano zatrzymało się tylko na poprzeczce bramki rywala. Pojedynek ten zakończył się podziałem punktów, który najlepiej zapamięta 16-letni Gaspar, który tego dnia zadebiutował w barwach gospodarzy.

FC Barcelona – Athletic Bilbao 2:0 (Neymar 79’, 84’)

W pierwszych dwóch meczach Katalończycy nie stracili gola. Sytuację tę zmienić chciał Atheltic Bilbao, który nie należy do łatwych przeciwników. To przyjezdni stworzyli pierwszą groźna okazję. Munian podał do Benata, ten chciał wrzucać piłkę w pole karne, lecz z tego zagrania wyszedł centrostrzał, przy którym dobrze interweniował Claudio Bravo. Kolejną okazję wykreował Ivan Rakitić, prostopadle podając do Munira. Młody piłkarz uderzył ze swojej lepszej lewej nogi, ale uderzenie nie okazało się celne. Następna akcja również zaczęła się od Rakiticia, który podał do Messiego, ten wypuścił Montoyę, centra do Pedro, który z kilku metrów strzelił wprost w Gorkę Iraizoza. Baskowie nie dali się stłamsić. Iturraspe wyprowadził w pole czterech piłkarzy Barcy, ale jego uderzenie okazało się zbyt lekkie i bez problemu piłkę wyłapał golkiper z Camp Nou. Mecz toczył się w szybkim tempie, akcja za akcję. Wrzutka z lewego skrzydła Jeremy'ego Mathieu, mocny strzał Rakiticia został wybroniony przez Gorkę. Po przerwie do siatki trafił El Haddadi, ale gol nie został uznany, ponieważ skrzydłowy był na spalonym. W drugiej połowie Barca przejmowała inicjatywę, Messi dogrywał dobre piłki do kolegów, ale oni nie byli w stanie strzelić bramki. Wynik bramkowy zmieniło wejście Neymara. Przejęcie Busquetsa, podanie do Messiego, ten prostopadle do Neymara i Brazylijczyk dopiero w 79. minucie trafia na 1-0. Pięć minut później było już 2-0. Swój rajd Leo Messi zakończył wycofaniem piłki na jedenasty metr do Neymara, który z chirurgiczną precyzją uderzył i drugi raz pokonał bakijskiego bramkarza i tym samym ustalił wynik spotkania.

Malaga – Levante 0:0

To spotkanie nie zapowiadało się interesująco, nie ma co się oszukiwać. Malaga po batach od Valencii i Levante, które nie strzeliło gola w dwóch pierwszych meczach, a straciło aż pięć. Blisko gola w pierwszych minutach był Antunes, ale jego wrzutka, która okazała się strzałem, została wybroniona przez Fernandeza. Kilka minut później bramkarz gości po raz kolejny został zmuszony do interwencji, tym razem po strzale z dystansu Luisa Alberto. Ataki Malagi nie ustawały. Casadesus nawinął Camacho, uderzył z lewej nogi, Fernandez sparował piłkę tuż pod nogi rywala, który był na spalonym. Kolejne uderzenie Alberto i po raz kolejny piłka nie ląduje w siatce, a odbija się od poprzeczki i wylatuje za bramkę. Fernandez bronił raz po raz, Malaga stworzyła sobie w tym meczu osiemnaście sytuacji bramkowych, z czego siedem strzałów było celnych. Do siatki w końcu trafił Camarasa z Malagi, ale chorągiewka arbitra bocznego powędrowała w górę, sygnalizując spalonego, którego tak naprawdę nie było. Pod koniec starcia piłkę meczową zmarnował Castillejo, który z siedmiu metrów posłał piłkę ponad bramką, mimo że nie był przez nikogo atakowany.

Real Madryt – Atletico Madryt 1:2 (C.Ronaldo 25’-k. – Tiago 10’, Arda 77’)

Jeszcze w 2011 roku kibice Realu Madryt przed derbami stolicy Hiszpanii pisali ‘szukamy godnego rywala’. Ich życzenie się najwyraźniej spełniło, bowiem w sobotę ich piłkarze po raz kolejny sprawili im w walce z mistrzami Hiszpanii rozczarowanie. Już w 10. minucie goście z Vicente Calderon wyszli na prowadzenie dzięki (jakże mogłoby być inaczej) stałemu fragmentowi gry. Tym razem do siatki rywala trafił głową Portugalczyk Tiago i Real musiał się wziąć solidnie do pracy. Kolejne niezdecydowanie na przedpolu Ikera Casillasa sprawiło, że na żywą legendę Realu trybuny po raz pierwszy od bardzo dawna jego słabą formę skwitowały gwizdami.

Sygnał do ataku dla gospodarzy dał Cristiano Ronaldo, który raz za razem starał się stwarzać zagrożenie pod bramką świetnie dysponowanego Miguela Angela Moyi. To właśnie CR7 w 26. minucie najpierw wywalczył w pojedynku z Siqueirą rzut karny dla swojego zespołu, a następnie sam podszedł do piłki i pewnym uderzeniem doprowadził do wyrównania. Jeszcze przed przerwą Królewscy mogli prowadzić, ale główkę Benzemy doskonale obronił Moya. W drugiej części gry Francuza zastąpił na szpicy debiutant, Javier Chicharito Hernandez, ale on także nie był w stanie przechylić szali zwycięstwa na korzyść Los Blancos. Taką ‘moc’ miał za to inny rezerwowy, ale po stronie Atletico. Arda Turan, bo o nim mowa, na trzynaście minut przed końcem wykończył płaskim strzałem piękną akcję zespołową Los Colchoneros, którzy raz jeszcze w ostatnich miesiącach podbili Santiago Bernabeu. Sytuacja Realu z kolei wygląda nieciekawie, bo podopieczni Carlo Ancelottiego już po trzech kolejkach mają sześć punktów straty do prowadzącej Barcelony.

Celta Vigo – Real Sociedad 2:2 (Orellana 27’, Larrivey 47’ – Agirretxe 70’, Jonny-sam. 90’)

Po pokonaniu w dramatycznych okolicznościach Realu Madryt, piłkarze Realu Sociedad po raz kolejny pokazali charakter w meczu wyjazdowym z Celtą Vigo. Baskowie w spotkaniu na Estadio Balaidos raz jeszcze musieli odrabiać dwubramkową stratę do swojego przeciwnika, ale ponownie, choć nie bez sporego udziału piłkarskiego szczęścia, im się to udało. Gospodarzom prowadzenie zapewnił w 28. minucie będący w bardzo dobrej formie Chilijczyk Fabian Orellana i ta bramka dodała Galicyjczykom skrzydeł, czego efektem było drugie trafienie tuż po przerwie. Tym razem Orellana celnie dośrodkował do Larriveya, a ten najpierw trafił tylko w słupek, ale następnie niezwykle szczęśliwą dobitką wpakował piłkę do siatki. Baskowie przebudzili się dopiero na 20 minut przed końcem meczu, gdy niepewną interwencję bramkarza miejscowych, Sergio, wykorzystał Imanol Agirretxe i przewrócił wiarę swoim kolegom w osiągnięcie korzystnego wyniku w sobotni wieczór. Real Sociedad przycisnął, ale podopieczni Jagoby Arrasate nie potrafili wykorzystać kilku dobrych okazji do zdobycia gola. Najbliżej wpisania się na listę strzelców był Esteban Granero, którego uderzenie z dystansu trafiło tylko w słupek bramki gospodarzy. Zespołowi Txuri-Urdin z pomocą przyszli jednak piłkarze Celty, a konkretnie Jonny, który już w doliczonym czasie gry zanotował pechowego samobója, ustalającego wynik meczu na 2:2 i przesądzającego o podziale punktów na Estadio Balaidos.

Rayo Vallecano – Elche 2:3 (Kakuta 44’, Bueno 90’-k. – Albacar 36’, Jonathas 55’, Mosquera 69’)

Kiedy gra Rayo, musi być wesoło, musi być gra do przodu i muszą być gole. Tak właśnie było w niedzielne południe na Vallecas. Na początku Kakuta minął dwóch rywali, podał do Bueno, ale jego strzał został wybroniony przez Przemysława Tytonia. Skoro miały być gole, no to są. W 37. minucie z rzutu wolnego przymierzył Albacar i było 1-0 dla Elche. Gol nieprzeciętnej urody, bo piłka była w okolicach 25-30 metra. Gola do szatni strzeliło Rayo, wyrównując stan gry na 1-1. W polu karnym Elche zabawił się Kakuta, który ograł rywala i uderzył przy słupku bramki Tytonia. W 55. minucie błąd środkowych pomocników wykorzystał Jonathas, przejmując piłkę i uderzając po ziemi z ponad dwudziestu metrów na tyle precyzyjnie, że futbolówka wleciała do bramki tuż przy słupku. Rayo jak to Rayo, cytując klasyk "Coco Jambo i do przodu". Ataki były, ale jak na ironię gola i tak strzeliło Elche. W 70. minucie niechlujnie uderzył Mosquera. Piłka podczas lotu leciała nienaturalnie, kozłując kilka metrów przed interweniującym bramkarzem i wleciała do bramki, odbijając się od słupka. Odpowiedzieć próbował Baena, strzelając z dystansu, ale Tytoń bez problemu wyłapał piłkę. W doliczonym czasie gry piłkę ręką w polu karnym zagrywał piłkarz Elche. Rzut karny na gola zamienił Bueno, ale było już za późno na wywalczenie choćby punktu przez Rayo i tak trzy "oczka" pojechały do Andaluzji.

Valencia – Espanyol Barcelona 3:1 (Piatti 7’, Parejo 63’, Alcacer 73’ – S.Garcia 90’-k.)

Na Estadio Mestalla Espanyol przyjechał szukać pierwszego zwycięstwa w sezonie. Ten pomysł szybko wybił Katalończykom z głowy Pablo Piatti. W 7. minucie filigranowy Hiszpan, który z ekipy "Nietoperzy" miał odchodzić już kilkanaście razy, wykończył świetną, zespołową akcję. Obrona Espanyolu została rozklepana niczym dzieci. Do wyprowadzenia defensorów w pole wystarczyły dwa podania. Ten gol ustawił pierwszą połowę, w której sytuacji do strzelenia gola było jak na lekarstwo. Na początku drugiej połowy Garcia wpakował piłkę do siatki, przebiegł kilkanaście metrów, ciesząc się z trafienia i unosił ręce w geście tryumfu, ale to wszystko i tak diabli wzięli, bo napastnik Espanyolu był na spalonym. Rodrigo, który asystował przy pierwszym trafieniu, był bliski strzelenia gola, ale jego precyzyjny strzał wewnętrzną częścią stopy i tak wybronił Kiko Casilla. W 63. minucie Dani Parejo miał furę szczęścia. Po podaniu jego kolegi piłka na tyle szczęśliwe odbiła się od rywala, że spadła mu pod nogi, a ten wykorzystał błąd rywala i było już 2-0 dla Valencii. Dziesięć minut później było już pozamiatane. Cudowne prostopadłe podanie od Feghouliego wykorzystał Paco Alcacer, który minął bramkarza i wpakował piłkę do pustej bramki. W doliczonym czasie gry Fuego powalił rywala na ziemię. Sędzia uznał, że było to w polu karnym, a czy było? Sam nie wiem. Tak czy siak, jak to mówią, co się odwlecze, to nie uciecze. Jedenastkę wykorzystał Sergio Garcia, który na początku drugiej połowy cieszył się z nieuznanego gola. Jego trafienie okazało się ostatnim w tym meczu.

Sevilla – Getafe 2:0 (Bacca 44’-k., Vidal 87’)

Pewne zwycięstwo na własnym stadionie nad Getafe odniosła Sevilla z polskim pomocnikiem Grzegorzem Krychowiakiem w składzie. Piłkarze Unaia Emery’ego musieli sobie radzić w ataku pozycyjnym wobec defensywnego nastawienia Los Azulones, a wobec tego największe zagrożenie stwarzali po stałych fragmentach gry, gdzie najgroźniejszy był wspomniany Krychowiak. Polak raz był faulowany w polu karnym przez Michela, czego nie zauważył prowadzący to spotkanie sędzia Alvarez Izquierdo, który jednak widział już tuż przed przerwą drugie przewinienie na naszym zawodniku w polu karnym autorstwa bramkarza Vicente Guaity. Jedenastkę na gola zamienił Carlos Bacca, dzięki czemu Sevilla na przerwę schodziła z jednobramkową przewagą. Po przerwie na murawie działo się niewiele, ale gospodarze byli w stanie przypieczętować swoją wygraną. O to jednak nie było łatwo, bo najpierw wysilić musiał się ich bramkarz Sergio Rico, który wybronił uderzenie nożycami Hinestrozy, a po jego interwencji błyskawiczną kontrę Andaluzyjczyków na gola zamienił Aleix Vidal. Dzięki temu Sevilla zwyciężyła z Getafe 2:0, trzy punkty pozostały na Sanchez Pizjuan, a obrońcy pucharu Ligi Europy zameldowali się na ligowym podium.

Granada – Villarreal 0:0

Niedzielę w La Liga zakończyło spotkanie Granady z Villarreal, ale ci, którzy nie zdecydowali się oglądać tego spotkania, zbyt wiele nie stracili. Choć spotkanie było rozgrywane na dość dużej intensywności gry, to jednak zabrakło tego dnia bramek, a i okazji do ich strzelenia nie było specjalnie dużo. Pierwsza połowa? Cóż, po prostu się odbyła, bo jakiekolwiek emocje mieliśmy dopiero po przerwie, gdy zarówno Sergio Asenjo, jak i Roberto mieli już zdecydowanie więcej pracy. Obaj musieli obronić kilka groźnych strzałów oddanych na ich bramki, ale żadnej ze stworzonych przez obie drużyny sytuacji nie można było nazwać okazją stuprocentową, przez co trudno się dziwić, że mecz ten zakończył się sprawiedliwym, ale niestety bezbramkowym remisem.

Eibar – Deportivo La Coruna 0:1 (Dominguez 13’)

Do tego spotkania Eibar miał na koncie dwa gole w lidze. Dwa, ale za to jakiej urody, dlatego czekaliśmy wszyscy na kolejne trafienia. Rywalem Basków był inny beniaminek, Deportivo. Obie ekipy ruszyły do ataku, co było bardzo przyjemne, ale jak to ekipy, które awansowały z drugiej ligi, techniczne i dyscypliną w formacjach nieco odstawały od hiszpańskich standardów. W 13. minucie Juan Dominguez z Deportivo pokonał golkipera gospodarzy i "Depor" prowadziło 1-0. Gol kuriozum. Wrzutka Juanfrana, Postiga wygina się, jak tylko może, ale i tak w piłkę nie trafia, bo ona odbija się od przeciwnika w taki sposób, że ląduje pod nogami Domingueza, a ten z całej siły ładuje ją do bramki. Później poczuliśmy się trochę jak w Anglii. Sporo fauli, dosyć brutalnych i wrzutki w pole karne. Piłkarze ewidentnie rywalizowali i tytuł kto wyżej kopnie piłkę. Przy jednym z dośrodkowań Luisinho dosyć subtelnie powalił Angela, wjeżdżając mu z łokcia w plecy, ale zrobił to na tyle cwanie, że arbiter niczego nie widział, choć tu mogła być odgwizdana "jedenastka". Zawodnicy Eibaru próbowali, lecz brakowało w tym wszystkim celności. Brakowało sporo i właśnie dlatego do końca meczu nie zdołali strzelić gola i przegrali 0-1.

Statystyki kolejki:

Strzelono 23 gole
Pokazano 54 żółte i żadnej czerwonej kartki
Na trybunach zasiadło 336 tys. widzów (33,6 tys. na mecz)

Jedenastka kolejki:Jesus (Levante) – Murillo (Granada), Miranda (Atletico), Gaya (Valencia) – Fede (Cordoba), Mosquera (Elche), Krychowiak (Sevilla), Arda (Atletico) - Messi (Barcelona), Neymar (Barcelona), Rodrigo (Valencia)

Ławka rezerwowych: Moya (Atletico), Otamendi (Valencia), Albacar (Elche), Rakitić (Barcelona), Orellana (Celta), C. Ronaldo (Real), Larrivey (Celta)

Piłkarz kolejki: Rodrigo (Valencia)

Zawodnik Nietoperzy rozegrał bardzo dobre zawody przeciwko Espanyolowi Barcelona. Nota ‘9’ od madryckiej Marki mówi w tym wypadku bardzo wiele.

Cienias kolejki: Aymeric Laporte (Athletic)

Młody stoper Athletiku Bilbao wyszedł na mecz z Barceloną zupełnie nieskoncentrowany. Popełnił dużą liczbę prostych błędów, które pomogły Katalończykom ostatecznie wygrać na własnym stadionie 2:0.

Bramka kolejki: Trafienie Edu Albacara w meczu z Rayo

Obrońca Elche popisał się przepięknym uderzeniem z rzutu wolnego, które pomogło jego drużynie wywieźć z Las Vallecas cenne trzy punkty.

Negatywne wyróżnienie kolejki: Villarreal

Po naprawdę dobrym meczu z Barceloną wydawało się, że starcie z Granadą okaże się formalnością i trzy punkty pojadą do Villarrealu. "Żółta Łódź Podwodna" nie była zbytnio w stanie zagrozić bramce o słabszego rywala, gdyż większość ich uderzeń było albo niecelnych, albo zablokowanych przez rywali. Okazja do rehabilitacji nadarzy się już w następnej kolejce, bo na El Madrigal przyjeżdża Rayo Vallecano.

Pozytywne wyróżnienie kolejki: Jesus Fernandez (Levante UD)

Mimo bezbramkowego remisu i ostatniej pozycji w tabeli walencyjskiej ekipy Jesus Fernandez był bohaterem meczu Malagi z Levante. Siedem strzałów celnych z czego kilka naprawdę niełatwych, przy których golkiper musiał wykazać się swoimi umiejętnościami. Choć z taką grą Levante może mieć ciężko o utrzymanie i choć mamy dopiero trzy kolejki za sobą, to w ekipy bordowo-granatowych możemy mieć następcę Keylora Navasa.

Tabela La Liga po 3. kolejce [pełna tabela]

1. Barcelona 9 punktów, bramki 6:0
2. Valencia 7, 7:2
3. Sevilla 7, 5:2
4. Atletico 7, 4:2
5. Celta 5, 6:4
(…)
16. Rayo 2, 4:5
17. Almeria 2, 2:3
18. Cordoba 2, 2:4
19. Espanyol 1, 3:6
20. Levante 1, 0:5

Terminarz 4. kolejki La Liga (19-22.09):

Elche – Eibar (piątek, godzina 21)
Deportivo – Real M. (sobota, 16)
Athletic – Granada (sb, 18)
Atletico – Celta (sb, 20)
Espanyol – Malaga (sb, 22)
R. Sociedad – Almeria (niedziela, 12)
Villarreal – Rayo (nd, 17)
Cordoba – Sevilla (nd, 19)
Levante – Barcelona (nd, 21)
Getafe – Valencia (pn, 20:45)

Klasyfikacja strzelców:

Orellana (Celta), Bueno (Rayo) - 3

Skróty 3. kolejki La Liga:

Śledź autorów na Twitterze - Kuba Seweryn

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gol24.pl Gol 24