Podsumowanie sezonu Lecha Poznań (1. miejsce): Trudne rozgrywki z mistrzowskim zakończeniem

Wojciech Maćczak
Lech Poznań mistrzem Polski w sezonie 2014/2015
Lech Poznań mistrzem Polski w sezonie 2014/2015 Grzegorz Dembiński/Polska Press
To nie był łatwy sezon dla zespołu ze stolicy Wielkopolski. Szybkie odpadnięcie z europejskich pucharów, sprzedaż Łukasza Teodorczyka, a później jeszcze przeciętne wyniki w lidze i zmiana trenera. Sytuację diametralnie zmieniło przyjście Macieja Skorży, który stworzył w Poznaniu prawdziwy zespół i doprowadził go do wielkiego sukcesu, jakim jest mistrzostwo Polski.

Przełomowy moment: Zatrudnienie Skorży

Skorża i Lech – ta dwójka już od dłuższego czasu była na siebie skazana. Po jednej stronie młody, ale ogromnie utytułowany szkoleniowiec, który prowadził już większość czołowych drużyn w Polsce, po drugiej – klub z ogromnymi aspiracjami, po nieudanej przygodzie z Bakero mający dosyć zagranicznych wynalazków. Wśród krajowych trenerów wybór nie został duży, dlatego przy każdej kolejnej wpadce Mariusza Rumaka jako pierwszy w kolejce oczekujących na jego pozycję był właśnie Skorża.

Dlatego zatrudnienie go nie było żadnym zaskoczeniem. A nowy szkoleniowiec szybko zaprowadził w Poznaniu swoje porządki. Na miejsce sprzedanego do Dynama Kijów Łukasza Teodorczyka zakontraktował Zaura Sadajewa, choć wiele osób pukało się w głowę, po co mu szalony Czeczen, który w Lechii Gdańsk wyróżniał się co najwyżej ilością zdobytych kartek. Szkoleniowiec Lecha wiedział, że potrzebuje zawodnika z charakterem, a z drugiej strony miał plan ułożenia zawodnika, który z powodzeniem wcielał w życie.

Skorża podarował opaskę kapitańską Łukaszowi Trałce, a ten stał się prawdziwym liderem zespołu na boisku i poza nim. Pod okiem nowego trenera ogromnie rozwinął się Karol Linetty, postępy zrobił Tomasz Kędziora, czołowym obrońcą ligi stał się Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński zaczął popełniać coraz mniej głupich błędów. W zasadzie ciężko znaleźć zawodnika, który nie zyskał na zmianie szkoleniowca, może poza Szymonem Drewniakiem, który należał do ulubieńców Mariusza Rumaka, a od Skorży nie otrzymywał szans gry. Ale to akurat wyszło zespołowi na dobre.

Kluczowa była środkowa formacja

To właśnie w pomocy Lecha leżał klucz do zdobycia mistrzostwa Polski. Łukasz Trałka i Karol Linetty stworzyli fantastyczny duet defensywnych pomocników, a z przodu o strzelanie bramek oraz rozgrywanie akcji zadbał Kasper Hamalainen. Na skrzydłach zamiennie występowali Szymon Pawłowski, Gergo Lovrencsics, Dariusz Formella, Dawid Kownacki oraz Muhamed Keita. W zasadzie poza tym ostatnim, a także „Kownasiem” w niektórych wiosennych spotkaniach, pozostali gwarantowali wysoki poziom.

Pod wodzą Skorży solidnym blokiem nie do przejścia stała się defensywa Lecha. Dowodził nią Paulus Arajuuri, który jeszcze jesienią nie ustrzegł się kilku wpadek, ale wiosną był już postrachem ligowych napastników. U boku Fina dobrze spisywał się Marcin Kamiński, docenić należy też obu bocznych obrońców, czyli Tomasza Kędziorę oraz Barry’ego Douglasa.

W bramce ciężko wskazać zdecydowany numer jeden. Z rywalizacji wypadł już doświadczony Krzysztof Kotorowski, który na początku sezonu zagrał w kilku spotkaniach, ale później przyglądał się rywalizacji Macieja Gostomskiego i Jasmina Buricia. Skorża częściej stawiał na „Gostka”, choć wynikało to również z problemów zdrowotnych Bośniaka. Niemniej obaj gwarantowali solidny poziom między słupkami.

Na koniec została nam jeszcze formacja ataku, gdzie najczęściej występował Zaur Sadajew. To specyficzny typ napastnika, który z jednej strony nie potrafi wykorzystać świetnych sytuacji bramkowych, z drugiej świetnie gra w odbiorze, absorbuje obrońców, ściąga na siebie krycie i jest bardzo pożyteczny dla bramkostrzelnych pomocników, takich jak Hamalainen. Gdyby tylko Czeczen był skuteczniejszy, to wciągnąłby naszą ligę nosem. Tyle że wówczas Terek Grozny nie wypożyczyłby go do Polski, tylko sprzedał z zyskiem na zachód.

Najlepszy mecz: Koncertowe zwycięstwo w Zabrzu

To był mecz, w którym Lechowi wychodziło dosłownie wszystko, a rywalowi niemal nic. Górnik co prawda zdołał objąć prowadzenie już w czwartej minucie, później jednak oglądaliśmy już koncertowy występ podopiecznych Macieja Skorży. W 12. minucie lechici prowadzili już 2:1, do przerwy było 4:1, a w drugiej połowie dobili przeciwnika zdobyciem dwóch kolejnych goli. To był prawdziwy pokaz siły w wykonaniu zawodników Lecha i nawet fakt, że Górnik grał w tym spotkaniu o pietruszkę, nie może obniżać znaczenia tego zwycięstwa.

Najsłabszy mecz: Porażka w Bydgoszczy

Porażka czołowego zespołu ligi z outsiderem jest powodem do wstydu, ale trzeba przyznać, że okoliczności dla poznaniaków również nie były sprzyjające. Lech jechał do Bydgoszczy osłabiony brakiem Łukasza Trałki, a jak już wspomnieliśmy, „Kolejorz” bez swojego kapitana nie wygrywa. Dodatkowo w 24. minucie z powodu kontuzji z boiska musiał zejść Paulus Arajuuri, a chwilę później drugą żółtą kartkę obejrzał Arnaud Djoum. Osłabiony zespół Skorży nie potrafił przeciwstawić się drużynie Mariusza Rumaka, stracił jedną bramkę i ostatecznie w fatalnym stylu przegrał 0:1.

Najlepszy zawodnik: Łukasz Trałka

Siłą Lecha był zespół bez gwiazd, z kilkoma wyróżniającymi się zawodnikami. Ogromne postępy zrobił młody Karol Linetty, mnóstwo goli strzelił Kasper Hamalainen, kibiców zachwycały rajdy Szymona Pawłowskiego. Ale to właśnie kapitan „Kolejorza” naszym zdaniem miał największy wkład w wywalczeniu przez Lecha mistrzostwa Polski. Trałka w żadnym meczu nie schodził poniżej swojego solidnego poziomu, walczył za dwóch w środku pola, był niezastąpiony w odbiorze. Bez niego w składzie Lech nie wygrał w tym sezonie ani jednego meczu! Po tym, jak Skorża przekazał mu opaskę, stał się prawdziwym przywódcą drużyny. Nie przypuszczaliśmy, że można zrobić aż taki postęp, mając już 30 lat na karku.

Największy talent: Karol Linetty

20-letni zawodnik przez ostatni rok zrobił ogromny postęp i zaczyna przerastać Ekstraklasę swoimi umiejętnościami. Gra bezpardonowo, ostro, na granicy faulu, ale jest przy tym bardzo skuteczny w odbiorze. Poprawił swój największy mankament, czyli wykańczanie akcji. W rozgrywkach grupy mistrzowskiej strzelił dwie bardzo ważne bramki, dające Lechowi zwycięstwa 2:1 z Legią oraz 1:0 z Pogonią. Ten zawodnik ma ogromny potencjał i jeżeli dalej będzie się rozwijał, to wkrótce może stać się ważnym elementem dobrego europejskiego zespołu. Aż dziw bierze, że Adam Nawałka wyżej od niego ceni Krzysztofa Mączyńskiego z ligi chińskiej.

Największe rozczarowanie: Arnaud Djoum

Belg został sprowadzony do Lecha tuż przed zamknięciem zimowego okienka transferowego, bo klub nie znalazł wcześniej zmiennika dla Łukasza Trałki. Miał być cennym uzupełnieniem, okazał się koszmarnym niewypałem. Zagrał zaledwie w trzech meczach i zdążył zawalić jeden z nich, gdy w Bydgoszczy wyleciał z boiska już po 25 minutach gry. A ostatnio w wywiadzie dla Onetu miał stwierdzić, że Inea Stadion po zdobyciu mistrzostwa przypominał mu jakiś dom wariatów, bo fetujący kibice to coś nienormalnego. Klub zdecydował o nieprzedłużaniu z nim umowy i prawdopodobnie nikt w stolicy Wielkopolski nie żałuje tej decyzji.

Niezastąpieni na boisku: Trałka, Arajuuri, Douglas, Sadajew

Pierwsza pozycja oczywiście dla Łukasza Trałki, uzasadnienie jak wyżej. Bardzo ważnym elementem poznańskiego zespołu był również Paulus Arajuuri, który w rundzie wiosennej stał się ostoją defensywy i miał ogromny wpływ na to, że poznaniacy nie tracili zbyt wielu bramek. Niezastąpiony stał się również Barry Douglas, który na stałe posadził na ławce Luisa Henriqueza, a w wykonywaniu stałych fragmentów gry nie miał sobie równych. Gdy brakowało Szkota, rzuty wolne czy rożne Lecha nie sprawiały zagrożenia pod bramką przeciwnika. Ostatnim, bez którego mistrzostwa Polski nie byłoby w Poznaniu jest Zaur Sadajew. Jak słusznie zauważył niedawno Maciej Skorża, to zawodnik, którego wartość możemy poznać dopiero wówczas, gdy do w Poznaniu zabraknie.

Po nich w Poznaniu nikt nie będzie płakał

Lech podjął decyzję, że nie przedłuży umów z trójką zawodników, w związku z czym Poznań opuszczą Arnaud Djoum, Luis Henriquez i Vojo Ubiparip. Na temat Belga swoją opinię wyraziliśmy już powyżej, Serb nie błyszczał nawet w trzecioligowych rezerwach, a jeśli chodzi o Henriqueza… Nie ma najmniejszych wątpliwości, że jest to zawodnik zasłużony dla Lecha, natomiast jego czas przy Bułgarskiej dobiegł końca, nie miał szans w rywalizacji z Barrym Douglasem.

To nie powinien być koniec wietrzenia szatni. Najwyższy czas, by Lech rozstał się z Szymonem Drewniakiem, który nie rokuje na przyszłość, ostatnio rzadko załapywał się nawet na ławkę rezerwowych i naszym zdaniem czym prędzej powinien poszukać sobie nowego pracodawcy. Należy zastanowić się również nad rolą Macieja Wilusza – jesienią doznał poważnej kontuzji, natomiast wiosną grał tylko w trzeciej lidze.

Hitem transferowym Jevtić, ważnym zawodnikiem okazał się Sadajew

Bez wątpienia najlepszą decyzją transferową władz poznańskiego klubu było pozyskanie Darko Jevticia. Szwajcar miał kapitalną rundę jesienną, wiosną było już gorzej, ale to ze względu na kontuzję, przez którą stracił sporą część okresu przygotowawczego i kilka pierwszych kolejek. Niemniej jest to zawodnik z ogromnym potencjałem, który może dać kibicom Lecha jeszcze mnóstwo radości.

Udanym transferem był również Zaur Sadajew. Czeczen przede wszystkim nadał zespołowi z Bułgarskiej nieustępliwego charakteru, był symbolem walki do końca i maksymalnego zaangażowania. Widać ogromne postępy, jakie ten zawodnik zrobił pod okiem Macieja Skorży i o ile na początku wydawał się niewypałem i kandydatem do odstrzelenia, o tyle obecnie większość kibiców Lecha domaga się, by został w Poznaniu.

Pozostałe transfery nie powalają na kolana. Muhamed Keita grał w kratkę i miał znacząco więcej nieudanych wejść niż błyskotliwych zagrań. Maciej Wilusz stracił sporo czasu z powodu kontuzji, a później nie potrafił przebić się do składu, bo dobrze zgrany był duet Arajuuri-Kamiński. Tamas Kadar póki co pokazał sporo nerwowości i niepewnych zagrań, rzadko otrzymując szansę do gry. Davida Holmana sprowadzano jako melodię przyszłości i taką pozostał, zdołał zaledwie zadebiutować w Ekstraklasie. Nad Djoumem natomiast nie będziemy się już dłużej znęcać.

Najpilniejsze transfery wykonane, ale na tym nie można zakończyć

Najważniejszym celem transferowym mistrza Polski na letnie okienko transferowe było sprowadzenie skutecznego napastnika. Taką rolę w Poznaniu ma spełniać Marcin Robak, pozyskany przed kilkoma dniami z Pogoni Szczecin. Po tym, jak kompletnym niewypałem okazał się Djoum, klub potrzebował również defensywnego pomocnika. Zdecydowano się sięgnąć po doświadczonego Dariusza Dudkę, któremu skończył się kontrakt z Wisłą Kraków. Były reprezentant Polski może grać również na wszystkich pozycjach w obronie, co jest istotne ze względu na odejście Henriqueza i brak drugiego lewego defensora.

Reszta ruchów transferowych Lecha zależeć będzie od tego, czy ktoś zdecyduje się opuścić zespół. Najbliżej wyjazdu na zachód jest Karol Linetty, mówi się również o odejściu Marcina Kamińskiego i Dawida Kownackiego, nie jest jasna przyszłość Zaura Sadajewa. W wypadku straty któregoś z nich klub będzie kontraktował nowych zawodników. Naszym zdaniem niezależnie od sytuacji „Kolejorz” powinien pozyskać jeszcze jednego napastnika – Robak i Sadajew to za mało, by grać na dwóch frontach, zwłaszcza, gdy któryś z nich dozna kontuzji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24