Pomarańczowa „rewolucja” na 4-

Krzysztof Skrzypek
Oprawa kibiców Zagłębia Lubin podczas spotkania z Piastem Gliwice
Oprawa kibiców Zagłębia Lubin podczas spotkania z Piastem Gliwice Krzysztof Kurzyński
Piątkowe spotkanie Zagłębia Lubin z Piastem Gliwice było inauguracją sezonu 2012/13 na stadionie miejscowego klubu. Zgromadzeni w liczbie ponad 7,5-tysiąca kibice oczekiwali, że „Rycerze Wiosny” z poprzedniego sezonu zrewanżują się za ubiegłotygodniową wstydliwą porażkę z Pogonią Szczecin. Jaką ocenę można wystawić piłkarzom? Naciąganą czwórkę z minusem (4-).

Kibice nie zawiedli

Pierwsze słowa trzeba skierować w kierunku wspaniale przygotowanych na ten mecz kibiców Zagłębia Lubin. Fanatycy Miedziowych barw zaprezentowali najwyższy poziom; prawdziwą Ekstraklasę. Wypełniona po brzegi trybuna obaliła krążące w świecie mity, że kibic na polskim stadionie jest wulgarny i brutalny. W 20. minucie meczu kierowani przez swojego lidera kibice rozwinęli ogromną sektorówkę, upamiętniającą wydarzenia z 31 sierpnia 1982 roku. Ta data na kartach polskiej historii, na zawsze zapisała się jako zbrodnia lubińska. Władze komunistycznej Polski używając aparatu przymusu w postaci oddziałów milicji i ZOMO, sprawiły, że w wyniku następujących po sobie wydarzeń od kul zginęły 3 osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych. Kibice pamiętali, brawa! Nie zabrakło również głośnego dopingu związanego stricte z meczem oraz podziękowań dla Aleksandra Ptaka, który pożegnał Lubin.

Porażka z Pogonią nie była przypadkiem

Oglądając piatkowy mecz dało się zaobserwować wiele błędów w grze Zagłębia Lubin i nawet oko piłkarskiego laika było wstanie stwierdzić. - Materiał wideo z tego spotkania powinni puszczać juniorom i tłumaczyć jak nie należy grać. Zacznijmy od tyłów. Bramkarz oraz obrona popełnia wiele błędów komunikacyjnych, których z pewnością będzie mniej z każdym kolejnym meczem. Widoczny był brak Adama Banasia, któremu kontuzja uniemożliwiła rozegranie pełnych 90 minut. Największe błędy i braki widać było widać w drugiej linii. Brak zdecydowanego lidera. Kogoś, kto wziąłby na siebie ciężar całej gry. Teoretycznie silna grupa piłkarzy (Pawłowski, Hanzel, Bilek, Jeż, Rakowski) powinna zapewnić przewagę, utrzymanie piłki w środku pola, a od zawodników pokroju Pawłowski i Robert Jeż trzeba wymagać skutecznych akcji indywidualnych oraz przejęcia wspomnianego ciężaru gry. Tego wszystkiego brakowało.

Nie zawiedli natomiast napastnicy! Darvydas Sernas zaprezentował ogromną wolę walki i raz po raz „skrobał po piętach” obrońców rywala, natomiast jego zmiennik, Arkadiusz Woźniak ucieszył kibiców, zdobywając zwycięską bramkę i zostawiając wiele zdrowia na boisku.

Beniaminek piłkarsko lepszy, dlatego spadnie

O dziwo zawodnikom Piasta Gliwice nie można zarzucić wiele, a na pewno mniej, niż zawodnikom gospodarzy. Dla odmiany rozpocznijmy od przodu. Grający jednym napastnikiem Piast nie potrafił wykorzystać atutów Wojciecha Kędziory. Były zawodnik... Zagłębia Lubin dostawał bardzo mało piłek, zarówno prostopadłych jak i dośrodkowań. A szkoda, bo bardzo dobrze zbudowany zawodnik (187 cm/76 kg) mógłby rozbijać defensywę rywali. Druga linia robiła jednak co mogła, a mogła bardzo wiele. Piłkarsko ekstraklasa! Efekty? Mniejsze niż w A-klasie. Zawodnicy Marcina Brosza bardzo ładnie posługiwali się piłką. Przerzut na drugą stronę? Proszę bardzo! Klepka na jeden kontakt? Proszę bardzo! Utrzymanie się przy piłce? Proszę bardzo! Jednak to wszystko do 20 metra, później pomysł na grę znika. A szkoda, bo nieźle piłkarsko wyglądający beniaminek może zginąć (czyt. spaść z ligi) przez to, co powinno dać życie. Być może tzw. gra na chaos, długi rzut na napastnika i... niech się martwią, nie byłyby głupim pomysłem? Zbyt wcześnie jednak aby wyrokować. Aaa, zapomniałbym o obronie! Niby bez większych błędów, ale zdecydowanie zbyt duża liczba fauli na wysokości pola karnego oraz chaos, chaos i jeszcze raz chaos. Indywidualnie ok!

Sędzia zmienia piłkarskie przepisy?

Arbitrem głównym tego spotkania był Bartosz Frankowski z Torunia. Jego postawę można ocenić jako dobrą – starał się pozostawać niewidocznym, pozwalać na grę. Jednak jedna rzeczy była dla mnie niezrozumiała. Gdy Arkadiusz Woźniak wykonywał rzut wolny na środku boiska i chciał wykorzystać fakt, że zawodnik drużyny przeciwnej łamie przepisy(?), uniemożliwiając kopnięcie piłki stojąc... 30 cm od niej, zdecydował się uderzyć piłką w rywala. Normalnie w takiej sytuacji decyzja jest jedna: żółta kartka dla blokującego i ponowne rozegranie stałego elementu gry. Tymczasem arbiter Frankowski uniósł ręce w górę, nakazując dalszą grę i tylko z uśmiechem zareagował na pretensje Woźniaka. Podobny uśmiech zobaczyli później zawodnicy Piasta Gliwice, którzy przeżyli małe deja vu, z tą różnicą, że to oni byli bohaterami tej sytuacji. Czy przepisy się zmieniły?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24