Przed meczem ŁKS w Poznaniu. W sobotni wieczór ŁKS ma przywieźć punkty z „jaskini lwa”

W stolicy Wielkopolski żaden z ełkaesiaków nie musi pauzować za żółte kartki. Nieco uważać na zbyt ostrą grę powinni trzej pomocnicy - Michał Mokrzycki, Hiszpan Dani Ramirez oraz Albańczyk Engjëll Hoti, dla których ewentualne napomnienie od sędziego będzie oznaczało absencję w kolejnym meczu (27 października, piątek, 20.30, z Górnikiem Zabrze przy al. Unii). Celowo jednak używamy słowa „nieco”. Umówmy się bowiem, że w sobotę najważniejszy będzie korzystny rezultat.

Łatwo ŁKS nie będzie. To banalne, ale prawdziwe. Jak przypomniano na oficjalnym portalu Lecha, zespół z Poznania może się pochwalić wręcz znakomitym bilansem spotkań u siebie w ekstraklasie z beniaminkami. Jak dotąd, w 55 meczach doznał zaledwie trzech porażek (w 2004 roku z Cracovią Kraków 0:2, w 2018 roku z Górnikiem Zabrze 2:4 oraz w 2021 roku ze Stalą Mielec 1:2)

Każda passa kiedyś się kończy, ale to obrazuje, przed jak poważnym wyzwaniem stoi Stokowiec. Inna sprawa, że ten trener do strachliwych nie należy, zakładamy więc, iż zrobi wszystko, żeby mieć wymarzony debiut z ŁKS.

Zanosi się na to, że jutrzejsze starcie na obiekcie przy ul. Bułgarskiej obejrzy ponad 20 tysięcy kibiców. W tym gronie będzie bardzo liczne grono sympatyków „Rycerzy Wiosny”, którzy wyjątkowo mobilizują się na ten mecz. Żyją w przyjaźni z fanami „Kolejorza” i zapewne ustanowią swój frekwencyjny rekord w rundzie jesiennej.

Arbitrem sobotniego spotkania Lecha z ŁKS będzie Damian Kos. Ten pochodzący z Wejherowa sędzia w tym sezonie prowadził jak dotąd sześć meczów (w tym cztery w krajowej elicie), w których pokazał 33 żółte i 1 czerwoną kartkę i dwa razy podyktował karnego. W sezonie 2022/2023 Kos gwizdał w starciach ,,Rycerz Wiosny" z Sandecją Nowy Sącz (1:0) oraz Podbeskidziem Bielsko Biała (2:1).