Sacha: Nie muszę nikomu niczego udowadniać

Jacek Żukowski
- Będzie to dla mnie specyficzny mecz, bo Cracovia to mój poprzedni klub, w którym spędziłem 2,5 roku, debiutowałem w ekstraklasie i mam bardzo miłe wspomnienia z pobytu w Krakowie - mówi Mariusz Sacha, piłkarz Podbeskidzia przed meczem z krakowianami.

Grał Pan w Cracovii, teraz jest w Podbeskidziu, konfrontacja z "Pasami" będzie więc dla Pana wyzwaniem?
Będzie to dla mnie specyficzny mecz, bo Cracovia to mój poprzedni klub, w którym spędziłem 2,5 roku, debiutowałem w ekstraklasie i mam bardzo miłe wspomnienia z pobytu w Krakowie.

Ostatnie pół roku do miłych nie należało...
Stało się jak się stało... Pewne osoby już mnie nie widziały w tym klubie, dlatego zmieniłem barwy. Nie będzie więc większych sentymentów. Nie mam komu co udowadniać, czas idzie do przodu. Na pewno już zapomniałem o nieprzyjemnych sprawach.

Ma Pan pretensje do trenera Szatałowa, że nie dał Panu szansy gry?
Większych pretensji do trenera Szatałowa mieć nie mogę, bo choć to on dokonywał wyborów, to w końcu utrzymał zespół w lidze, dokonując niebywałej rzeczy. Żal pozostaje, że nie mogłem się do tego przyczynić. Jak każdy chciałem grać, wszyscy dostali szansę, a ja nie. Cóż, trener dokonywał takich wyborów.

Przychodził Pan do Cracovii z Podbeskidzia, wiążąc się z "Pasami" na cztery lata, a pobyt w tym klubie znacznie się skrócił...
Pozostaje niedosyt. Do pewnego czasu nie byłem podstawowym zawodnikiem, ale potem stałem się takim, z którym wiązano dość duże nadzieje. Od zimy nabrano już innego spojrzenia na mnie, przez pół roku nie dostałem ani jednej szansy w meczu ligowym, choć na każdym treningu dawałem z siebie wszystko.

Może gdyby w Cracovii nadal pracował trener Lenczyk, Pana sytuacja byłaby inna?
Doszło do pewnych roszad w sztabie szkoleniowym. Jak mówię, nie mam żalu do trenera Szatałowa. Szkoda jednak, że nie dano mi wypełnić jeszcze 1,5-rocznego kontraktu. Po takiej wiośnie, w której nie zagrałem ani minuty, musiałem podjąć decyzję o odejściu. Co do trenera Lenczyka, to on wyciągnął mnie z dołka, postawił na mnie, zaufał i czułem jego wsparcie.

W Podbeskidziu gra Pan rzadko. W ostatnim meczu wystąpił Pan przez 20 minut.
Po odejściu z Cracovii bardzo trudno było mi się odnaleźć, pozbierać po tej półrocznej przerwie w grze. Na razie dostałem szansę w dwóch meczach Pucharu Polski, końcówkę w meczu ligowym. Nie "spinam się" jednak, podpisałem dwuletni kontrakt, w Bielsku-Białej bardzo liczą na mnie. Na razie nie jestem w optymalnej dyspozycji, ale chcę do niej wrócić.

W Krakowie prześladowały Pana kontuzje, może tu tkwi przyczyna tego, że Panu się nie powiodło.
Owszem, zdarzały się kontuzje jedna czy druga, ale teraz jestem całkowicie zdrowy.

Jesteście faworytem meczu z Cracovią?
W tym meczu nie ma faworyta. Jesteśmy w tabeli bardzo blisko Cracovii, gramy u siebie, a zespoły są do siebie zbliżone jeśli chodzi o siłę kadry. Liczę na to, że pokażemy góralski charakter i wygramy.

To będzie walka polskiej szkoły futbolu z obcą.
Nasz zespół składa się w dużej mierze z wychowanków, a jeśli sięga po obcokrajowców, to znad granicy czeskiej. W Bielsku-Białej stawia się na ludzi z regionu, to jest cenne, a co okaże się lepsze, zobaczymy.

Rozmawiał Jacek Żukowski / Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24