Simeone. Mecz po meczu [RECENZJA]

Grzegorz Ignatowski
Simeone. Mecz po meczu
Simeone. Mecz po meczu materiały prasowe
W ostatnich dniach nakładem wydawnictwa Rebis ukazała się książka "Simeone. Mecz po meczu". Jednak zanim zabierzecie się za lekturę musicie być świadomi, że nie jest to żadna autobiografia. Jest to bardziej poradnik dla osób, które chcą związać swoją przyszłość z zawodem trenera. Czy jest to wartościowy przewodnik, z których czytelnik będzie mógł wyciągnąć jakieś korzyści? Odpowiedź jest prosta - tak, bo tworzył go sam Diego Simeone, a spisał ceniony dziennikarz - Santi Garcia Bustamante.

Rebis już wcześniej wydał kilka książek, które idealnie dopasowują się do tej tematyki. Wcześniej ukazały się "Arsenal Londyn. Jak powstał nowoczesny superklub", "Menedżerowie", a także autobiografie Harry'ego Redknappa, czy książkę Raymonda Domenecha "Straszliwie sam". Można więc pokusić się o stwierdzenie, że to wydawnictwo specjalizuje się w wydawaniu książek, które mają wspierać rozwój przyszłych trenerów. I chwała im za to, bo wartościowych poradników w bibliotece nigdy nie jest zbyt dużo.

Z roli poradnika książka wywiązuje się doskonale. Simeone ciekawie opowiada o tym w jaki sposób pełnił swoje obowiązki trenera, jak budował relacje z piłkarzami i co było dla niego najważniejsze w prowadzeniu drużyny. Dzięki temu każdy może wyciągnąć to co najbardziej mu odpowiada i zbudować swój trenerski dekalog. Argentyńczyk też posiada taki zbiór zasad. Oto kilka z nich:

− Wysiłku się nie negocjuje.
− Meczów nie wygrywają ci, którzy lepiej grają, lecz ci, którzy są bardziej pewni tego, co robią.
− Trzeba pokonywać stopień po stopniu. Jeśli chcemy przeskoczyć cztery stopnie na raz - upadniemy.

Mimo wszystko czegoś w książce wyraźnie brakuje. Simeone to wytrawny taktyk, który potrafi nie tylko zaszczepić w piłkarzach określone zachowania, ale też sprawić, że nawet przeciętny miłośnik taktyki potrafi odgadnąć jakie są założenia poszczególnych formacji. Szkoda, że "Cholo" nie zdecydował się poświęcić jednego rozdziału na taktykę. Wówczas nie byłaby ona przewodnikiem, ale czymś w rodzaju biblii dla każdego nauczyciela sztuki futbolowej.

Książka ma zaledwie 185 stron podzielonych na krótkie rozdziały, więc czyta się ją bardzo szybko. Jest dobrze przetłumaczona przez Barbarę Bardadyn, co daje tej pozycji ogromną przewagę nad pozycją "Diego Simeone. Kolekcjoner tytułów", która niedawno pojawiła się na rynku. Można też z niej wyciągnąć kilka uniwersalnych porad, które powinniśmy stosować nie tylko w futbolu, ale też w codziennym życiu. Podsumowując, jest to pozycja warta polecenia. A jeżeli ktoś ma jakieś wątpliwości, niech zapozna się wstępnie z metodami Simeone podczas pracy w Racingu Avellaneda.

− Wszyscy myśleli, że podam się do dymisji. Ale ja chciałem dalej pracować, ponieważ uważałem, że mogę uratować mój zespół. Wiedziałem, że wcześniej czy później drużyna zacznie odrabiać straty i uniknie spadku. Problem polegał na tym, że byłem coraz bardziej osamotniony w obronie tej tezy. Do końca sezonu zostały dwa miesiące i wiedziałem, że muszę uderzyć pięścią w stół, żeby zmienić naszą sytuację. Porozmawiałem z rodziną i oświadczyłem: "Nazwiecie mnie szaleńcem. Powiem klubowi i piłkarzom, że udajemy się na zgrupowanie, będziemy odizolowani od wszystkiego, aż opuścimy strefę spadkową. Nawet jeśli ma to potrwać dwa miesiące"... Porozmawiałem z zawodnikami i oznajmiłem im: "Nie ma rodziny. Nie ma niczego. Istnieje tylko Racing. Trzeba wyciągnąć drużynę z tej sytuacji". Piłkarze popatrzyli po sobie, jakby nie dawali wiary w to, co słyszą. Dla nich to było zaskoczenie. Nie spodziewali się tego. Myśleli, że zebrałem ich po to, aby zakomunikować, że rzucam to, że odchodzę... Pamiętam, że pierwszy mecz zremisowaliśmy z San Lorenzo, ale drugi przegraliśmy i zaczął się niepokój. Żony piłkarzy wydzwaniały do mnie, domagając się, żebym zakończył zgrupowanie i żeby mogły się z nimi zobaczyć. Kiedy zostało pięć kolejek do końca zaczęliśmy dawać zawodnikom trochę luzu... Ostatecznie z pięciu meczów jakie zostały wygraliśmy cztery. Zaczęliśmy dawać szanse młodym zawodnikom i na koniec kibice nie chcieli, żebym odchodził. Zostawiliśmy klub na bezpiecznym miejscu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24