Ślusarski: Dwa najgorsze lata

/Gazeta Krakowska
Bartosz Ślusarski
Bartosz Ślusarski Andrzej Banaś (Polskapresse)
- Wyników nie było, ale nie żałuję, choć jak podkreślam, były to dwa najsłabsze lata w mojej karierze. Każdy w swojej przygodzie ma gorsze momenty, myślę, że mam już je za sobą - mówi Bartosz Ślusarski, nowy napastnik Lecha Poznań, który przeszedł do Kolejorza z Cracovii Kraków.

Trafił Pan z piekła do nieba...
Nie wiem, czy tak można określić mój transfer z Cracovii do Lecha... Tak bym tego nie odbierał. Po prostu zmieniłem klub, to była decyzja zarządu Cracovii. Po zesłaniu do Młodej Ekstraklasy stwierdził, żebym sobie szukał klubu. I mój menedżer zaczął działać, bo wiedzieliśmy, że od stycznia nie będzie dla mnie miejsca w Cracovii. Nie sądziłem, że kiedyś wrócę do Lecha.

Gdyby nie to zesłanie do ME, nie rozglądałby się Pan za nowym miejscem pracy?
Półtora roku temu też była fatalna sytuacja, walczyliśmy o utrzymanie i chciałem jak najszybciej wrócić. W ubiegłym sezonie, gdy leczyłem kontuzję, pragnąłem szybko wrócić i pomóc w utrzymaniu. W tym roku zdarzyło się to samo. Nie byłoby w ogóle tematu, walczyłbym w rundzie wiosennej dla Cracovii.

Decyzja działaczy Cracovii była jednak dla Pana dobra...
Nie chciałbym oceniać tego w takich kategoriach. Mogę jedynie podziękować za te dwa lata, które tu spędziłem. Brakowało nam sukcesów sportowych, więc trzeba było znaleźć winnych. Przykra była ta końcówka rundy. Nie szło całej drużynie, a tylko ja i Radek Matusiak zostaliśmy zesłani do Młodej Ekstraklasy. Przyjąłem tę decyzję.

Ale w duchu nie mógł się Pan z nią pogodzić...
Tak to czułem. Była szansa, żebym wrócił do drużyny, ale pewnych rzeczy nie mogłem przyjąć. Nie zagrałem w ostatnim meczu i tak już zostało.

Jak Pan wspomina te dwa lata w "Pasach?
Trudnych momentów nie brakowało. Jeśli chodzi o moją grę, był to najgorszy czas w karierze. Wyniki były lepsze i gorsze. Szkoda, że klub, który ma bardzo wielu kibiców, spotkał taki los. Życzę, żeby kiedyś Cracovia notowała pasmo sukcesów. Kibice mają dużo uzasadnionych pretensji do piłkarzy. Życzę im, by mieli zespół na miarę marzeń. Nasłuchałem się wiele od różnych ludzi, od szefów też, że zabrakło u mnie zaangażowania. Z tym nie mogę się zgodzić. Nigdy nie przeszedłem obok meczu, grałem na tyle, na ile mogłem. Można zarzucić mi słabszą skuteczność. W tym elemencie siebie zawiodłem, ale dawałem z siebie wszystko.

Profesor Filipiak mówi, że miał Pan kontrakt na tyle wysoki, by prezentować trzy razy lepszą grę, co Pan na to?
Może nie dodawajmy nic do słów profesora Filipiaka.

Które występy zapamięta Pan szczególnie?
Pierwszy mecz na nowym stadionie - z Arką Gdynia, a także moje pierwsze spotkanie w Cracovii - z Piastem Gliwice.

Napastników rozlicza się ze zdobytych bramek, nikt nie będzie pamiętał dobrych meczów bez zdobyczy bramkowej, nie będzie się wspominać nawet dobrych podań.
Zgadzam się, moje statystyki - 37 meczów ligowych w Cracovii i 8 goli - nie rzucają na kolana. Odbiło się to też w Poznaniu, że zespół, który chce grać dobrze w pucharach, jest mistrzem Polski, powinien dokonywać lepszych transferów... Statystyki nie mówią o wszystkim. Wiem, że potrafię grać w piłkę.

Może nie pokazał Pan wszystkich możliwości, bo trafił Pan do słabego zespołu?
Nie można tak mówić. Były mecze, w których my, napastnicy, powinniśmy strzelić bramki i wtedy byłyby zwycięstwa. Na pewno tych goli zdobywaliśmy za mało. Mieliśmy jednak poważny problem w grze defensywnej - mówią o tym wszyscy, nie ma się co czarować.

Mówi się, że zespół był słabszy, ale patrząc na nazwiska, to przecież Cracovia piłkarzy ma niezłych. Wydawało się, że para Matusiak - Ślusarski to jeden z najgroźniejszych duetów w ekstraklasie...
Rozegraliśmy jeden niezły mecz z Lechem, który skończył się dla mnie kontuzją. Potem Cracovia grała jednym napastnikiem, a w tym systemie gra się ciężko.

Gdyby Pan mógł cofnąć czas, przyszedłby Pan jeszcze raz do Cracovii?
Dokonałem wyboru, mając inne opcje. Sądziłem, że wszystko się ułoży po powrocie z Anglii. Wyników nie było, ale nie żałuję, choć jak podkreślam, były to dwa najsłabsze lata w mojej karierze. Każdy w swojej przygodzie ma gorsze momenty, myślę, że mam już je za sobą. Nie tak wyobrażałem sobie mój pobyt w "Pasach", lecz tu też zdobywałem doświadczenie.

Mówi Pan jak trener Ulatowski...
On mówi, że dał z siebie wszystko, a ja nie dałem wszystkiego, nie strzelałem bramek co tydzień.

Cracovia się utrzyma?
Rozmawialiśmy w szatni dużo o tym, jak było rok temu. Stale mówiło się, że mamy przed sobą mecz ostatniej szansy, dwa lata temu było podobnie. A potem tych meczów o wszystko było tyle... Na pewno Cracovia ma szansę, wystarczy wygrać dwa mecze, ktoś zremisuje i niweluje się przewagę. Łatwo jednak powiedzieć...

Jak przyjmą Pana kibice, gdy przyjedzie Pan z Lechem na mecz do Krakowa?
Nie jestem pewien. Kibice mają swoje zdanie, ciężko powiedzieć, jak zareagują. Nie zrobiłem wiele dla Cracovii, nie oczekuję więc specjalnego przyjęcia. Z drugiej strony nie zaszkodziłem klubowi.

Rozmawiał Jacek Żukowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24