Szalony mecz w Zabrzu! Górnik zmarnował trzy bramki przewagi nad Jagiellonią

Sebastian Gladysz
Górnik Zabrze po 33. minutach prowadził z Jagiellonią Białystok 3:0. To jednak było zbyt mało, by odnieść pierwsze w tym roku zwycięstwo. Zespół Piotra Stokowca pierwszą bramkę zdobył jeszcze przed przerwą, a dwie kolejne, z rzutów karnych, dołożył w drugiej połowie. Przy drugiej "jedenastce" błąd popełnił sędzia Paweł Raczkowski, niesłusznie odgwizdując przewinienie.

Mocno zamieszał w składzie swojego zespołu Piotr Stokowiec. Na środek defensywy wrócił Ukah, a pauzującego za kartki Popchadze na lewej stronie obrony zastąpił Tosik. Na ławce usiadł Plizga, w którego miejsce na boisku pojawił się Dźwigała. Z powodu nadmiaru żółtych kartek przy Roosevelta nie mógł zagrać Pazdan. Pozycję byłego zawodnika Górnika zajął Perovuo.

W Górniku tradycyjnie już mieliśmy kilka roszad. Po raz pierwszy w 2014 roku w wyjściowym składzie „Trójkolorowych” pojawił się Olkowski. Słabo spisującego się na środku obrony Wełnickiego zastąpił wracający po urazie Pandża, do jedenastki wrócił także Jeż kosztem Małkowskiego. Największą niespodzianką był fakt, że na ławce rezerwowych tym razem usiadł Madej, na którego pozycji zagrał tym razem Oziębała. Podobnie jak w środowym meczu z Zawiszą, nominalnym napastnikiem zabrzan został Iwan.

Godzina 18:00, niedziela, świecące słońce, kilkunastostopniowa temperatura, Adam Nawałka na trybunach… Wymarzone warunki, żeby dostarczyć kibicom wielu emocji. W pierwszej połowie zadbali o to przede wszystkim zawodnicy Górnika i obrońcy Jagiellonii. Zabrzanie już dawno tak nie zdominowali rywali, jak w pierwszym kwadransie tego meczu. Podopieczni Warzychy atakowali z animuszem i raz po raz zamykali swoich rywali w ich własnym polu karnym. Pierwszy raz blisko bramki było w 5. minucie, kiedy kuriozalny błąd dwóch Baranów w drużynie Jagiellonii (obrońcy i bramkarza) o mało co nie skończył się golem dla gospodarzy. Defensor podawał do swojego golkipera głową, ale na skutek nieporozumienia piłka minęła tego drugiego. Na szczęście dla gości minęła też słupek. Potem mieliśmy kilka minut naporu Górnika, kilka rzutów rożnych gospodarzy, ale brakowało kropki nad „i”. Pod koniec pierwszego kwadransa dwie szanse miał Nakoulma – najpierw ładnie przyjął futbolówkę dośrodkowaną przez Olkowskiego na klatkę piersiową i uderzył nożycami, lecz na posterunku był Baran. Dosłownie chwilę później reprezentant Burkina Faso uderzał podobnie, ale z pierwszej piłki. Po nieczystym woleju Nakoulmy piłka odbiła się od poprzeczki.

Chwilę potem nareszcie odpowiedziała „Jaga”. Perovuo obrócił się z obrońcą na plecach i uderzył nieźle tuż zza szesnastki. Kasprzik wypluł piłkę w bok, tylko czyhał na to Balaj, ale napastnik gości był na spalonym. Był to jednak chwilowy przebłysk podopiecznych Stokowca, bo wciąż pierwsze skrzypce grał Górnik. Swoją trzecią okazję zmarnował Nakoulma – w niezłej sytuacji z ósmego metra znów trafił w poprzeczkę. W 22 minucie zabrzanie postawili jednak na swoim. Po kilku ładnych podaniach na prawym skrzydle z piłką przy nodze odnalazł się Jeż, poczekał aż obiegnie go Olkowski, co dało mu trochę miejsca. Nie uruchomił jednak swojego prawego obrońcy, a sam dośrodkował – idealnie na wolej do Oziębały. Skrzydłowy Górnika uderzył spokojnie, technicznie, z piątego metra i Baran nie miał nic do powiedzenia.

Mieliśmy naprawdę niezłe widowisko przy Roosevelta, głównie za sprawą gospodarzy, którzy grali swój najlepszy mecz w tym roku. Po strzeleniu bramki nie zwalniali tempa. W 25. minucie Ukahowi urwał się Nakoulma, dograł w okolice szesnastego metra do Oziębały, lecz ten fatalnie skiksował. O piłkę walczył jeszcze Łuczak i niefortunnie upadł na ziemię. Dźwigała nie przerwał jednak gry, tylko popędził w kierunku Kasprzika. W odpowiednim momencie oddał futbolówkę do Dżalamidze, który ładnie uderzył zza pola karnego, jednak minimalnie niecelnie. W 28. minucie było już jednak 2:0. W wyniku kolejnej koronkowej akcji piłka dotarła na szesnasty metr do Jeża, który był szczelnie kryty i nie miał jak uderzyć. Pomocnik Górnika postanowił wyłożyć ją do strzału Sobolewskiemu i była to świetna decyzja. Kapitan gospodarzy uderzył z dwudziestu metrów mocno, po ziemi. Golkiper gości nawet nie ruszył się do futbolówki, która po odbiciu od słupka wpadła do siatki.

Demolka Jagiellonii trwała w najlepsze. Pięć minut później padła trzecia bramka dla zabrzan. Rzut rożny wykonywał Kosznik, piłka wybita przez obrońców dotarła z powrotem do niego. Lewy obrońca Górnika ograł jednego defensora i nietypowo jak na siebie, bo prawą nogą podał wzdłuż bramki. Na to tylko czekał Iwan, który z bliska dopełnił formalności. Zawodnicy Warzychy byli nie do poznania, każdy zawodnik spełniał swoje zadania. W końcu obudził się Nakoulma, dobry mecz grali bezlitośnie ostatnio krytykowani Oziębała i Jeż, a Olkowski potwierdzał, że jest o dwie klasy lepszy od Mańki.

Gdy grę Górnika można było tylko chwalić, goście strzelili swoją bramkę jeszcze przed przerwą. W 41. minucie Quintana wrzucał piłkę z wolnego po wątpliwym faulu Łukasiewicza, błąd popełnił Kasprzik, który nie zdążył jej wypiąstkować. Ta w zamieszaniu podbramkowym dotarła do Dźwigały, który bez problemu umieścił ją w siatce. Zabrzanie doznali przy tej okazji podwójnego pecha, bowiem oprócz gola stracili też Iwana, który najprawdopodobniej został znokautowany przez własnego bramkarza. W jego miejsce na boisku pojawił się powracający po kontuzji Zachara.

I to było wszystko, co miało miejsce na murawie w pierwszej połowie. Górnik był bez wątpienia lepszy i zabrzan nie można winić za zwolnienie tempa gry przy prowadzeniu 3:0. Jedyne, o co można było mieć pretensje, to długie piłki – prawie wszystkie padały łupem zawodników z Podlasia. Ekipa Stokowca utrzymywała się jeszcze w grze po bramce Dźwigały, ale jeśli gospodarze mieliby zagrać drugą połowę tak jak 40 minut pierwszej, to Jagiellonia nie miała większych szans dziś zapunktować.

Początek drugiej części nie był jednak najlepszy w wykonaniu podopiecznych Warzychy. Wyszli na boisko pogubieni, popełniali łatwe błędy i to goście byli stroną przeważającą. W 48. minucie po babolu Pandży w sytuacji sam na sam znalazł się Plizga, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku. Pomocnik Jagiellonii przegrał pojedynek z Kasprzikiem. Dwie minuty później „Jaga” ukłuła zabrzan po raz drugi. W niegroźnej sytuacji z boku pola karnego Gajosa faulował Olkowski i sędzia wskazał na „wapno”. Jedenastkę pewnie wykorzystał Quintana.

Niesamowitą metamorfozę przeszli w szybkim czasie zabrzanie. W pewnym momencie wydawali się demolować swoich rywali i nagle… przestali grać. Goście robili na boisku co chcieli i to nie wróżyło dobrze kibicom z Zabrza.

Minuty jednak płynęły, a mecz zaczął się wyrównywać. Gospodarze widocznie się ocknęli i już nie dawali się spychać do defensywy. W 66. minucie po kapitalnej akcji w niezłej sytuacji znalazł się Nakoulma, uderzył potężnie z dość ostrego kąta, ale Baran był na posterunku. Po interwencji bramkarza gości piłka otarła się jeszcze o poprzeczkę. Po raz trzeci w tym meczu po strzale Nakoulmy.

W tym spotkaniu wszystko jeszcze mogło się zdarzyć. W drugim kwadransie drugiej połowy mało dział się na boisku, tempo gry nieco siadło. Wciąż było widać nerwowość w poczynaniach obrońców Górnika. Każda szybsza akcja Jagiellonii powodowała palpitacje serca kibiców Górnika. W szczególności dotyczyło to Pandży, który był niesamowicie elektryczny. Mecz wkraczał jednak w decydującą fazę, a gospodarze wciąż prowadzili.

Ten stan rzeczy zmienił się w 81. minucie. Fatalny błąd popełnił sędzia Raczkowski, który podyktował drugą w tym spotkaniu jedenastkę dla Jagiellonii po faulu (?) Pandży na Balaju. Tym razem wyzwanie podjął Plizga i również bez problemów umieścił piłkę w siatce.

Podopieczni Stokowca dokonali niemożliwego – przez prawie całą pierwszą połową byli bezlitośnie miażdżeni przez rywali, ale zdołali się podnieść i doprowadzili do wyrównania. To nie był jednak koniec meczu, kilka minut po szóstej w tym meczu bramce uderzał z okolic dwudziestego metra Quintana. Hiszpan pomylił się nieznacznie.

Do końca spotkania nic się już jednak nie wydarzyło i w efekcie mecz zakończył się podziałem punktów. Taki rezultat powoduje, że Górnik nie może być jeszcze pewny gry w grupie mistrzowskiej, do której zbliżyła się natomiast Jagiellonia, wyprzedzając o jeden punkt 9. w tabeli Lechię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24