Tomaszewski: Musimy myśleć już o zespole na eliminacje do Euro 2016

Jerzy Filipiuk / Gazeta Krakowska
Jan Tomaszewski
Jan Tomaszewski Paweł Łacheta
- Życzę trenerowi Fornalikowi, żeby odniósł sukces i pogratuluję mu go, ale uważam, że eliminacje do mistrzostw świata przegraliśmy już ulegając Ukrainie - mówi Jan Tomaszewski, bramkarz, który zatrzymał Anglię na Wembley.

Przed piątkowym spotkaniem z Ukrainą w Kijowie oraz wtorkowym z Anglią w Londynie trener Waldemar Fornalik powołał do reprezentacji Marcina Wasilewskiego, Grzegorza Wojtkowiaka, Sławomira Peszkę i Mariusza Lewandowskiego. Kibiców kompletnie zaskoczył tymi nominacjami. Pana także?
Tak. Bo to jest pospolite ruszenie. Waldek postawił wszystko na jedną kartę. Miał już jakąś wizję drużyny i nagle ją zmienił. Co ma myśleć obecny kadrowicz? Może sądzić: "Skoro powołani są nowi zawodnicy, to oni będą grać, a ja nie będę". Jest duże prawdopodobieństwo, że te powołania mogą wytworzyć złą atmosferę w drużynie. A skład na oba mecze jest trudny do przewidzenia. Życzę trenerowi Fornalikowi, żeby odniósł sukces i pogratuluję mu go, ale uważam, że eliminacje do mistrzostw świata przegraliśmy już ulegając Ukrainie.

Żeby wygrać oba mecze potrzebna jest między innymi bardzo dobra gra w defensywie. Angielska prasa pisze, że tak chwalony za swoje występy w Premier League Artur Boruc, który nawet był jednym z nominowanych do miana Gracza Miesiąca, może zatrzymać Anglię na stadionie Wembley jak Pan przed 40 laty.
Życzę mu tego z całego serca, ale nie ma na to szans. Dlaczego? Na Wembley popełniłem wiele błędów, ale naprawiali je moi koledzy. Myśmy grali w tym samym składzie, byliśmy zgrani. Obrońcy wiedzieli, co mają robić, gdy wyjdę z bramki. Artur jest w trudniejszej sytuacji. Czy wie, na co stać Szukałę, Glika czy Wojtkowiaka? Nie! Przecież z nimi nie gra. W Southampton zgrał się ze swoimi obrońcami, a oni z nim. A teraz jeszcze pojawili się nowi kadrowicze...Mówimy o Borucu, choć wcale nie jest pewne, że to on zagra w bramce. A może Fornalik postawi na Wojciecha Szczęsnego? Gdy ja grałem w kadrze, wiedziałem, że jestem tym pierwszym, że nie muszę z nikim rywalizować. Zbliżający się mecz "rozgrywałem" sobie w myślach, w nocy w snach. Wiedziałem, jak kto strzela na bramkę, analizowałem te sytuacje, zastanawiałem się, jak mam się w nich zachować. I tak powinno być teraz. Nasz bramkarz powinien wiedzieć, że zagra. Nie zastanawiać się, czy w ogóle wystąpi, ale jak strzela gole Wayne Rooney czy któryś z ukraińskich napastników. Inaczej będzie się spalał psychicznie przed każdym meczem.

W 1973 roku awans na mundial zapewnił nam "zwycięski remis" 1:1 na Wembley. Teraz, chcąc marzyć o grze na mistrzostwach świata, musimy ograć i Ukrainę, i Anglię. Czy można znaleźć jakiś wspólny mianownik dla sytuacji, w której byli wtedy i są teraz "biało-czerwoni"?
Nie, nie można. Anglicy mieli wtedy silniejszą drużynę niż obecnie. To co stało się na Wembley nazywamy cudem, bo gospodarze byli zdecydowanie lepsi od nas. Ale my ich pokonaliśmy wcześniej w Chorzowie 2:0, a tydzień przed meczem w Londynie zremisowaliśmy w Amsterdamie z Holandią 1:1. Z Holandią - która wtedy rozwalała wszystkich - a nie z Armenią, Azerbejdżanem czy Estonią. I przekonaliśmy się, że nie jesteśmy tacy słabi. Były przesłanki ku temu, by wierzyć, że na Wembley możemy osiągnąć sukces. A teraz takich przesłanek nie widzę.

Jak Pan postrzega Anglię w tych eliminacjach? Była faworytem grupy, tymczasem wcale nie jest pewna zajęcia nawet nawet drugiego miejsca, mogącego dać prawo gry w barażu.
Anglicy stracili dużo punków. Teraz dla nich kluczowy jest mecz z Czarnogórą. Jeśli go przegrają, to odpadną z rywalizacji, bo w ostatniej kolejce Czarnogóra zapewne pokona u siebie Mołdawię, a Ukraina wygra na wyjeździe z San Marino. A zakładam też, że Ukraińcy wcześniej pokonają naszą drużynę i będą w korzystniejszej sytuacji. W meczu z Polską nie liczyłbym natomiast na błędy bramkarza Joe Harta, choć jest teraz w słabszej formie. Chcesz liczyć na sukces - licz przede wszystkim na siebie, na swoje umiejętności.

Trudno w Pana słowach znaleźć jakieś podstawy do optymizmu.
Jestem realistą. Mam lepsze gabaryty od Tysona, ale nie wytrwałbym z nim na ringu nawet minuty. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Do tej pory w tych eliminacjach spotykały nas same rozczarowania. Gdybyśmy nie stracili niespodziewanie tylu punktów, bylibyśmy dziś liderami tabeli. Przed 40 laty było inaczej. Pamiętam, jak w Cardiff przegraliśmy z Walijczykami 0:2. Zetknęliśmy się wtedy z futbolem siłowym, ulegliśmy rywalom pod względem fizycznym. Po meczu powiedzieliśmy sobie jednak, że w rewanżu oddamy im pięknym za nadobne, że udowodnimy im, i ż potrafimy walczyć. Podobnie miało być z Anglikami w Chorzowie. Chcieliśmy ich pognębić fizycznie. I z tej walki zrodziło się zwycięstwo. Teraz, w obu meczach, powinniśmy pokazać wszystko to, co potrafimy, zaprezentować się godnie na boisku. A wynik powinien być na drugim miejscu. Bo musimy myśleć już o zespole na eliminacje do Euro 2016.

Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24