Traore ponownie bohaterem Lechii. Bezradny Widzew przegrywa na PGE Arenie

Daniel Kawczyński
Abdou Razack Traore bohaterem Lechii w pojedynku z Widzewem. Gol z jedenastu metrów i asysta Burkińczyka przesądziły, że punkty zostały dzisiaj w Gdańsku. Dla podopiecznych Radosława Mroczkowskiego był to czwarty mecz bez zwycięstwa.

Zobacz więcej zdjęć z meczu Lechia Gdańsk - Widzew Łódź!

Piątkowego wieczoru kierowaliśmy oczy przede wszystkim w kierunku Abdou Razacka Traore, który powrócił po kontuzji do składu (zastąpił Piotra Grzelczaka) i rozpoczął kolejny etap ścigania Daniela Ljuboji w klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców.

W Widzewie miano nadzieję na przełamanie serii trzech spotkań bez zwycięstwa. Za kompletny brak formy i zaangażowania mocno krytykowano Sebastiana Dudka. Trener Radosław Mroczkowski wreszcie zrozumiał, że miejsce bezproduktywnego rozgrywającego jest na ławce rezerwowych. Jego miejsce w środku pola zajął Alex Bruno, który ustawił się tuż za wystawionym na szpicę Mehdi Ben Dhifallahem. Swoją drogą Tunezyjczyk doczekał się powrotu do podstawowego składu, kosztem kontuzjowanego Mariusza Rybickiego. To nie były oczywiście jedyne zmiany w Widzewie. Na lewej stronie za wykartkowanego Marcina Kaczmarka znalazł się Adam Banasiak. Prawa strona należała do Jakuba Kowalskiego.

Od pierwszego gwizdka Lechia dłużej utrzymywała się przy piłce, usiłując zbudować atak pozycyjny. Widzew oczywiście w miarę czujnie się bronił i oddalał zagrożenie, ale też nie potrafił wyjść odważnie do przodu, przez co w końcu musiał narazić się na niebezpieczeństwo. Najpierw Piotr Wiśniewski szukał w polu karnym Abdou Razacka Traore, ale Milos Dragojević pokrzyżował mu w zamiary. Po chwili po wspaniałym wycofaniu Burkińczyka, Mateusz Machaj przymierzył z dystansu tuż obok prawego słupka. Podobny rezultat miała odpowiedź Alexa Bruno - piłka trafiła w tylko boczną siatkę.

Nie da się jednak ukryć, że obie drużyny raziły sporą niedokładnością, dlatego też sytuacji strzeleckich było jak na lekarstwo. Marznący na PGE Arena kibice mieli prawo narzekać na nudę i brak emocji. Bramkarze pozostawali właściwie bezrobotni.

Na szczęście w ostatnim kwadransie przyszło nie byle jakie ocieplenie. Nieźle prezentujący się w Gdańsku Widzew miał pomysł na rozmontowanie defensywy lechistów i potrafił wykreować zagrożenie. W 30. minucie spowodował kocioł w polu karnym przeciwnika i rozpoczął ostrzał. Za każdym razem na posterunku byli defensorzy. Gdyby jednak nie interwencja wślizgiem Krzysztofa Bąka, kto wie czy Adam Banasiak nie cieszyłby się z bramki.

Lechia nie mogła pozostać dłużna. 180 sekund później prawym skrzydłem urwał się Ricardinho i dośrodkował w polu karne do Traore. Ten próbował uderzyć z przewrotki. Nie trafił, lecz przy futbolówce udało się pozostać. Z główki swojej szansy poszukiwał Wiśniewski i przycelował prosto w poprzeczkę! Dalej łodzianie zdołali już wyjść z opresji.

Kibiców Lechii nie martwiła jednak zmarnowana okazja, tylko sytuacja Traore, który w wyniku nieudanej przewrotki nie podnosił się z boiska. Na murawie natychmiast pojawili się lekarze i znieśli Burkińczyka na noszach. Na szczęście nie stało mu się nic poważnego i mógł kontynuować grę. W 40. minucie Widzew mógł wyjść na prowadzenie. Po strzale Radosława Bartoszewicza piłka odbiła się od defensorów i trafiła pod nogi Mehdi Ben Dhifallaha. Tunezyjczyk opanował ją piętką z huknął w słupek z pola karnego.

Ostatnie pięć minut należało jednak do Lechii, która wszelkimi siłami starała się ugrać coś do szatni. W doliczonym czasie na skraju pola karnego piłka skozłowała od murawy i obiła się o rękę Alexa Bruno. To był przypadek, jednak jedenastka na pewno się należała i nie było co do tego najmniejszych wątpliwości. Tradycyjnie egzekutorem okazał się Traore. Musiał się bardzo postarać, bo Dragojević uchodził w sparingach za specjalistę od jedenastek. Tym razem także wyczuł intencje strzelca. Rzucił się w prawy róg, ale minimalnie za późno - strzał wylądował tuż przy słupku, a fani Lechii mogli świętować. Notabene było to pierwsze celne uderzenie w tym spotkaniu.

Po zmianie stron byliśmy świadkami ostrego widowiska. Sędzia Robert Małek musiał dość często zaglądać do kieszonki, by wręczyć upomnienia Ricardinho, Bruno i Hachemowi Abbesowi.

Generalnie poziom widowiska nie zachwycał. Lechii nie zależało na drugim golu i szarżach na połowie Widzewa. W 54. minuciełodzianie powinni egzekwować jedenastkę, gdy główkę Ben Dhifallaha niefortunnie zablokował ręką Piotr Brożek. W 63. minucie dobre zagranie z rzutu wolnego dostał Thomas Phibel i z główki przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Nie ma wątpliwości, że Widzew nie odpuszczał. Walczył, grał zadziornie i bardzo ostro, wykraczając niekiedy poza przepisy. W 57. minucie w wyniku starcia z Dhifallahem, kontuzji nosa doznał Bąk i opuścił plac boju. Ale to było i tak nic w porównaniu z karygodnym zachowaniem Adama Banasiaka. W 68. minucie bezpardonowo uderzył w twarz Deleu i natychmiastowo dostał czerwoną kartkę. To już drugi raz, kiedy osłabia drużynę w dogodnym momencie na uratowanie niekorzystnego rezultatu.

Gra w przewadze oznaczała poprawę sytuacji Lechii, która po prostu nie mogła zmarnować takiego prezentu. W 74. minucie na rajd zdecydował się Ricardinho. Widząc powracających defensorów oponenta, postanowił podać na przeciwną stronę do nadbiegającego Traore. Supersnajperowi z Burkina Faso należą się brawa. Mógł bowiem sam wykańczać akcję w polu karnym i zrównać się bramkami z Ljuboją. On jednak zechciał odegrać z powrotem do Ricardinho, który wobec spóźnionej reakcji Abbesa, tylko dostawił nogę i wpisał się na listę strzelców.

Sytuacja przyjezdnych stała się dramatyczna. Tak czy siak nie zamierzali tanio sprzedać skóry. Z 17 metrów szczęścia po ziemi szukał Mariusz Stępiński, ale tam gdzie trzeba stał Michał Buchalik. Chęć na kontaktowego gola była ogromna. Pomimo gry w dziesięciu, odważnie ruszano do przodu całym możliwym potencjałem. Mogło się to poważnie zemścić. W 84. minucie precyzyjną wrzutkę w pole karne posłał Kacper Łazaj. Ustawiony tyłem do bramki Ricardinho, w stylu Ronadinho przyjął na klatkę piersiową i uderzył z przewrotki wprost w poprzeczkę.

Tą okazją dał kolegom sygnał do zdecydowanie bardziej ofensywnej gry, co praktycznie definitywnie ustawiło pojedynek. Trzeci gol wisiał w powietrzu. W 85. minucie taniec z obrońcami w polu karnym rozpoczął Traore, lecz zbyt długo się bawił. W 87. minucie Traore świetnie wypuścił do przodu Łukasza Surmę, który z ostrego kąta chciał strzelić między słupki. Udałoby się, gdyby nie skuteczna interwencja wślizgiem Brozia. Tuż po tym zdarzeniu, minimalnie obok prawego słupka przeleciał strzał Deleu. Pzzed końcowym gwizdkiem, minimalnie nad poprzeczką uderzył jeszcze z narożnika Piotr Brożek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24