Twierdza Poznań zdobyta. Historyczne zwycięstwo Jagiellonii w stolicy Wielkopolski

Wojciech Maćczak
Lech Poznań - Jagiellonia Białystok
Lech Poznań - Jagiellonia Białystok Grzegorz Dembiński
Piłkarze Jagiellonii odnieśli dziś przełomowe zwycięstwo. Po raz pierwszy w meczu Ekstraklasy pokonali Lecha na jego własnym stadionie. Wcześniej białostoczanie nie potrafili wywalczyć na Bułgarskiej chociażby punktu. Podopieczni Tomasza Hajty zdobyli twierdzę, w której „Kolejorz” nie przegrał od lutego.

Przed tygodniem gracze Mariusza Rumaka pokonali w Lubinie Zagłębie dzięki szybko zdobytej bramce. Tym razem jednak początek meczu kompletnie nie wyszedł poznaniakom i już po czterech minutach przegrywali 0:1. Z rzutu wolnego dośrodkowywał Dawid Plizga, piłka odbita od muru trafiła pod nogi Michała Pazdana, który skierował ją do siatki. Stoper Jagiellonii zachował w tej sytuacji najwięcej przytomności i determinacji, w przeciwieństwie do zawodników Lecha, przekonanych zapewne, że z tej akcji już nic nie będzie. Mateusz Możdżeń odpuścił krycie przeciwnika, z interwencją nie zdążył ani Manuel Arboleda, ani Jasmin Burić i goście szybko objęli prowadzenie.

Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia, ale później widowisko zdecydowanie straciło na jakości. Jagiellonia ustawiła autobus w bramce i czekała na to, co zrobią gracze Lecha. Ci z kolei byli bardzo niedokładni, nie potrafili rozegrać piłki, często ją tracili. Jedynym pomysłem, jaki mieli na sforsowanie bloku defensywnego rywala, były dośrodkowania w pole karne, plan niezły, ale wykonanie dużo gorsze. Większość zagranych w ten sposób piłek padała łupem obrońców, a w szczególności Pazdana, rozgrywającego w Poznaniu kapitalne zawody. W zespole „Kolejorza” aktywny był Vojo Ubiparip, do gry ofensywnej bardzo często włączał się Łukasz Trałka. Do podstawowego składu wrócił Aleksandar Tonew i pokazał, że jeszcze nie wyzbył się jeszcze wady, za którą kilka ostatnich spotkań spędził na ławce. Nadal grał zbyt indywidualnie, przez co często tracił piłkę w sytuacjach, mogących zamienić się na okazje bramkowe.

A wracając do wydarzeń na boisku – kolejna akcja warta odnotowania miała miejsce w 37. minucie. Bardzo dobrze zachował się Rafał Murawski, który odegrał do wchodzącego lewą stroną w pole karne Bartosza Ślusarskiego, a ten z ostrego kąta trafił w Jakuba Słowika. Chwilę później napastnik Lecha opuścił boisko z powodu kontuzji, a zastąpił go Gergo Lovrencsics. Tuż przed przerwą gospodarze mieli jeszcze lepszą okazję do zdobycia gola, ale na drodze ponownie stanął im golkiper białostoczan. To właśnie wprowadzony przed chwilą na boisko Węgier dośrodkował z rzutu wolnego wprost na głowę Arboledy, ten bardzo dobrze uderzył, ale jeszcze lepiej zachował się Słowik, który zdołał odbić piłkę.

Czterdzieści pięć minut i tylko trzy dobre sytuacje bramkowe – zdecydowanie za mało, by nazwać ten mecz chociażby niezłym widowiskiem. Niestety po zmianie stron było niewiele lepiej. Pierwsza godna odnotowania akcja miała miejsce w 70. minucie i przyniosła podwyższenie prowadzenia gości. Alexis Norambuena odegrał piłkę do Tomasza Frankowskiego, ten próbował zagrać w pole karne, ale podanie przeciął Marcin Kamiński. Interwencja młodego obrońcy Lecha okazała się bardzo niefortunna, bowiem odegrał piłkę wprost pod nogi lewego obrońcy białostoczan, a ten strzałem z dystansu nie dał szans Buriciowi.

Ta sytuacja była jednak konsekwencją wydarzenia w polu karnym Jagiellonii, które miało miejsce chwilę wcześniej. Strzał Rafała Murawskiego trafił w rękę Pazdana, sędzia nakazał jednak grać dalej, bo uznał, że nie było to zagranie zamierzone. O słuszności decyzji możemy dyskutować, ale faktem jest, że lechici powinni zająć się grą, zamiast protestami wygłaszanymi w kierunku sędziego. Zresztą bardzo szybko się o tym przekonali.

Najlepszą sytuację po przerwie gospodarze mieli w 82. minucie. Po dośrodkowaniu Luisa Henriqueza z rzutu rożnego piłka trafiła pod nogi Kamińskiego, ten z kolei odegrał do Piotra Reissa, który uderzył prawą nogą z czternastu metrów i minimalnie chybił.

Lech nie zdołał strzelić chociażby kontaktowej bramki i odniósł pierwszą porażkę na własnym stadionie od 17 lutego, kiedy przegrali z GKS-em Bełchatów. Twierdza Poznań została zdobyta przez Jagiellonię, która wcześniej zremisowała wszystkie trzy wyjazdowe mecze. Przed spotkaniem szkoleniowiec gospodarzy Mariusz Rumak stwierdził, że zespół z Białegostoku przypomina mu Lechię Gdańsk. Widać poznaniacy nie odrobili zadania domowego i nie wyciągnęli wniosków z błędów, popełnionych na PGE Arenie, gdzie również przegrali 0:2.

Lech Poznań

LECH POZNAŃ - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24