Wielkie emocje na Stadionie Narodowym! Polska zremisowała ze Szkocją 2:2

Jakub Seweryn
Polska Szkocja 2:2
Polska Szkocja 2:2 sylwester wojtas
Piłkarze reprezentacji Polski zremisowali w trzecim meczu eliminacji Euro 2016 przeciwko Szkocji 2:2. Polacy prowadzili po golu Krzysztofa Mączyńskiego. Bramki Shauna Maloneya i Stevena Naismitha dały jednak prowadzenie drużynie Gordona Strachana. Trafienie Arkadiusza Milika zapewniło nam remis.

Radość biało-czerwonych po wspaniałym sobotnim zwycięstwie nad Niemcami nie trwała długo. Dosłownie chwilę po zakończeniu tego pojedynku Adam Nawałka przyznawał, że zespół już koncentruje się na jeszcze ważniejszym spotkaniu ze Szkocją. Trudno się temu dziwić, jako że ewentualna porażka z 'Tartan Army' mogłaby odebrać jakąkolwiek wagę historycznemu triumfowi nad mistrzami świata. Choć sam selekcjoner reprezentacji Polski przed wtorkowym meczem na Narodowym był bardzo zadowolony zarówno z podejścia, jak i przygotowania swoich zawodników, to on sam miał przed pierwszym gwizdkiem trochę problemów. W ostatniej chwili ze składu wypadli mu bowiem kontuzjowani Tomasz Jodłowiec i Maciej Rybus. W ich miejsce w jedenastce znaleźli się Krzysztof Mączyński oraz Waldemar Sobota, a dodatkowo Nawałka zdecydował się na zmianę na lewej obronie, gdzie zamiast Jakuba Wawrzyniaka od pierwszej minuty wystąpił Artur Jędrzejczyk.

Pierwsze dziesięć minut tego spotkania to było typowe badanie sił. Przekonał się o tym Robert Lewandowski, któremu w dziewiątej minucie rywale sprawdzili twardość kości piszczelowej prawej nogi. Aż dziw bierze, że po brutalnej nakładce Gordona Greera hiszpański sędzia Undiano Mallenco nawet nie zareagował. Dosłownie chwilę później jednak sami Polacy wymierzyli rywalom sprawiedliwość za sprawą... tak, tak... Krzysztofa Mączyńskiego. Zawodnik, którego obecność w kadrze tak wielu obserwatorów krytykowało, w pełni wykorzystał katastrofalny błąd Alana Huttona i precyzyjnym uderzeniem zza szesnastki wywołał euforię w wypełnionym po brzegi Stadionie Narodowym.

Radość biało-czerwonych z posiadanego prowadzenia nie trwała jednak długo, bo Szkoci błyskawicznie wzięli się do pracy i doprowadzili do remisu. Już sześć minut później piłkę na lewym skrzydle otrzymał Ikechi Anya i przy bierności Łukasza Piszczka i Łukasza Szukały idealnie wyłożył ją na dziesiąty metr Shaunowi Maloney'owi, który płaskim strzałem nie dał Wojciechowi Szczęsnemu żadnych szans.

Kolejne minuty to przewaga w posiadaniu piłki Szkotów, która jednak nie przynosiła sytuacji pod bramką Szczęsnego. Dwie z kontrataku potrafili stworzyć za to Polacy. Za każdym razem w decydującym momencie brakowało trochę dokładności. Raz Sobota nie potrafił oddać strzału szczupakiem po centrze Grosickiego, a kilkanaście minut później po akcji skrzydłowego Club Brugge, w polu karnym został w ostatniej chwili uprzedzony Robert Lewandowski, przez co po słabej pierwszej połowie na Stadionie Narodowym był remis 1:1.

Tuż po przerwie obraz gry nieco się odmienił, bo to Polacy przycisnęli i w polu karnym Davida Marshalla kilkakrotnie się zakotłowało. Tradycyjnie jednak, po raz kolejny w ostatnich dniach, okazało się, że przewaga optyczna nie tylko nie daje rezultatów w postaci goli, ale też staje się 'małym przekleństwem' drużyny atakującej, gdyż to Szkoci, a nie biało-czerwoni, zdobyli gola na 2:1. Obrona drużyny Nawałki zupełnie pogubiła się po stałym fragmencie gry dla rywali, co zakończyło się trafieniem znajdującego się w świetnej formie napastnika Evertonu, Stevena Naismitha.

Polacy nie mieli już nic do stracenia, a trener Nawałka wykonał kolejny zupełnie niespodziewany ruch. Przeszedł na system 4-2-3-1, przesuwając na lewe skrzydło Arkadiusza Milika i wprowadzając do gry w miejsce Waldemara Soboty Sebastiana Milę. Nasi piłkarze w ten sposób zdecydowanie przycisnęli swojego rywala, ale przez kilkanaście minut zdecydowanie brakowało im dokładności. Między innymi przez to goście potrafili na kwadrans przed końcem wyprowadzić bardzo groźną kontrę, po której potężny strzał z kilkunastu metrów Maloneya musiał bronić Szczęsny.

Podopieczni Strachana nie potrafili 'zabić' tego spotkania i to się na nich zemściło, bo już kilkadziesiąt sekund później grający bardzo dobre zawody na lewej obronie Artur Jędrzejczyk doskonale wpuścił w pole karne Arkadiusza Milika, a ten mocnym uderzeniem w długi róg bramki zaskoczył Davida Marshalla.

Polacy wyrównali, ale nie zamierzali na tym poprzestać i stwarzali kolejne bardzo groźne sytuacje pod szkocką bramką. Strzał Lewandowskiego po indywidualnej akcji polskiego kapitana obronił Marshall, uderzenie głową Krychowiaka poszybowało tuż nad poprzeczką, a po genialnym podaniu Sebastiana Mili sytuacji sam na sam nie wykorzystał Grosicki, uderzając tylko w słupek.

Ostatecznie wynik już się nie zmienił. Polacy po słabej pierwszej i bardzo dobrej drugiej połowie zremisowali ze Szkocją 2:2 i utrzymali się na prowadzeniu w grupie D. Kolejny mecz podopiecznych Nawałki już w listopadzie, kiedy w poszukiwaniu punktów pojadą oni do Gruzji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24