Wpadki faworytów, tytuł sprawą otwartą - podsumowanie 32. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Jakub Królak
Lech - Jagiellonia
Lech - Jagiellonia Grzegorz Dembiński/Polska Press
Po zwycięstwie Lecha nad Legią piłkarze obu zespołów przekonywali, że stać ich na zwycięstwa w sześciu pozostałych meczach, jednak obie ekipy wywróciły się już na pierwszej przeszkodzie – Lech po fatalnym meczu przegrał z Jagiellonią, Legia, w kontrowersyjnych okolicznościach, jedynie zremisowała ze Śląskiem. Walka o mistrzostwo nabiera więc rumieńców, bowiem białostoczanie i legioniści mają tylko punkt straty do prowadzącego Kolejorza. Co jeszcze działo się na ligowych boiskach? Zapraszamy na podsumowanie 32. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.

Cuda w Gdańsku, Zawisza bliższy utrzymania

Dla Zawiszy, który od początku roku w każdym meczu gra o życie, sprawa była jasna – w meczu z Koroną liczyło się tylko zwycięstwo. Natomiast kielczanie, którzy przed tygodniem przegrali z Ruchem, chcieli zwyciężyć, by choć trochę oddalić się od strefy spadkowej. W piątek Zawisza był jednak nie do zatrzymania, a defensywa kielczan niespecjalnie starała się mu przeszkadzać. Podopieczni Mariusza Rumaka błyskawicznie znokautowali przyjezdnych – po dziesięciu minutach było już 2:0 po golach Alvarinho, przed przerwą na 3:0 podwyższył Barisic. Było jasne, że Korona potrzebuje cudu, by wrócić do domu choćby z jednym punktem. Po zmianie stron Zawisza wyraźnie zwolnił, ale kielczan stać było tylko na trafienie Malarczyka. Bydgoszczanie opuszczają ostatnie miejsce w tabeli i mają tylko jedno oczko straty do bezpiecznej lokaty, natomiast przewaga Korony nad strefą spadkową to już zaledwie punkt.

Choć spotkanie pomiędzy Lechią a Wisłą zapowiadało się niezwykle ciekawie, pierwsza połowa meczu rozczarowała. Swoją lekką przewagę gdańszczanie udokumentowali golem Makuszewskiego, ale kibice zgromadzeni na PGE Arenie z pewnością oczekiwali lepszego widowiska. Jednak to, co wydarzyło się w drugiej połowie, w pełni zrekompensowało niedostatki pierwszej. Najpierw ładnym uderzeniem głową wyrównał Boguski, a niedługo później zobaczyliśmy prawdopodobnie najładniejszego gola sezonu. Fenomenalną, prowadzoną na jeden kontakt akcję Białej Gwiazdy genialnym strzałem piętą wykończył Jean Barrientos i Wisła wyszła na prowadzenie. Jej radość trwała jednak tylko pięć minut – dośrodkowanie Sebastiana Mili potężnym strzałem głową zamienił na gola Friesenbichler i było już 2:2. Spotkanie do końca było prowadzone w bardzo szybkim tempie, ale gole już nie padły. Kibice, którzy w piątkowy wieczór wybrali się na gdański stadion, byli świadkami prawdziwej piłkarskiej uczty, ale piłkarze obu zespołów mają mniej powodów do zadowolenia, bowiem dwa stracone punkty w kontekście walki o puchary mogą być trudne do odrobienia.

Przed sobotnim meczem Cracovia i Górnik Łęczna miały tyle samo punktów, ale na boisku różnica klas była aż nadto widoczna. Odmienione przez Jacka Zielińskiego Pasy bez trudu rozbiły łęcznian, aplikując im trzy gole. Watro odnotować, ze pod wodzą byłego trenera Lecha i Polonii ekipa z Krakowa zdobyła już dziesięć punktów w czterech meczach, co, biorąc pod uwagę jej grę jeszcze parę miesięcy temu, jest niemałym osiągnięciem. Sukces krakowian miał wielu ojców, ale bez dwóch zdań bohaterem meczu był Mateusz Cetnarski. Odkurzony przez nowego szkoleniowca pomocnik, przez wielu już dawno skreślony, strzelił dwa gole i poprowadził swoją drużynę do bezcennego zwycięstwa. Cracovia zwiększyła przewagę nad strefą spadkową do czterech punktów i z optymizmem może szykować się do spotkania z Zawiszą. Górnik natomiast z taką grą jak w sobotę nie ma szans na utrzymanie, a Jurij Szatałow ma niewiele czasu na zmiany – kolejny mecz łęcznianie rozegrają już we wtorek.

Fatalny Bełchatów, remis w śląskich derbach

Seria dziewięciu meczów bez zwycięstwa z pewnością nie napawała optymizmem kibiców GKS-u Bełchatów przed pojedynkiem z Podbeskidziem. Promykiem nadziei był remis z Cracovią, który Brunatni wywalczyli przed tygodniem, ale pojedynek z Góralami pokazał, że był to jedynie jednorazowy wyskok. W Bełchatowie piłkarze Dariusza Kubickiego wygrali 2:0 po trafieniach Śpiączki i Kołodzieja i nie pozostawili żadnych wątpliwości, kto jest w tej chwili lepszy. Podbeskidzie po dwóch kolejkach rundy finałowej jest liderem grupy B i ze spokojem może patrzeć w przyszłość, GKS natomiast mknie autostradą do I ligi. Działacze Brunatnych pewnie myśleliby teraz o zmianie trenera, gdyby nie to, że Marek Zub został zatrudniony zaledwie kilka tygodni temu. Jego bilans, pięć porażek i dwa remisy, każe poddawać w wątpliwość słuszność decyzji o zwolnieniu Kamila Kieresia, bowiem za kadencji nowego szkoleniowca absolutnie nic w grze Bełchatowa się nie poprawiło.

W śląskich derbach pomiędzy Ruchem a Piastem obie drużyny miały nadzieję na zwycięstwo, które pozwoliłoby nieco odjechać od strefy spadkowej. Szczególnie zdeterminowani byli gliwiczanie, którzy przed tygodniem w niechlubny sposób stracili trzy punkty – mimo prowadzenia 2:0 z Górnikiem Łęczna, piłkarze Radoslava Latala przegrali 2:3 i skomplikowali swoją sytuację. Sobotni mecz również otworzył Piast, bowiem już w 19. minucie ładnym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Vassiljev i do przerwy to goście byli na prowadzeniu. Druga połowa należała jednak do Niebieskich. W 60. minucie do remisu doprowadził Efir, ponadto dwukrotnie obijali oni konstrukcję bramki Szmatuły. Najpierw z rzutu wolnego minimalnie pomylił się Zieńczuk, a potem, już w doliczonym czasie gry, bardzo bliski szczęścia po strzale przewrotką był Helik. Wynik jednak nie zmienił się i oba śląskie zespoły zainkasowały po jednym punkcie.

W Zabrzu odbył się mecz dwóch zespołów, które w zeszłym tygodniu zostały rozbite: Pogoń przegrała 1:3 z Lechią, Górnik uległ Wiśle w stosunku 1:4. Przegrany niedzielnego meczu znacząco oddaliłby się od miejsc pucharowych, dlatego stawka tego pojedynku była niebagatelna. Pierwsza połowa nie zachwyciła, ale druga przyniosła dwie bardzo ładne bramki. Najpierw kontrę zabrzan skutecznie wykończył Gergel, a dwanaście minut przed końcowym gwizdkiem sędziego pięknym uderzeniem popisał się Madej i ustalił wynik spotkania na 2:0. Dzięki zwycięstwu Górnik nadal pozostaje w grze o puchary, szansę na nie traci już chyba Pogoń – wydaje się, że ciężko będzie jej odrobić pięć punktów straty do czwartej Wisły, biorąc pod uwagę fakt, że czekają ją jeszcze mecze z całą czołówką ligi.

Kompromitacja Lecha, Legia tylko z remisem

Przed tygodniem Lech pokonał przy Łazienkowskiej Legię i po raz pierwszy od sierpnia zasiadł na fotelu lidera. Od tej pory wszystko zależało od Kolejorza – sześć zwycięstw w pozostałych meczach zapewniłoby mu tytuł bez względu na wyniki rywali. Poznaniacy potknęli się jednak już na pierwszej przeszkodzie. Co prawda to podopieczni Macieja Skorży otworzyli wynik spotkania (niestety, sędzia nie zauważył w tej sytuacji spalonego), ale potem na boisku istniała już tylko Jagiellonia. Dwa trafienia Tuszyńskiego i gol z rzutu wolnego Gajosa pozwolił Jadze wywieźć z Wielkopolski zasłużone trzy punkty. Postawę apatycznego, wolnego i pozbawionego waleczności Lecha ciężko nazwać inaczej niż kompromitacją – drużyna walcząca o tytuł mistrzowski nie ma prawa zaliczyć takiego występu, szczególnie przed własną, niemal 23-tysięczną publicznością. Na dużo ciepłych słów zasłużyła za to Jaga, która w Poznaniu nie zaparkowała autokaru w swoim polu karnym, lecz starała się grać z Lechem w piłkę. Po tym spotkaniu można mówić już otwarcie, że Jagiellonia jest poważnym kandydatem do mistrzostwa, choć wiele w tej kwestii wyjaśni się w środę, kiedy gracze Michała Probierza zmierzą się z Legią.

Legioniści mieli szansę na to, by błyskawicznie wykorzystać wpadkę Lecha i po zaledwie tygodniu powrócić na pierwsze miejsce w tabeli. By to osiągnąć, trzeba było pokonać Śląsk na jego obiekcie. Jako pierwsi bramkę zdobyli jednak wrocławianie – ładną akcję Marco Paixao i Picha wykończył Flavio, zdobywając swojego piętnastego gola w tym sezonie. Jeszcze przed przerwą do wyrównania doprowadził Jodłowiec, choć wydaje się, że w tej sytuacji faulowany mógł być Celeban. Jak się później okazało, był to jedyny celny strzał Legii w tym meczu. Druga połowa zapowiadała się bardzo interesująco, ale więcej było w niej walki niż pięknego futbolu. W 66. minucie drugą żółtą kartkę zobaczył Brzyski, ale Śląsk, mimo kilku okazji, nie był w stanie tego wykorzystać. Do siatki nie trafiła już również Legia i mecz zakończył się remisem. Śląsk może przyjąć ten wynik z umiarkowanym zadowoleniem, natomiast pluć w brodę będą sobie bez wątpienia legioniści, którzy nadal oglądają plecy Lecha i wciąż muszą czekać na jego wpadki.

Wyniki 32. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

  • Zawisza Bydgoszcz 3:1 Korona Kielce
  • Lechia Gdańsk 2:2 Wisła Kraków
  • Górnik Łęczna 0:3 Cracovia
  • GKS Bełchatów 0:2 Podbeskidzie Bielsko-Biała
  • Ruch Chorzów 1:1 Piast Gliwice
  • Lech Poznań 1:3 Jagiellonia Białystok
  • Górnik Zabrze 2:0 Pogoń Szczecin
  • Śląsk Wrocław 1:1 Legia Warszawa


Statystyki 32. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

  • Liczba goli – 23
  • Średnia goli na mecz – 2,88
  • Zwycięstwa gospodarzy – 2
  • Remisy – 3
  • Zwycięstwa gości – 3
  • Żółte/czerwone kartki – 25/1
  • Liczba widzów – 75 605
  • Średnia frekwencja – ok. 9,5 tys.

Więcej o EKSTRAKLASIE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24