Zarabiają w Hiszpanii, ale ją wyrzucą?

Choć zarabiają miliony euro, zamierzają wyrzucić zespół Vincente del Bosque z mundialu. O godz. 20.30 w Kapsztadzie Hiszpania zagra z Portugalią o awans do ćwierćfinału.

Hiszpania i Portugalia to dwie najwyżej notowane w rankingu FIFA drużyny europejskie, które grają jeszcze na mundialu. Choć ambicje obu zespołów sięgają znacznie wyżej, we wtorek jeden z nich wróci do domu.

Z całej szóstki Portugalczyków grających w Hiszpanii największą uwagę przyciąga oczywiście Cristiano Ronaldo, który w pierwszym roku w Realu Madryt zarobił prawie 50 milionów złotych, a w nowym sezonie jego zarobki urosną o kolejne 12,5 miliona. W Kapsztadzie Cristiano rywalizować będzie z innym czołowym strzelcem hiszpańskiej Primera Division Davidem Villą. Póki co Villa na południowoafrykańskim mundialu zdobył już trzy gole, a Portugalczyk zaledwie jednego.

- W pierwszych meczach brakowało nam zadziorności, przebojowości i agresywności. Stopniowo wszystko wraca jednak do normy - mówi del Bosque, który w dzisiejszym meczu nie będzie mógł wystawić kontuzjowanego obrońcy Raula Albiola, a prawdopodobnie także narzekającego na uraz kostki Xabiego Alonso.

Szkoleniowiec Portugalczyków Carlos Queiroz nie ma takich kłopotów, bo wszyscy piłkarze są zdrowi i nikt nie pauzuje za kartki. Za to aż siedmiu graczy Portugalii musi uważać, bo ma na swoim koncie po jednej kartce i następna wyeliminuje ich w gry. Z kolei Hiszpanie, w co trudno uwierzyć, nie obejrzeli jeszcze w RPA żadnej kartki. To najbardziej fair grający zespół na mundialu.

Hiszpańscy kibice mają nadzieję, że lepiej niż w poprzednich meczach zagra Fernando Torres. Napastnik angielskiego Liverpoolu, kontuzjowany przed mundialem, nie zdobył jeszcze w RPA żadnego gola.

- Nie jest łatwo wrócić do wysokiej formy w ciągu dwóch miesięcy po operacji - mówi Torres. - Zdaję sobie sprawę, że do optymalnej dyspozycji jeszcze mi trochę brakuje, ale z meczu na mecz jest coraz lepiej.