Zwycięski debiut Wieczorka. Górnik nie oddaje drugiego miejsca w tabeli

Sebastian Gladysz
Piłkarze Górnika Zabrze odnieśli dziesiąte zwycięstwo w rozgrywkach Ekstraklasy. W meczu 17. kolejki pokonali na własnym boisku Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:0. Spotkanie to było debiutem Ryszarda Wieczorka na stanowisku trenera zabrzan.

Ryszard Wieczorek nie dokonał rewolucji w składzie zabrzańskiego Górnika. Nowy szkoleniowiec gospodarzy postawił na prawie tę samą wyjściową jedenastkę, którą wybrał przed dwoma tygodniami Bogdan Zając – jedynie kontuzjowanego Gancarczyka zastąpił z konieczności Wełnicki. Leszek Ojrzyński też dokonał jednej roszady w składzie swojej drużyny w porównaniu do zwycięskiego meczu z Lechią. Żeglenia zmienił Łatka, a na szpicę został przesunięty Pawela.

Górnik rozpoczął to spotkanie dość niemrawo, zespół gospodarzy nie potrafił "zatrybić". Wymiana kilku podań stanowiła dla podopiecznych Wieczorka trudne zadanie, a Podbeskidzie starało się grać agresywnie, co przekładało się na okazje podbramkowe. W szóstej minucie przed szansą z bliskiej odległości stanął Telichowski, ale jego sytuacyjny, ekwilibrystyczny strzał przeszedł nad poprzeczką bramki Steinborsa.

Kilka minut później obronie zabrzan urwał się Malinowski i wbiegł z boku boiska w szesnastkę gospodarzy – jego strzał z ostrego kąta zdołał jednak wybić na rzut rożny Steinbors. Po kornerze dla gości strzelał z dystansu Sloboda, ale wprost w golkipera Górnika. Początek meczu był zdecydowanie dla Podbeskidzia – zabrzanie nie dojechali na to spotkanie i snuli się po boisku, raz po raz popełniając dramatyczne błędy w defensywie. Po drugiej stronie szalał ambitnie grający Malinowski, z którym nie potrafiła sobie poradzić linia obronna z Zabrza. Na zakończenie niezbyt udanego dla gospodarzy kwadransa z dystansu uderzał Sobolewski, ale nie miał problemów Zajac.

Po tym okresie gra Górnika zaczęła nabierać przyspieszenia. Zabrzanie uporządkowali szyki w defensywie, a w ataku dawali o sobie znać Nakoulma i Madej. W momencie, gdy Podbeskidzie zaczynało odwrót, Górnik ukłuł po raz pierwszy. Ciekawą akcję przeprowadził tercet Madej-Nakoulma-Przybylski. Po nieudanym dośrodkowaniu tego pierwszego piłkę w polu karnym gości przejął reprezentant Burkina Faso, który zagrał typową „patelnię” na trzeci metr do Zachary, który wbił piłkę do bramki Zajaca.

Zabrzanie nie grali na swoim normalnym poziomie, ale mimo to objęli prowadzenie i poczuli się na boisku znacznie pewniej, co widać było w poczynaniach strzelca bramki – w 26. minucie zakręcił całą defensywą Podbeskidzia, jednak jego podanie w kierunku Madeja okazało się zbyt mocne. Po pół godzinie wszystko przebiegało zgodnie z oczekiwaniami – wicelider prowadził z ostatnią drużyną w tabeli.

Ostatni kwadrans pierwszej połowy toczył się w doprawdy sennym tempie. Górnik wymieniał dziesiątki podań na własnej połowie boiska, Podbeskidzie z rzadka przerywało ten łańcuszek tylko po to, aby po dziesięciu sekundach znów futbolówkę stracić. Z odrętwienia zmarzniętych kibiców wyrwał Sobolewski, który zagrał kapitalną prostopadłą piłkę do Madeja, który popędził na spotkanie Zajacowi. Pojedynek sam na sam z bramkarzem „Górali” jednak przegrał, uderzając wprost w niego.

Swojego dnia nie miał Łukasiewicz, który raz po raz faulował graczy Ojrzyńskiego, z czego wynikały groźne stałe fragmenty gry. Na koniec pierwszej połowy goście znów przycisnęli podopiecznych Wieczorka. Po rzucie rożnym do groźnego strzału głową doszedł Pietrasiak, jednak świetną interwencją popisał się Steinbors. Na zakończenie pierwszej części spotkania mieliśmy naprawdę sporo emocji – najpierw głową piłkę uderzał Telichowski, potem w dogodnej sytuacji pojedynek z Zajacem przegrał Nakoulma, a następnie po raz kolejny z kontrą wyszedł Malinowski. Jednak strzał zza pola karnego Slobody przeleciał nad poprzeczką bramki gospodarzy. Górnik schodził na przerwę z prowadzeniem, jednak kibice mieli pełne prawo do niedosytu, bo przez większą część pierwszej połowy meczu to ekipa Ojrzyńskiego sprawiała lepsze wrażenie.

W przerwie Wieczorek dokonał jednej, dość zaskakującej zmiany – Przybylskiego zastąpił Iwan. Taka roszada była nie do pomyślenia za kadencji Nawałki. W efekcie słabo grający Łukasiewicz został na placu gry, mimo posiadania na koncie żółtego kartonika. Zabrzanie znów wyszli na boisko jakby nie do końca przygotowani, dzięki czemu to goście mieli więcej z gry. Niezmordowany Malinowski uderzał celnie z dystansu, lecz prosto w bramkarza. Z każdą chwilą gra zaczynała jednak przybierać formę bezładnej kopaniny, w której nie potrafił się odnaleźć żaden z zespołów. W efekcie oglądaliśmy widowisko o charakterze usypiającym. Górnikowi brakowało jakości w defensywie, gdzie nawet Podbeskidzie momentami robiło co chciało. W pewnym momencie wszyscy na stadionie zostali wyrwani z drzemki, bowiem najpierw zbyt koronkową akcję przeprowadzili zabrzanie – tak długo wystawiali sobie piłkę do strzału, że w końcu zapomnieli... uderzyć. Momentalnie kontratakiem odpowiedzieli „Górale”. Sam na sam ze Steinborsem znalazł się Pawela, golkiper gospodarzy obronił jego uderzenie, a dobitka napastnika gości zatrzymała się na bocznej siatce. W wyniku tej akcji i ofiarnej interwencji Kosznika lewy obrońca Górnika zmuszony był opuścić boisko z kontuzją, a w jego miejsce na murawie zameldował się Małkowski, nominalny lewoskrzydłowy.

W 61. minucie świetnym prostopadłym podaniem do Olkowskiego popisał się Iwan, jednak dogranie głową prawego obrońcy zabrzan zmarnował Zachara. Minutę później sam Iwan znalazł się w dogodnej sytuacji, ale fatalnie przestrzelił z okolic jedenastego metra. Kapitalną indywidualną akcją i podaniem popisał się tym razem Mączyński. W odpowiedzi wrzutkę z boku pola karnego na gola głową mógł zamienić Telichowski, jednak po raz kolejny nie trafił w bramkę Steinborsa. Ojrzyński ryzykował coraz bardziej, bowiem w 65. minucie na plac boju posłał ofensywnych zawodników, Chrapka i Jagiełłę, którzy zmienili Pawelę i Łatkę. Górnik wciąż jednak dążył do podwyższenia rezultatu. Po rzucie rożnym do czystej sytuacji główkowej doszedł Nakoulma, jednak jego uderzenie z najwyższym trudem obronił Zajac. Gra znacznie przyspieszyła i akcje przenosiły się spod jednej bramki pod drugą. Po błędzie Pietrasiaka przed szansą znalazł się Madej, jednak jego uderzenie zostało zablokowane, chwilę później bliskie wyrównania było Podbeskidzie, jednak strzał Chrapka instynktownie obronił golkiper zabrzan. Emocje przy Roosevelta rosły z minuty na minutę, było naprawdę blisko kolejnych bramek. Gracze Wieczorka bronili się w jedenastu przy rzutach rożnych „Górali” i nie zwiastowało to niczego dobrego. Po jednym z kornerów minimalnie chybił Konieczny. Ostatni kwadrans zapowiadał się fascynująco.

„Trójkolorowi” raz po raz marnowali okazje na zakończenie tego meczu udanym kontratakiem i wszyscy wiemy, co mówi znana piłkarska prawda. Obrońcom gości urywali się wszyscy ofensywni zawodnicy Wieczorka, jednak brakowało ostatniego podania, a gdy już się go doczekaliśmy, brakowało... wykończenia. Zespół Ojrzyńskiego wciąż był niebezpieczny dla rywali, a wolni obrońcy gospodarzy nie potrafili upilnować szybkich pomocników „Górali”. Nadzieje gości rozwiał jednak w 86. minucie Bartosz Iwan. Pomocnik Górnika rozprowadził kontrę swojego zespołu, czterech zawodników Górnika wybiegło na spotkanie dwójce obrońców Podbeskidzia. Po podaniu Madeja bramka stała przed nim otworem i z kilkunastu metrów pewnym uderzeniem pokonał Zajaca. Do końca meczu Górnicy kontrolowali przebieg gry, wynik już się nie zmienił. Górnik zdobył komplet punktów i nie dał Legii uciec w tabeli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24