Antyjedenastka 14. kolejki Ekstraklasa.net!

Michal Pesković (Podbeskidzie Bielsko-Biała) – nawet nie będziemy się ogólnie czepiać, że puścił aż cztery bramki. Jego nominacja jest spowodowana drugim trafieniem dla gości – piękny prezent, ale wydaje nam się, że okazja do bycia świętym Mikołajem nadarzy się dopiero w grudniu.

Arkadiusz Głowacki (Wisła Kraków) – niewątpliwie najgorszy występ „Głowy” od bardzo dawno. Nie mamy tu nawet na myśli niefortunnej interwencji przy uderzeniu Petrowa, ale całokształt jego gry w miniony piątek. Często spóźniony i naprawdę strasznie niepewny, a parokrotnie przy próbie wyprowadzenia przez niego piłki Wisła musiała bronić się przed kontrami Korony.

Dariusz Pietrasiak (Podbeskidzie Bielsko-Biała) – włos jeży się na głowie, jeżeli spojrzy się jeszcze raz na jego występ i popełniane błędy. Kolejny święty Mikołaj w ekipie „Górali” – może nie podarował bramki w tak oczywisty sposób, jak Pesković, ale i tak zawalił tyle, że gliwiczanie mogą go nosić na rękach.

Bartłomiej Konieczny (Podbeskidzie Bielsko-Biała) – nie ponosi za końcowy wynik aż takiej winy, jak Pesković czy Pietrasiak, ale swoje trzy grosze też dołożył. Gliwiczanie mieli z nim po prostu za łatwo. A to odpuścił krycie, a to dał się wyprzedzić czy minąć. Generalnie, mecz do zapomnienia.

Marek Szyndrowski (Ruch Chorzów) – na boisku wyszedł właściwie awaryjnie. Od pierwszej minuty miał bowiem grać Marcin Malinowski, ale występ uniemożliwił mu uraz. A Szyndrowski tego meczu najmilej wspominał nie będzie. Kilka prostych błędów, a do tego jeden bardzo poważny, czyli sprokurowanie rzutu karnego.

Wilde-Donald Guerrier (Wisła Kraków) – ostatnio wszedł z ławki i zaprezentował się dobrze, teraz dostał szansę od pierwszej minuty i ją po prostu zaprzepaścił. Jesteśmy przyzwyczajeni do jego chaotyczności, ale są jednak pewne granice. Liczba błędnych decyzji Haitańczyka była porażająca.

Filip Starzyński (Ruch Chorzów) – chodzą plotki, że zagrał przeciwko Legii. I to nawet całą połowę. Jeżeli tak rzeczywiście było, to nie przypominamy sobie zbyt wielu udanych zagrań w jego wykonaniu. Obecnie jest w tragicznej formie, ale w sumie nawet się nie zdziwimy, jeżeli Adam Nawałka powoła go do kadry…

Artur Lenartowski (Podbeskidzie Bielsko-Biała) – zagrał dlatego, że pozostali piłkarze środka pola byli wykartkowani. Tym występem na pewno jednak nie podniósł swoich akcji u Leszka Ojrzyńskiego. Bardzo słaby występ pomocnika, który zupełnie nie radził sobie z gliwiczanami w środkowej strefie boiska.

Maciej Makuszewski (Lechia Gdańsk) – był nieco poobijany po meczu ze Śląskiem, ale na grę w Łęcznej był ostatecznie gotowy. Patrząc z perspektywy czasu, może lepiej, żeby jednak nie zagrał? W sumie niewiele mu wychodziło, a o skrzydłowym Lechii w kontekście tego meczu mówi się głównie ze względu na to, że został sfaulowany przez Mraza, za co Słowak wyleciał z boiska.

Flavio Paixao (Śląsk Wrocław) – ostatnie tygodnie miał po prostu kapitalne. Bawił się z rywalami, strzelał bramki, a tym samym znacząco poprawił swoje notowania w prasie oraz u kibiców. Zamiast jednak podtrzymać dobrą passę, zawiódł w spotkaniu z Lechem, marnując dwie świetne okazje po dośrodkowaniach Dudu.

Arkadiusz Piech (Legia Warszawa) – kiedy przychodził do Legii, zastanawiano się, czy będzie pasował do stylu gry preferowanego przez mistrzów Polski. Jak na razie można powiedzieć tyle, że zupełnie nie potrafi się odnaleźć w grze „Wojskowych”, a przeciwko Ruchowi zaliczył kolejny fatalny występ.

Ławka: V.Cerniauskas (Korona), P. Sasin (Górnik Ł.), T. Górkiewicz (Podbeskidzie), J. Rzeźniczak (Legia), B. Augustyn (Górnik), D. Dziwniel (Ruch), T. Murayama (Pogoń), B. Babiarz (Ruch), R. Boguski (Wisła), M. Stępiński (Wisła), S. Bartlewski (Podbeskidzie), W. Geworgian (Zawisza)