Atletico po bramce Mandzukicia pokonało Getafe

Filip Błajet
Atletico pokonało na wyjeździe Getafe po golu strzelonym przez Mario Mandzukicia. Przy okazji Los Colchoneros udowodnili, że nikt nie potrafi wygrywać tak brzydko jak oni. Kogo to jednak obchodzi, skoro podopieczni Diego Simeone dopisali na swoje konto kolejny komplet punktów?

Pierwsza połowa to zdecydowana przewaga madrytczyków, którzy stwarzali sobie mnóstw okazji. Dwójkowa akcja Griezmann - Juanfran zakończył się dośrodkowaniem tego drugiego, piłkę w polu karnym opanował Mandzukić i zgrał przed szesnastkę. Tam był Mario Suarez, ale nie udało mu się trafić w światło bramki. Z drugiej strony mocne uderzenie oddał Lacena, który pomylił się bardzo nieznacznie. Moya nie miałby szans, gdyby pomocnik Getafe popisał się większą precyzją.

Kilka minut później Arda Turan świetnie znalazł Griezmanna na 16 metrze, Francuz uderzył nieczysto, a lot piłki zmienił jeszcze Raul Garcia, lecz ta i tak poleciała wprost w ręce Guaity. Atleti nie ustawało w staraniach o pierwszego gola. Siqueira łatwo minął Yodę, wpadł w pole karne i mocno uderzył w kierunku bramki. Golkiper gospodarzy z dużym trudem zbił piłkę na korner. Chwilę później Griezmann swoją indywidualną akcję sfinalizował strzałem, lecz Francuz trafił wprost w ręce dobrze ustawionego Guaity.

W pierwszej połowie bardzo dużo zamieszania robił były zawodnik Realu Sociedad. Griezmann na pełnej szybkości wpadł w pole karne, ale niecelnie dograł. Mimo to piłka spadła jeszcze pod nogi Raula Garcii wbiegającego w pole karne, który zdecydował się na natychmiastowy strzał. Guaita świetnie zainterweniował i zbił na korner. W 42 minucie wysiłki Los Colchoneros zostały w końcu wynagrodzone golem. Griezmann oddał strzał po zamieszaniu pod bramką Getafe wywołanym rzutem rożnym, bramkarz gospodarzy wypluł piłkę przed siebie, ta odbiła się od Ardy Turana i spadła pod nogi Mandzukicia, który pewnie skierował piłkę do siatki z bliskiej odległości. Piłkarze domagali się odgwizdania faulu Mirandy, który odepchnął rywala, ale sędzia wskazał na środek boiska.

W drugiej połowie zamiast efektownej gry, więcej było brzydkich zagrań, fauli i kartek, niż składnej gry i efektownych akcji zaczepnych. Getafe najbliżej wyrównania było po stałych fragmentach gry wykonywanych przez Escudero. Po jednym z jego rzutów wolnych rykoszet od Mario Suareza z dużym trudem sparował Moya, chwilę później golkiper Atleti popisał się świetną paradą po strzale głową Alexisa, a sekwencję skończył broniąc strzał Velazqueza z ostrego kąta. Escudero blisko wyrównania był także po mocno bitym rzucie rożnym, kiedy to piłka uderzana bezpośrednio z narożnika boisko niemal wpadła za kołnierz bramkarzowi gości.

Przez większość czasu drugiej części gry oglądaliśmy jednak niesportowe zagrania, a Alexis dostał czerwoną kartkę. Między nim a Mandzukiciem iskrzyło przez większość meczu, aż w końcu zawodnik Getafe nie wytrzymał i uderzył Chorwata w twarz poza akcją. Swoim zachowaniem nie pozostawił sędziemu wyboru, a ten bez wahania ukarał Alexisa czerwonym kartonikiem.

Atletico nie zaimponowało, ale zrobiło to co najważniejsze – Los Colchoneros zgarnęli kolejne trzy punkty, a przecież tylko to się liczy w ostatecznym rozrachunku. Z kolei Getafe, choć przegrało, to pokazało się z bardzo dobrej strony i widać, że praca Cosmina Contry zaczyna powoli procentować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24