Brazylia wyeliminowała Chile po rzutach karnych! Julio Cesar bohaterem Canarinhos

Grzegorz Ignatowski
Znakomity spektakl zafundowali w sobotni wieczór piłkarze na Estadio Mineirao w pierwszym meczu 1/8 finału MŚ 2014. Brazylia lepiej wytrzymała próbę nerwów i po konkursie rzutów karnych pokonała Chile 3:2. Po 90 minutach gry i dogrywce był remis 1:1. W starciu o półfinał Canarinhos zmierzą sie w piątek z Kolumbią.

Już od początku było widać, że to spotkanie jest czymś więcej niż mecz. Wystarczyło posłuchać hymnów obu drużyn, śpiewanych a capella przez kibiców i piłkarzy. Po pierwszym gwizdku sędziego nastąpiła wymiana ciosów. Najpierw obie ekipy wymieniły uprzejmości, brzydko faulując w środkowej strefie boiska, a potem wysłały strzał ostrzegawczy, groźnie strzelając zza pola karnego. Można więc powiedzieć, że zawodnicy obu drużyn powiedzieli sobie dzień dobry i dopiero później zaczęli grać w piłkę na poważnie.

Mecz na dobre rozpoczął się w 18. minucie. Wówczas po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Neymara piłkę głową strącił Thiago Silva, a David Luiz przy pomocy Gonzalo Jary wepchnął ją do siatki z bliskiej odległości. Wydawało się więc, że wszystko idzie zgodnie z planem i Canarinhos lada moment położą przeciwnika na łopatki. Tyle, że Chilijczycy nie zamierzali położyć się przed bardziej utytułowanym przeciwnikiem i ruszyli do ataku. W ciągu dziesięciu minut podopieczni trenera Sampaoliego znacznie częściej przebywali pod bramką przeciwnika niż w początkowej fazie tego spotkania. Efekt? Marcelo wznawiał grę wrzutem z autu pod własną bramką, ale wysoki pressing Vargasa przyniósł piorunujący skutek. Napastnik Valencii ubiegł Hulka, który był adresatem podania Marcelo, i natychmiast podał piłkę do Sancheza, a ten z odległości około ośmiu metrów zupełnie zaskoczył Julio Cesara.

Podrażniona Brazylia ruszyła do ataku. Pod polem karnym przeciwnika szarżował Neymar, potem w polu karnym niebezpiecznie atakował Fred, a następnie z dystansu potężnie uderzał Dani Alves, jednak za każdym razem na wysokości zadania stawał Claudio Bravo. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się remisem 1:1.

Druga połowa rozpoczęła się zgodnie z planem, a ten plan polegał na tym, ze widowisko miało nabierać rozpędu. Kluczowym momentem tego wspektaklu był gol Hulka. Napastnik Zenitu St. Petersburg otrzymał długie podanie ze środka pola, po czym przyjął piłkę i skierował ją do siatki obok bezradnego Claudio Bravo. Sędzia dopatrzył się jednak zagrania ręką i słusznie nie uznał bramki.

I wtedy się zaczęło. Wyraźnie było widać, że żadna z drużyn nie godzi się na dogrywkę i górę wzięła ofensywa. W takich warunkach lepiej radzili sobie Chilijczycy, ale to nie oznacza, że Canarinhos nie mieli okazji do strzelenia gola. Aranguiz, Neymar, Jo, Hulk, oni wszyscy mogli rozstrzygnąć losy tego spotkania, ale górą byli bramkarze drużyny przeciwnej. Jednak ostatnie dziesięć minut to chilijski huragan siejący spustoszenie pod brazylijskim polem karnym. Podopieczni trenera Sampaoliego zupełnie nie myśleli o obronie, skupili się na totalnej ofensywie i wysokim pressingu i gospodarze Mistrzostw Świata mieli z tym ogromny problem. − To autobus? To catenaccio? Nie, to Brazylia w doliczonym czasie meczu z Chile − pisał na Twitterze Szymon Podstufka.

Ledwie zaczęła się dogrywka a już mieliśmy ogromną kontrowersję. Jo zaatakował chilijskiego bramkarza, atakując go nogą podniesioną na wysokość klatki piersiowej. Brazylijski napastnik nie sięgnął piłki, sięgnął natomiast bramkarza, który mocno odczuł to starcie. Sędzia słusznie ukarał napastnika Atletico Mineiro żółtą kartką. Później warunki gry dyktowali podopieczni trenera Felipe Luisa Scolariego i to oni dążyli z większą determinacją do zdobycia decydującej bramki w dogrywce. Chilijczycy ograniczyli do szukania okazji do kontrataku, ale Canarinhos nie dawali zbyt często takiej szansy. Aż do 119 minuty. Wówczas podopieczni trenera Sampaoliego stworzyli znakomitą akcję, którą potężnym strzałem wykończył Pinilla. Julio Cesar chyba nawet nie wiedział zbytnio dokąd zmierza piłka po uderzeniu napastnika Cagliari, ale na szczęście dla niego ta uderzyła w poprzeczkę i wyszła w pole. Brazylia była o centymetr od katastrofy, ale ta katastrofa mogła się jeszcze wydarzyć, bo kilka chwil później sędzia zakończył to spotkanie, a to oznaczało, że o wszystkim zadecydują rzuty karne.

Brazylia po raz ostatni w serii rzutach karnych mierzyła się w Copa America 2011 z Paragwajem. Wówczas skuteczność Canarinhos była zerowa i Paragwaj wygrał w serii jedenastek 2:0. Teraz miało być inaczej. Gol Davida Luiza i pomyłka Mauricio Pinilli w pierwszej serii postawiły Brazylię w roli faworyta. Następnie swoje szanse zaprzepaścili Willan i Alexis Sanchez, a Marcelo wyprowadził Canarinhos na dwubramkowe prowadzenie. Potem stało się coś niezrozumiałego. Aranguiz trafił, a Hulk się pomylił i po celnym strzale Diaza wynik brzmiał 2:2. Neymar musiał strzelić gola, żeby Brazylia wciąż była w grze i napastnik Barcelony stanął na wysokości zadania. Aby walka trwała nadal ciężar musiał też udźwignąć Gonzalo Jara. Obrońca Nottingham Forest uderzył bardzo mocno, ale piłka uderzyła w słupek, co oznaczało koniec Mundialu dla Chilijczyków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24