Być wiernym klubowym barwom jak Wiśniewski (KOMENTARZ)

jac
Wczoraj Piotr Wiśniewski podpisał nową umowę, która wiąże go z Lechią Gdańsk do czerwca 2016 roku. Jeżeli ją wypełni, to stuknie mu dwanaście nierozerwalnych lat w biało-zielonych barwach. To ewenement na skalę krajową.

Dla piłkarza tyle lat pracy w jednym miejscu to niesamowity komfort. Ktoś, kto co chwilę zmienia klub, nigdy nie zazna tej rozkoszy. Notorycznym przeprowadzkom towarzyszy nieustanny stres, nerwy i masa formalności. Trzeba przecież poznać nowe otoczenie, znaleźć mieszkanie, pracę dla partnerki, szkołę dla dzieci... I po co? Tylko po to, by najpewniej za rok lub dwa i tak wszystko zaczynać od początku. Wiśniewski życia na walizkach nie doświadczył, więc koledzy po fachu, którzy nie znają słowa „stabilizacja”, na pewno mu trochę zazdroszczą.

Historia Wiśniewskiego jest o tyle sympatyczna, że wymyka się ogólnym wyobrażeniom o współczesnej karierze. Nie ukrywajmy, w tym zawodzie rządzi tymczasowość, przypadek, często ułuda. Jednych menedżer wozi jak małpy w cyrku. Drugim przeszkodziły kontuzje lub nałogi. Jeszcze inni opuszczają matecznik za wcześnie i potem przez długie lata błądzą. Oczywiście znamy i potrafimy podać przykłady zawodników, którym się udało. Ale generalnie więcej jest tych, którym noga się w pewnym momencie powinęła i którzy nie potrafili zagnieździć się w konkretnym otoczeniu. A z Wiśniewskim jest trochę jak z drzewem, od którego pochodzi nazwa jego nazwiska: tkwi w jednej ziemi i co sezon wydaje owoce.

Facet gra więc sobie w klubie od dziesięciu lat, przeżył dwunastu trenerów, paru prezesów i właścicieli, i jakoś nikt przez ten szmat czasu nie wskazał mu drogi do drzwi. Bo jest niezły? Bo stąd? Bo ma ugodowy charakter? Bo nie było ofert lub lepszych kandydatów na jego pozycję? Jednoznacznej odpowiedzi znaleźć nie sposób, ale rzeczywiście za każdym z tych znaków zapytania kryje się całkiem sensowna wskazówka.

Ktoś powie: Wiśniewski nie opuścił klubu, bo jest przeciętnym piłkarzem. Być może to prawda. Ale nie róbmy też z Lechii piłkarskiego zadupia. Od lat utrzymuje się w ekstraklasie, w ostatnim sezonie była czwarta, jeszcze parę lat temu doszła do półfinału Pucharu Polski... Ma cudowny stadion i rzeszę oddanych kibiców. Oczywiście na razie nie walczy o najwyższe cele, ale i spadek nie zagląda jej w oczy. Czas pokaże, czy będzie stać na coś więcej niż środek tabeli. Plany są i Wiśniewski w nich figuruje.

To bardzo dobrze dla piłki, że są jeszcze takie historie jak ta z Wiśniewskim. Lechia ma do niego szacunek, on ma szacunek dla Lechii. Jest między nimi więź, której nic już chyba nie rozerwie. Dzięki temu nie ginie tożsamość klubu, o której tak lubią mówić sami piłkarze i ich przełożeni.

Obserwuj

@JacekCzaplewski

Lechia Gdańsk

@LechiaNews

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24